
Do fatalnej pomyłki doszło w jednym z przedszkoli w Lubartowie. 80-latek odebrał nie swojego wnuka, dał mu obiad, włączył bajkę, a w tym samym czasie chłopca szukało 50 policjantów.
Do fatalnej pomyłki doszło w jednym z przedszkoli w Lubartowie. 80-latek odebrał nie swojego wnuka, dał mu obiad, włączył bajkę, a w tym samym czasie chłopca szukało 50 policjantów.
Do zdarzenia doszło w piątek (5 marca). O godzinie 14:40 policjanci z Lubartowa zostali zaalarmowani o zaginięciu kilkuletniego chłopca z jednego z przedszkoli na terenie miasta.
Wtedy to po odbiór 4-latka zgłosił się dziadek. Okazało się jednak, że chłopca nie ma już w przedszkolu. Przedszkolanka natomiast zapewniała, że dziecko odebrał... inny dziadek.
Wtedy rozpoczęto poszukiwania na masową skalę. Do akcji włączyło się 50 policjantów.
Poszukiwania rozpoczęto od analizy monitoringu. Matka zaginionego chłopca, jak donosi serwis gazeta.pl, zobaczyła tam bardzo podobnego mężczyznę do swojego ojca. Obaj mieli kurtkę i spodnie tego samego koloru.
W międzyczasie zorientowano się, że w przedszkolu pozostaje nieodebrane jedno z dzieci. Wtedy też wpadli na trop, że doszło do fatalnej pomyłki.
- Chłopcy mają podobnie brzmiące imiona, chodzą w takich samych kurtkach i mają czapki takiego samego koloru. Przedszkolanka dobrze znała osobę, której powierzyła dziecko. Nie skojarzyła tylko w pierwszym momencie, że dziadek odbiera nie to dziecko. Codziennie odbieranych jest u nas 150 dzieci. W naszej placówce nigdy wcześniej nie doszło do takiej sytuacji, a odbierający byli niejednokrotnie legitymowani - tłumaczyła całe zajście dyrektorka Przedszkola Miejskiego nr 4 w Lubartowie Iwona Kożuchowska, cytowana przez portal gazeta.pl.
80-latek, który odebrał nie swojego wnuka zabrał chłopca do domu. Jak donoszą ogólnopolskie media, dał chłopcu zupę, cukierka i włączył bajkę. O tym, że doszło do pomyłki zorientował się po niespełna dwóch godzinach.
Wtedy jednak do drzwi mężczyzny zapukała policja.
Cała sprawa zakończyła się szczęśliwie dla obu rodzin, a dzieci są bezpieczne. Matka zaginionego chłopca tłumaczyła, że dzieci przyjaźnią się i ma nadzieję, że "nikt nie poniesie konsekwencji z powodu tego zamieszania".
W sprawie prowadzone jest jednak postępowanie, które będzie dotyczyć ewentualnego narażenia życia lub zdrowia chłopca. Po jego zakończeniu zapadnie decyzja czy 80-latek usłyszy zarzuty.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Że TEN dziadek nie powinien odbierać wnuczka , skoro GO nie poznał -- MA po prostu ,, sklerozę ,, - trzeba nazwać TO po imieniu.