
Mieszkają w chacie pod strzechą, podczas deszczów i roztop na głowy leje się im woda. Do tej pory nie chcieli nic zmieniać w swoim życiu. Jednak okoliczni mieszkańcy zwrócili się o pomoc do wójta Ceranowa, by zrobił coś w sprawie Michałowskich.
Mieszkają w chacie pod strzechą, podczas deszczów i roztop na głowy leje się im woda. Do tej pory nie chcieli nic zmieniać w swoim życiu. Jednak okoliczni mieszkańcy zwrócili się o pomoc do wójta Ceranowa, by zrobił coś w sprawie Michałowskich.
Gospodarstwo 78-letniej Heleny i jej 53-letniego syna Kazimierza znajduje się w kompleksie leśnym niedaleko miejscowości Rytele-Wszołki. Nikt tu nie zagląda chyba, że latem grzybiarze. Ponad stuletni, drewniany dom rozsypuje się. Dach przecieka w każdym miejscu, więc gospodarz przykrył go folią. Prowizorka nie sprawdza się, bo kiedy pada i dobrze powieje, przeciwdeszczowa folia rwie się i spada ze strzechy.
Mieszkańcy tego zapomnianego miejsca utrzymują się z niewielkiej renty pani Heleny. Kazimierz niby gospodarzy na kilku hektarach, jednak to, co zbierze przeznacza na sprzedaż, by zapłacić za wynajem maszyn i pracę ludzi, którzy mu pomagają. A chleb i coś do niego kupuje za emeryturę matki. Oboje wiele nie potrzebują.
- Nam do życia nic więcej nie potrzeba, tylko nowy dach - mówi Kazimierz. - Sam przecież sobie nie poradzę, a woda leci coraz bardziej. Kiedy mama kładzie się na odpoczynek, a na zewnątrz pada i wieje, ja muszę stać z kołkiem podpierać sufit i pilnować, żeby przypadkiem belka z sufitu na spadła na łóżko. Nie wiedziałem, jak sobie poradzić - dodaje.
O sprawie w końcu został zawiadomiony wójt Krzysztof Młyński i gmina zainterweniowała szybko.
AS
O tej sprawie piszemy obszernie w papierowym wydaniu Życia Siedleckiego z 24 lipca
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pan jest taki bezradny, przydałaby się pomoc, aby się chciało chcieć.