
Naukowcy z Wydziału Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej podjęli się niezwykłego zadania. Wykorzystują najnowsze technologie Systemów Informacji Przestrzennej do wyjaśniania tego, czego o funkcjonowaniu karnego obozu pracy w Treblince przez 70 lat nie zdołali lub nie zdążyli opowiedzieć świadkowie?
Naukowcy z Wydziału Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej podjęli się niezwykłego zadania. Wykorzystują najnowsze technologie Systemów Informacji Przestrzennej do wyjaśniania tego, czego o funkcjonowaniu karnego obozu pracy w Treblince przez 70 lat nie zdołali lub nie zdążyli opowiedzieć świadkowie?
Projekt realizowany jest przez Wydział Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej w ramach programu „Dziedzictwo kulturowe – Miejsca Pamięci Narodowej”, a finansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pracami, które zakończyć się mają w grudniu, kieruje dr inż. Sebastian Różycki. Czego na terenie dawnych nazistowskich obozów, ponad 70 lat po ich zlikwidowaniu przez Niemców, gdy wśród żywych pozostało już niewielu świadków dokonanych tam zbrodni, szukają młodzi naukowcy?
Wciąż niezbadana
Słowo Treblinka używane jest wymiennie do określenia dwóch obozów, które w czasie II wojny światowej działały obok stacji o takiej nazwie. Treblinka I była karnym obozem pracy, który działał w latach 1941-1944. Zajmował ok. 17 hektarów, trafiali do niego Polacy, Żydzi i Romowie – m.in. osoby uznawane przez okupanta za „element kryminalny”, ale też cywile aresztowani w odwecie za akcje zbrojne polskiego podziemia, czy mieszkańcy regionu, którzy nie dostarczyli Niemcom obowiązkowych dostaw – kontygentów. Więźniowie wykorzystywani byli do niewolniczej pracy m.in. w żwirowni, szacuje się, że ok. 10 tys. z nich, czyli połowa osadzonych w Treblince, zginęła. Obóz zlikwidowano w lipcu 1944 r., gdy zbliżał się radziecki front – część więzionych zwolniono, innych rozstrzelano.
Z kolei obóz Treblinka II istniał od wiosny 1942 r. do listopada 1943 i pod względem liczby ofiar (ok. 900 tys. osób) był drugim po Auschwitz-Birkenau obozem zagłady funkcjonującym w okupowanej Europie w czasie II wojny światowej. Masowej eksterminacji naziści poddali w nim Żydów z warszawskiego getta i z wielu krajów europejskich. Obóz został zlikwidowany po powstaniu więźniów, do którego doszło w sierpniu 1943.
Po wojnie tereny poobozowe były miejscem grabieży, dokonywanych przez osoby poszukujące kosztowności, dochodziło do rozkopywania i profanowania masowych mogił. Dopiero w 1947 r. tereny te zostały zabezpieczone, a od 1964 r. obszar byłych obozów, żwirownia i przylegające do nich lasy tworzą Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince.
Przez 70 powojennych lat w Treblince nie przeprowadzono kompleksowych badań archeologicznych, to wciąż obszar kryjący wiele tajemnic. Dopiero w latach 2013-2014 prowadzono były zarówno nieinwazyjne, jak i wykopaliskowe prace archeologiczne pod kierunkiem brytyjskiej archeolog sądowej dr Caroline Sturdy Colls ze Staffordshire University. Jednak i one objęły tylko część rozległych terenów poobozowych. Prace te będą kontynuowane.
Innowacyjna metoda
- Nowy rozdział w odkrywaniu historii Treblinki otworzyli naukowcy z Wydziału Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej. Dzięki funduszom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego realizują projekt, który pozwoli odkryć kolejne tajemnice tego miejsca. Stosują innowacyjną metodę wykorzystania technologii Systemów Informacji Przestrzennej (SIP), która umożliwia połączenie relacji oraz wspomnień świadków z już dostępnymi oraz nowo pozyskanymi danymi przestrzennymi – wyjaśnia dr Edward Kopówka, kierownik Muzeum Walki i Męczęństwa w Treblince. – Wcześniej badanie przeszłości Treblinki było domeną głównie historyków, ostatnio archeologów. Ale upływający czas sprawia, że trzeba sięgać po coraz nowe metody odkrywania przeszłości. W sytuacji, gdy zmarła już większość świadków tamtych tragicznych wydarzeń niezwykle cenne okazać się mogą najnowsze zdobycze techniki, nowoczesne technologie, a w efekcie wiedza, jaką dzięki nim uzyskamy. Cieszy nas to, że współpracują z nami specjaliści, którzy są jednocześnie pasjonatami tego, co robią – dodaje.
Praca odkrywców i naukowców w miejscach takich jak Treblinka jest wyjątkowa. Pamiętać bowiem należy, że to teren będący wielkim cmentarzyskiem i decyzje o sposobie prowadzenia badań, a zwłaszcza wykopalisk, trzeba podejmować z rozwagą i szacunkiem dla tragedii, która się tu dokonała. Gdy odwiedziliśmy Treblinkę w połowie września, prace prowadzili: kierownik projektu dr inż. Sebastian Różycki, dr inż. Tomasz Olszak i mgr inż. Mariusz Pasik.
Od niemieckich fotografii…
Dr Sebastian Różycki pracę naukową na PW łączy z pasją odkrywcy. Razem z kolegami – m.in. historykami, archeologami i muzealnikami – szczegółowo zainteresowali się Treblinką. A zaczęło się od fotografii.
- Zdjęcie tego obozu wraz z kilkoma innymi, m.in. z Sobiboru, pozyskałem, będąc w Stanach Zjednoczonych, z archiwum pod Waszyngtonem. Mam również fotografie pochodzące z archiwum w Edynburgu. Obecnie mamy dostęp do zdjęć niemieckich i alianckich z lat 1940-1945, nie ma możliwości zdobycia materiałów radzieckich i pewnie długo jeszcze nie będzie – wyjaśnia. - Jeśli chodzi o obszar, który badamy, to korzystamy z fotografii pochodzących głównie z niemieckiego rekonesansu lotniczego z maja i września 1944 r. Na majowych w miejscu Treblinki II widać białą plamę, z dostępnych relacji wiemy, że był tam zasiany łubin. We wrześniu można tam dostrzec roślinność. Ale nas interesuje obszar dawnego karnego obozu pracy Treblinka I.
Jak przyznaje dr Różycki, początkowo był pomysł, żeby wykorzystać zdjęcia do poszukiwań niewybuchów lub innych pozostałości sprzed ponad 70 lat.
- Z czasem pojawiła się koncepcja, żeby naszą pracę ukierunkować na poszukiwania masowych grobów – opowiada szef projektu - Artykuł popularno-naukowy, napisany wspólnie z mgr inż. Markiem Michalskim, opisujący interpretacje zdjęcia Treblinki, zamieszczony w miesięczniku „Odkrywca” wysłaliśmy dr. Edwardowi Kopówce, a on uznał nasze prace za ciekawe i zaprosił nas na spotkanie do muzeum. Kiedy zaczęliśmy wypytywać o ten teren, okazało się, że do dziś pewne fakty trudno jednoznacznie ustalić. Nie wiadomo na przykład, jak wyglądała żwirownia, gdzie leżały w niej tory, ile było bocznic, jakie było przeznaczenie budynków pomiędzy obozami Treblinka I i Treblinka II. Powstał kolejny artykuł na temat Treblinki w ścisłej współpracy z inż. Michalskim, z którym mamy już na koncie np. ustalenie wyglądu niemieckiego podobozu Auschwitz-Birkenau zlokalizowanego na terenie obecnego Zabrza (AL Hindenburg). W ubiegłym roku pojawiła się możliwość udziału muzeum w takim już stricte naukowym przedsięwzięciu. Napisaliśmy projekt i okazało się, że został on wysoko oceniony i zyskał dofinansowanie z ministerstwa kultury.
Na początek łuski
Wiedza pozyskana ze zdjęć oraz analiza wspomnień byłych więźniów obozu pozwoliła naukowcom wytypować cztery miejsca, w których mogą znajdować się masowe groby.
– Relacje więźniów analizowaliśmy w aspekcie przestrzennym – tłumaczy dr Różycki. - Czytamy np., że grupę więźniów wyprowadzono na odległość ok. 500 metrów od bramy południowej obozu i na skraju lasu rozstrzelano. Mając mapy i zdjęcia z lat 1940-1944 jesteśmy w stanie ustalić, gdzie wtedy był las i w ten sposób próbujemy odtwarzać miejsce egzekucji i odnieść to do współczesnych uwarunkowań. W dwóch pierwszych wytypowanych przez nas miejscach nie natrafiliśmy na pewne elementy charakterystyczne dla miejsc pochówków, które potwierdzałyby, że mogą tam być masowe groby. Nie oznacza to jednakże, że nie są to miejsca masowych pochówków. Zabójstw bowiem niemieccy i ukraińscy oprawcy dokonywali również bez wykorzystania broni palnej np. poprzez uderzenia metalowymi czy drewnianymi narzędziami. Znane są również przypadki, że więźniów Karnego Obozu Pracy zabijano na terenie obozu, a ciała w celu pochówku, wywożono do okolicznych lasów. Wrócimy do nich zapewne w przyszłym roku. Dwie kolejne lokalizacje okazały się interesujące już przy wstępnym rekonesansie. Widać tam bowiem pewne obniżenie terenu, a roślinność wygląda inaczej niż w wokół. To był punkt wyjścia, który próbujemy weryfikować badaniami nieinwazyjnymi, czyli skaningiem laserowym, pomiarami georadarowymi i grawimetrycznymi oraz aktualnymi obrazami satelitarnymi z systemu WorldView 2. Pozyskane w ten sposób informacje są przedmiotem dalszych analiz.
Nie trzeba kopać…
Myli się ten, kto uważa, że praca naukowców z PW przypomina obrazki znane z niektórych programów telewizyjnych. Tam „odkrywca” włącza urządzenia i szybko na kolorowym monitorze widzi, gdzie i co leży w ziemi. Tu jest inaczej. Praca w Treblince to żmudne, wielogodzinne pomiary, z których wyniki odczytuje się czasem dopiero po powrocie na uczelnię. Dr Tomasz Olszak godziny spędza pochylony nad urządzeniem, które przypomina trochę samochodowy akumulator z rozmaitymi pokrętłami. To grawimetr, który służył już m.in. do badania krypt w kościołach i pomógł ustalić powody zalewania tuneli przy budowie II linii warszawskiego metra.
- W geodezji ten sprzęt – georadary, grawimetry, tachimetry elektroniczne czy odbiornik GPS- to nic nadzwyczajnego. Ale takie ich zastosowanie, jak tu, nie jest typowe – mówi. – Grawimetr to urządzenie stosowane do pomiarów przyśpieszenia siły ciężkości. Jeśli były tu groby, to powinniśmy odnotować ubytek masy, nierównomierność jej rozkładu. Takimi precyzyjnymi urządzeniami możemy znaleźć podwójny grób z czasów II wojny światowej, bez prowadzenia wykopów. Wymaga to oczywiście cierpliwości. Samo właściwe ustawienie, wypoziomowanie urządzenia na kamiennej posadzce świątyni trudne nie jest, ale w lesie, na nierównym i zadrzewionym terenie wymaga sporego wysiłku. Bezinwazyjne metody w takim miejscu, jak Treblinka służą ustaleniu, gdzie tak naprawdę można prowadzić wykopaliska. A to już zadanie dla archeologów. Zdajemy sobie bardzo dobrze sprawę z tego, że najlepszą metodą, z punktu naukowego, byłoby przeprowadzenie pełnych badań inwazyjnych, ale z szacunku do miejsca oraz ludzi tutaj pochowanych, jak również tych żyjących, chcemy w jak największej mierze w pierwszej fazie badań wykorzystać metody bezinwazyjne.
Dokładne granice
- Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że geodeci nie mogą wnieść niczego nowego do badań miejsc martyrologii. Ale nasza współpraca ze specjalistami z innych dziedzin – historykami, archeologami, geofizykami – jak widać, może przynieść bardzo dobre efekty – dodaje Mariusz Pasik.
- W czasie realizacji projektu, wykorzystując technologie SIP, udało nam się m.in. ustalić, że brama obozowa, której lokalizację wyznaczył Edward Kopówka na podstawie wizji lokalnej z byłymi więźniami, w rzeczywistości znajdowała się ok. 150 metrów dalej wzdłuż drogi. Wyznaczyliśmy też – z dokładnością do ok. metra – cztery narożniki obozu Treblinka I. Kierownictwo muzeum ma w tych miejscach ustawić stosowne oznaczenia – wylicza Sebastian Różycki. - Dokonaliśmy też innych odkryć, które jednak muszą zostać dokładniej zbadane. Natomiast nasze ustalenia w kwestii masowych grobów potwierdzić ostatecznie muszą archeolodzy, już przez wykopaliska. Wtedy będzie można pomyśleć o upamiętnieniu. Na realizację projektu mieliśmy niewiele czasu, wnioski musimy opracować do końca listopada. Na pewno jednak w Treblince wciąż pozostaje wiele do ustalenia…
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
obozy w Polsce to już były,znamy to z historii i opowiadań dziadków naszych. na kontynuacje zniewolenia ludzi nie może Nasz kraj się zgodzić, ludziom można i trzeba pomagać a nie przyjmować ich aby zbudować dla nich obozy.