
W poniedziałek, 16 września, w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Sokołowie Podlaskim zorganizowano promocję albumu „Spacerem po ulicach dawnego Sokołowa”. Wydawnictwo zawiera ponad 400 fotografii przedstawiających nasze miasto przed 1 września 1939 r. i jest efektem wieloletniej pracy historyków z Pracowni Dokumentacji Dziejów Miasta działającej w MBP.
Wydawnictwo jest elementem obchodów 600-lecia uzyskania praw miejskich przez Sokołów Podlaski, co podkreśliła, witając uczestników wtorkowego spotkania, dyrektor MBP Małgorzata Iwańska-Kania. - To ukoronowanie 10-letniej pracy Pracowni Dokumentacji Dziejów Miasta, która działa przy tej bibliotece od 2011 r. - podkreśliła. Później o albumie opowiedzieli jego autorzy: Grzegorz Gawrysiak, Piotr Rybak i Bartłomiej Skibniewski.
Bartłomiej Skibniewski opowiedział o tym, jak wyglądała praca nad albumem „Spacerem o ulicach dawnego Sokołowa”. Zaprezentował też zebranym „kieszonkowy” aparat wykorzystywany przez sokołowskiego fotografa Jana Pędicha.
-12 lat temu, gdy rozpocząłem pracę tutaj, na początek zlecono nam zajęcie się materiałami z zamkniętej cukrowni. Przejrzeliśmy wiele dokumentów związanych z zakładem i spotkaliśmy wiele ciekawych osób. Stamtąd pozyskaliśmy wiele zdjęć, także fotografii przedwojennych. Apetyt rósł i postanowiliśmy kontynuować zbiórkę fotografii. Odwiedziliśmy instytucje, szkoły, firmy, które przekazały nam swoje materiały. Cenne okazały się szkolne kroniki, które pozwoliły ocalić wiele fotografii. Później zaczęliśmy pracować nad samymi fotografiami, skanowaliśmy je, grupowaliśmy w folderach. Wtedy narodził się pomysł, żeby coś stworzyć, ale wciąż tych fotografii był za mało. Wyszliśmy w miasto, do mieszkańców i to był strzał w dziesiątkę. Poznaliśmy wiele historii związanych z Sokołowem, pozyskaliśmy nowe fotografie, które leżały gdzieś na półce. Katalogowaliśmy je i opisywaliśmy. Na 590-lecie myśleliśmy o wydawnictwie, ale wtedy jeszcze się nie udało.
Bartłomiej Skibniewski podkreślił, że ogromnym wyzwaniem okazało się opisanie zdjęć. - Wiele osób, które przekazywały nam fotografie mówiło, że nie wie, kto na nich jest. Trafiło się nam kilka osób, które pomogły, ale najcieplej wspominamy pana Romualda Stępniewskiego. Jego fenomenalna pamięć okazała się cenna. Ale pan Stępniewski przekazał nam też ciekawe zbiory, m.in. pierwsze w naszych zbiorach zdjęcie synagogi przy ulicy Długiej, zrobione z ukrycia. Następnego dnia budynek został wysadzony i ślad po nim zniknął – podkreślił historyk. Opowiadał też o żmudnym procesie porównywania twarzy, szukania detali, które pozwalały potwierdzić, że zdjęcie wykonano w Sokołowie.
Później głos zabrał Piotr Rybak, który opowiadał o układzie i treści wydawnictwa. Album ma 224 strony, 414 fotografii i 73 dokumenty. Na okładkę trafiło zdjęcie z sokołowskiego rynku, zrobione w dzień targowy. Widoczny jest obelisk upamiętniający ks. Brzóskę, fotografię wykonano prawdopodobnie wczesną wiosną 1925 r.
- Te zdjęcia pokazują klimat przedwojennego, sokołowskiego starego miasta, którego już nie ma. Zawieruchy wojenne zupełnie zmieniły klimat Sokołowa. Album obejmuje fotografie od końca XIX wieku do sierpnia 1939 r. Nie ma w nim np. synagogi, bo jedyne zdjęcie tego obiektu wykonano już podczas II wojny światowej. Ale jest pokazanych dużo pięknych miejsce. Pierwsze dwa rozdziały pokazują Pałac na Przeździatce i Elżbietów – w okresie międzywojennym były to obszary położone poza miastem. Kolejne dotyczą poszczególnych ulic. Na początku każdego rozdziału przygotowaliśmy krótki opis – opowiadał Piotr Rybak.
Grzegorz Gawrysiak opowiedział z kolei o planach na przyszłość. Obejmują one wydanie kolejnych dwóch części albumu: druga ma dotyczyć II wojny światowej, a trzecia - okresu powojennego.
- Teraz tematem przewodnim jest dla nas II wojna światowa. Kolejna część albumu obejmie okres od 1 września 1939 r. do 2 września 1945 r. Chcielibyśmy tym razem przedstawić zdjęcia w formie opowieści – żeby tematem wiodącym było miasto, a narratorami mieszkańcy. Liczymy na wspomnienia i fotografie, które unaocznią tragedię II wojny światowej. Chcemy zobrazować m.in. takie hasła, jak: bombardowanie miasta, Niemcy i sowieci w Sokołowie, Sokołów w szponach II Rzeszy, okupacyjną codzienność, egzekucje, deportacje Poznaniaków. Mamy dostęp do plakatów, znajdujących się w archiwum w Siedlcach, które również wiele mówią o tym, co działo się w mieście – dodał.
Grzegorz Gawrysiak zaapelował też do mieszkańców Sokołowa, by przejrzeli swoje domowe archiwa i poszukali starych fotografii. Wciąż mamy w mieście „białe plamy”, nie udało się na przykład zdobyć zdjęcia sokołowskiej cerkwi z ulicy Repkowskiej. - Nie dajmy historii umrzeć na półce – apelował.
Burmistrz Sokołowa Podlaskiego Iwona Kublik oraz przewodniczący Rady Miejskiej w Sokołowie Podlaskim Daniel Krakowski podziękowali autorom albumu za stworzenie cennego wydawnictwa. Dyrektor Małgorzata Iwańska Kania wraz z autorami przekazała albumy osobom, które udostępniły fotografie ze swoich prywatnych zbiorów.
Wydarzenie promocyjne dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z budżetu państwa w ramach programu własnego Narodowego instytutu Muzeów „Izby Pamięci”.
Album można kupić w MBP, cena to 100 zł.
ZDJĘCIA: ANNA FILIPCZUK
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A co się dzieje z Pałacem na Przeździatce? Czy Malewicze go odzyskają? Dlaczego pozwala się ludziom łazić i śmiecić na ich terenie. Przecież olbrzymie tereny cukrowni też zostały rozkradzione, miasto milczy na ten temat bo tak wygodnie wladzy.
A kto sfinansował to wydawnictwo?
Kto to składał i wybierał typografię?
Dobre pytanie. Niestety o tych osobach postanowiono nigdzie nie wspominać...
Trzech autorów jest podanych.
Składem publikacji zajmuję się od wielu lat i oglądając album mogę powiedzieć, że jego skład i dobór typografii został zrobiony przez osoby, które nie znają się na rzeczy. Układ stron i dobór czcionek jest nieprofesjonalny, co wpływa na czytelność i estetykę publikacji. Skład i dobór typografii robili dyletanci, a można to było zlecić profesjonaliście, który ma odpowiednie kwalifikacje i doświadczenie.