
Ten cytat przytoczył Jacek Odziemczyk podczas sokołowskich obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Nawiązywał do rodzin, które dotknęły represje władz komunistycznych.
Uroczystości Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Sokołowie Podlaskim, zorganizowane w sobotę, 1 marca, rozpoczęła Msza Święta odprawiona w sokołowskiej konkatedrze o godzinie 18. Udział wzięli: senator Waldemar Kraska, radny wojewódzki Krzysztof Żochowski z Garwolina, radni powiatowi Piotr Woźniak, Andrzej Kietliński, Jacek Odziemczyk, Sylwester Rytel-Andrianik, Zygmunt Żyluk; delegacje z gmin Bielany, Repki i Sterdyń, działacze antykomunistycznego podziemia i mieszkańcy miasta oraz powiatu.
Po nabożeństwie uczestnicy przeszli pod pomnik upamiętniający żołnierzy AK i struktur poakowskich obwodu „Jezioro” oraz mieszkańców powiatu sokołowskiego poległych i pomordowanych w latach 1944-1953. Tam głos zabrał senator Waldemar Kraska.
- Cieszę się, że jesteście tu państwo, zwłaszcza w takiej chwili, kiedy nasza Ojczyzna jest w trudnej sytuacji. Dziękuję, że pamiętacie o tych osobach, które oddały swoje życie za Polskę. Bohaterowie tamtych dni liczyli, że wolna Polska wróci szybciej, trwało to jednak o wiele dłużej. Myślę, że powinniśmy pamiętać nie tylko o samych żołnierzach niezłomnych, ale też i o ich rodzinach. One przez wiele długich lat były napiętnowane, prześladowane przez władze komunistyczne. To była ogromna grupa ludzi, która za naszą wolność cierpieli oddali to, co najcenniejsze – swoje życie. Póki o tych osobach pamiętamy, będą żyły w pamięci kolejnych pokoleń – dodał senator.
Później głos zabrał historyk i radny powiatowy Jacek Odziemczyk.
- Zawsze w takich okolicznościach mówię o czymś, co dla mnie jest bardzo ważne – o żołnierzach niezłomnych ziemi sokołowskiej. Tutaj strzały huczały bardzo długo. Ostatni patrol 6. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej padł w boju pod Borychowem 30 września 1950 roku. Wcześniej, 7 kwietnia, patrol Józefa Małczuka „Brzaska” został otoczony pod Toczyskami Podbornymi. Pod tą miejscowością było 8 lub 9 partyzantów, trzech z nich zginęło. Pododdziały dwóch brygad KBW, które ten oddział otoczyły, liczyły 600 ludzi. Śmierć Józefa Małczuka była wielkim ciosem dla sokołowskiej partyzantki. Kolejny patrol jeszcze walczył, ale pod Borychowem znów było 600 funkcjonariuszy KBW. Główni bojownicy o wolność polegli w tych walkach – mówił.
Jacek Odziemczyk przypomniał też tragiczną historię rodziny Borychowskich z Borychowa. Ojciec, Marian, został zatrzymany za działalność niepodległościową, jego żona również. Dzieci zabrano do siedziby sokołowskiego UB.
- Jedna z córek została skazana na karę więzienia, pozostałe dzieci trafiły do domów dziecka w całej Polsce. Marian Borychowski nigdy nie wrócił z warszawskiego więzienia, prawdopodobnie został zamordowany. Wróciła jego żona, pani Czesława Borychowska. Zbierała dzieci po Polsce i zaczynała życie od nowa. Dlatego walkę żołnierzy niezłomnych trzeba zestawiać z losem ich rodzin. Tak, jak powiedział pan senator – te straszne represje dotykały wszystkich. Na sokołowskim stadionie w latach 1944-1945 funkcjonował obóz przejściowy NKWD, z którego wywieziono ok. 2,4-3 tysiące ludzi. Po likwidacji tego obozu aresztowani trafiali do Rembertowa, a stamtąd za Ural, do potężnego zespołu obozów. Tak wyglądała sytuacja w drugiej połowie lat 40. na ziemi sokołowskiej – przypomniał historyk.
Jacek Odziemczyk nawiązał też do słów George'a Byrona z „Giaura”, w tłumaczeniu Adama Mickiewicza.
- Ktoś zapyta: po co to wszystko? Czasem warto byłoby odpowiedzieć słowami poety: „walka o wolność, gdy się zaczyna, z ojca krwią spada dziedzictwem na syna”. Ale przede wszystkim ta walka powodowała, że komunizacja Polski szła dużo wolniej i to było opłacalne – podkreślił Jacek Odziemczyk. Dodał, że intencją komunistów było to, by wymazać z pamięci Polaków żołnierzy niezłomnych, wielu pochowano w nieznanych miejscach, by uniemożliwić zapalenie znicza i złożenie kwiatów.
- Ale komuniści nie zdawali sobie sprawy, że w końcu nadejdzie wolna Polska i ludzie, którzy będą o tym pamiętali. Dlatego tu jesteśmy – zakończył – Jacek Odziemczyk.
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Sokołowie Podlaskim zakończyło złożenie kwiatów i zniczy pod pomnikiem.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ziutek ty się walcz o swoją niepodległości bo piszesz jak niewolnik. Człowiek prawicy to czlowiek wolny, cel mu przyświeca nie Pan
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Żołnierzy wyklętych mamy jednych, a tu dwie uroczystości. Czy o tak podzielona Polskę walczyli ? Przeszli trudy wojny pod okupacja sowiecka, niemiecka i znów sowiecka. A Szanowni Państwo robicie oddzielne uroczystości z powiatem ? Nie ważne kto był pierwszy, ważna jest pamięć o poległych bohaterach. Wstyd, nie o taką Polskę Wyklęci przelewali Krew. Senatorze, dogadajcie się. Trzeba lączyc, a nie dzielic społeczeństwo !
Szacun dla Was, że zawsze pamiętacie, niezależnie od politycznych zawirowań. Podziękowania dla Pana Jacka za przywracanie pamięci o żołnierzach niezłomnych na terenie naszego powiatu. Wieczna chwała bohaterom !!! Wieczna hańba dla zdrajców z czasów komuny i tych obecnych !!! Zdrajców nie szanują nawet Ci dla których zdradzili, bo zdrajcy nikt nie może ufać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.