Reklama

O panu Boreckim, zegarku Omega i magii kina...

30/04/2014 22:46

Dziś chcę opowiedzieć o panu Józefa Boreckim moim szefie, któremu zawdzięczamy min. to, że dom kultury w Sokołowie Podlaskim nie został przekształcony na supermarket MHD. Jego talent organizacyjny, zaangażowanie i nieprzeciętne poczucie humoru pozwoliło dokończyć wstrzymaną z braku funduszy inwestycję, która od 1964 roku dba o kulturę sokołowiaków.

Dziś chcę opowiedzieć o panu Józefa Boreckim moim szefie, któremu zawdzięczamy min. to, że dom kultury w Sokołowie Podlaskim nie został przekształcony na supermarket MHD. Jego talent organizacyjny, zaangażowanie i nieprzeciętne poczucie humoru pozwoliło dokończyć wstrzymaną z braku funduszy inwestycję, która od 1964 roku dba o kulturę sokołowiaków.

Na jednej z narad poświęconych pracy zintegrowanego z domem kultury kina, pełniący obowiązki głównego kinooperatora p. Janusz Godlewski wnioskował, by zawiesić projekcje filmów, na których nie ma widzów. "Dla kilku osób nie opłaci się grać, bo nie zarobimy nawet na elektrody zużywane w lampach łukowych aparatów projekcyjnych? - przekonywał, nie bez racji. Ale jak można było w tamtych czasach nie wyświetlać filmu radzieckiego, tym bardziej, że do kina na radzieckie filmy wojenne przychodził systematycznie sam wiceprzewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej, późniejszy poseł Stronnictwa Demokratycznego, pan Józef Borecki. Zależało nam bardzo na wynikach ekonomicznych, by przekonać, że wdrażany w Sokołowie nowoczesny model zintegrowanej instytucji kultury powiedzie się, ale też nie mogliśmy zawiesić projekcji filmu, który przyszedł oglądać nasz szef.

W końcu zdobyłem się na odwagę i zaoferowałem p. Boreckiemu rozwiązanie kłopotliwej sytuacji. - Jeśli na film przyjdzie chociaż 5% widzów, to jest około 20, poślę na ZOR-y pod pana mieszkanie nyskę i Gienio Burchard pana przywiezie do kina. Ale chciałbym wyjaśnić personelowi kina, skąd u pana takie zainteresowanie filmami radzieckimi, na które tak trudno zorganizować widownię - zapytałem. Odpowiedź, jaką uzyskałem, zrobiła takie wrażenie, że zapamiętałem ją na całe życie. Z powagą,spokojnym rzeczowym tonem p. Józef wyjaśnił: "W 1939 roku zdałem małą maturę i ojciec podarował mi przedmiot moich marzeń - zegarek na rękę marki Omega. Zaraz jednak do Buczacza, gdzie mieszkaliśmy, wkroczyła Armia Czerwona i oficer tej armii zabrał mi zegarek. Odtąd przychodzę na filmy radzieckie z nadzieją, że może uda mi się rozpoznać tego drania i odebrać moją Omegę!

Zbaraniałem, słuchając tej opowieści i, nie wiem dlaczego, tłumaczyłem przewodniczącemu, że to przecież filmy fabularne, nie żaden dokument, a rolę oficerów grają w tych filmach aktorzy. - Taaak? - z niedowierzaniem stwierdził pan Borecki. - To szkoda mojego czasu na te filmy - dodał.

WACŁAW KRUSZEWSKI

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo




Reklama
Wróć do