
O sytuacji szpitali powiatowych, szpitalnych finansach i kosztownych skutkach błędu medycznego z Ewą Wojciechowską dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Sokołowie Podlaski rozmawia Bożena Gontarz
O sytuacji szpitali powiatowych, szpitalnych finansach i kosztownych skutkach błędu medycznego z Ewą Wojciechowską dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Sokołowie Podlaski rozmawia Bożena Gontarz
Jaki był 2015 rok dla SP ZOZ w Sokołowie z finansowego punktu widzenia?
Na 20 stycznia 2016 r. strata SP ZOZ za 2015 r. wynosi 828 tys. Ta kwota może się jeszcze zmniejszyć, bo NFZ nie zapłacił nam jeszcze za żadne nadwykonania z grudnia, a liczymy, że takie wpłaty będą. Na ten ujemny wynik składa się kara zasądzona przez sąd (dotyczy sprawy z 2008) ? 350 tys. zł odszkodowania dla pacjenta, To była kwota, której nie mogliśmy przewidzieć ani zaplanować. Kilka razy popsuł się tomograf i około 200 tys. musieliśmy wydać na naprawy. To już daje ponad 550 tys. zł. Poza tym przelaliśmy 100 proc. pieniędzy na fundusz socjalny, czyli 530 tys. zł. Związki zawodowe nie zgodziły się, by przekazać tylko połowę tej kwoty. Nadwykonania za cały 2015 r., za które nie zapłacił nam NFZ to 660 tys. zł. Gdybyśmy te pieniądze dostali, a nie wynikła sprawa roszczeń pacjenta ? zakład ubiegły rok zamknąłby na plusie.
Co roku słyszymy, że szpital musi toczyć z NFZ boje o zwrot pieniędzy za nadwykonania, czyli za pacjentów leczonych ponad limit określony przez urzędników w Warszawie...
I w roku 2015 r. niewiele się w tym zakresie zmieniło. Nadwykonania za ubiegły rok to 660 tys., liczymy, że część z nich NFZ jeszcze zapłaci. Najwięcej pacjentów ponad limit przyjmuje Oddział Intensywnej Terapii, ale tu chodzi o procedury ratujące życie i nadwykonania są sukcesywnie płacone. Gorzej jest z chirurgią i innymi oddziałami. W 2015 r. część kwot nam zapłacono, bez konieczności zrzeczenia się pozostałych roszczeń.
Problem rozliczeń z NFZ ciągnie się od lat. Nadal mamy niezapłacone nadwykonania za lata 2012 i 2013, a za rok 2014 pozostała nam nierozliczona rehabilitacja. To w sumie blisko 3,3 mln zł. Sprawa jest w sądzie, żadne roszczenie się nie przedawniło, pilnowaliśmy terminów, ale postępowania sądowe trwają bardzo długo. Na ściągnięcie 100 proc. tej kwoty nie ma szans, cieszylibyśmy się, gdyby udało się doprowadzić do ugody i odzyskać połowę. To bardzo poprawiłoby nam sytuację, ale nie da się przewidzieć, ile lat jeszcze będziemy spotykać się w sądach.
(?)
Wspomniała Pani, że szpital zmuszony był zapłacić 350 tys. zł odszkodowania pacjentowi. Czy to znaczy, że nie jesteście Państwo ubezpieczeni od błędów medycznych?
Obowiązek ubezpieczenia szpitali stricte od zdarzeń medycznych był już kilkakrotnie przesuwany, teraz do końca 2016 r. Gdy ten pomysł się pojawił kilka lat temu, jedynie PZU miało ofertę w tym zakresie, ale stawki były horrendalne, liczone w setkach tysięcy złotych rocznie. To dla szpitala, który jest zadłużony i boryka się z problemami finansowymi było to nie do udźwignięcia. Mamy oczywiście obowiązkową polisę OC. Roczna składka to ok. 260 tys. zł i to też nie jest mało. Polisa opiewa zaś na 300 tys. zł rocznie. Ponieważ odszkodowanie dla pacjenta na mocy wyroku sądu sięgało 650 tys. zł różnicę ? 350 tys. zł musieliśmy dopłacić sami. Chodzi tu o sprawę mężczyzny leczonego u nas w 2008 r., ale sprawa finał miała dopiero w roku 2015. Z wyrokami sądów dyskutować nie możemy, ale był to dla SP ZOZ wydatek, którego nie dało się przewidzieć, podobnie jak nie możemy zaplanować, ile kosztować nas będą roszczenia pacjentów. Istnieją kancelarie, które specjalizują się w tego typu sprawach przeciwko szpitalom. Pacjenci są coraz bardziej świadomi swoich praw i stąd sytuacja, która dla nas nie jest łatwa.
Nie ma Pani wrażenia, że SP ZOZ wciąż płaci za błędy popełnione w czasie 1,5-rocznych rządów dyrektora Krzysztofa Lubińskiego? To wtedy zaczęło się prywatyzowanie ośrodków zdrowia przez gminy, a szpital stracił lukratywny kontrakt na oddział udarowy...
Trudno mi oceniać działania poprzedników, bo na ich decyzje składały się też uwarunkowania prawne, jakie w tamtym czasie obowiązywały. Nie oceniam, co by było, gdyby POZ u nas zostały, ale na pewno byłoby nam łatwiej. Oddział udarowy rzeczywiście kiedyś funkcjonował, ale zrezygnowano z niego i tym samym z pieniędzy rzędu miliona złotych rocznie. Jesteśmy nadal przygotowani do leczenia udarów, mamy specjalistów i sprzęt, ale teraz musimy wozić pacjentów do szpitala w Siedlcach, a niezwykle ważny jest tu czas. (?)
Przy okazji dyskusji o pomyśle przekazania szpitalnej diagnostyki firmie zewnętrznej, ze strony opozycyjnych radnych padły zarzuty, że wcześniejsze tego typu działania, dotyczące żywienia pacjentów i sprzątania dały krótkotrwałe oszczędności...
Wie pani, że ja o takich rzekomych ?aferach? i ?przekrętach? najczęściej dowiaduję się albo z mediów, albo z wystąpień na sesji. A wystarczy przyjść do mnie, zapytać, zweryfikować zarzuty w dokumentach. I wtedy pewnie okaże się, że niekoniecznie jest z czego robić sensację.
No więc jak jest z tymi kosztami żywienia i sprzątania?
Od 1985 r., czyli od momentu, kiedy został otwarty szpital, kuchnia w nim nie była remontowana, nie spełniała też żadnych wymogów. W 2008 r. po kompleksowej kontroli Sanepidu pan dyrektor Ciołkowski napisał wówczas oświadczenie, że o problemie wie i najszybciej, jak tylko uda się znaleźć pieniądze, modernizację przeprowadzi. Są na to dokumenty. Kiedy w 2012 r. objęłam stanowisko dyrektora kuchnia nadal nie spełniała wymogów, a dzienna stawka żywieniowa wynosiła 24 zł. Dzięki temu, że zorganizowaliśmy łącznie przetarg na żywienie i sprzątanie, mogliśmy zaoszczędzić więcej. Dziś wśród usług zewnętrznych są też: transport wewnętrzny, obsługa portierni, dbanie o ogród. To pozwoliło nam oszczędzić 80-90 tys. zł miesięcznie. Daje to milion oszczędności rocznie, trzy miliony przez 3 lata. Dług, jaki odziedziczyłam na starcie swojej pracy, na koniec 2012 r. sięgał ok. 9 mln zł. Trzeba było pilnie szukać oszczędności. (?)
Pracownikiem SP ZOZ jest senator Waldemar Kraska. Można jednak odnieść wrażenie, że relacje senatora z Panią to głównie wymiana pism przy okazji konfliktowych sytuacji...
Jestem otwarta na współpracę z każdym, z panem senatorem również. (?)
Cały wywiad w papierowym wydaniu Życia Siedleckiego z 29 stycznia
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
O jaką to tam aferę chodzi ze szpitalem? http://centrumkontrollingu.pl/index.php/monika-anna-landzberg-lekarz-przestepca-lokalny-awanturnik/
Kiedy pani odda pracownikom te 100zł, które daliśmy na ratowanie szpitala? Pani nagrodę wzięła? a czy lepszy wynik nie jest zasługą pracowników, którzy 3 lata temu obniżyli sobie pensję po 100zł dla ratowania szpitala? Wszystkie zasługi przypisuje sobie pani sama.A prawda jest zupełnie inna.Czyżby teraz ten zakład się rozwija? czy zwija? Pracownicy i nie tylko, liczyli na poprawę a co jest? ciepła woda w kranie.
Cała służba zdrowia jest w ruinie i jakoś kolejne rządy nie mają pomysłu jak to zmienić.
Podobno Pani Dyrektor to dobry fachowiec, ale daje sobą manipulować niektórym współpracownikom, podwładnym. Pani Dyrektor, więcej wywiadów i mówienia ludziom co się dzieje a ludzie nabiorą do Pani zaufanie. Tylko z tymi łapówkami to był wstyd...
Te 650 tys. odszkodowania to jak można się domyślać z kontekstu dla pacjenta który przeżył jednak leczenie w sokołowskim szpitalu. Ile mogłoby wynosić odszkodowanie jeśli ktoś by zmarł? 1 milion a może i 2? Przecież to jak tykająca bomba!
bardziej głupiego komentarza dawno nie czytałem.
O przywrócenie do pensji tych zabranych na ratowanie szpital 100 złotych upominam się od dawna, ale nie otrzymałem nawet jednego słowa komentarza, teraz jest już nas dwoje to zwiększa szanse na reakcję dyrekcji .
W siedlcach pracownicy odzyskują oddane na ratowanie szpitala 3 lata temu część pensji? A w sokołowie co?