
W województwie mazowieckim jest tylko jedna miejscowość z określeniem „Podlaski” w nazwie - miasto Sokołów Podlaski, które w 2024 roku świętuje 600-lecie nadania praw miejskich. Co ciekawe, jest to najstarsze miasto na historycznym Podlasiu, ale autorzy reformy administracyjnej z 1998 r. przenieśli je do województwa mazowieckiego. Z okazji 600-lecia miasta opracowywany jest „Słownika języka sokołowskiego”. Nietypowa publikacja, a rzec by można: niezwykła...
Prawa miejskie Sokołów Podlaski otrzymał 20 kwietnia 1424 roku od księcia Witolda. Sokołów, wraz z wsiami Kupientyn i Rogów, został własnością Mikołaja Sepieńskiego - sekretarza i dworzanina księcia. Później miasto było w rękach Kiszków, Radziwiłłów i Ogińskich – na własność państwa przeszło w 1867 r. Dziś Sokołów Podlaski jest 19-tysięcznym miastem powiatowym, położonym we wschodniej części województwa mazowieckiego, które boryka się z wieloma problemami.
Tak, tak. Brzmi nieco paradoksalnie, ale takie miano Sokołów Podlaski od władz województwa mazowieckiego otrzymał 20 lat temu, w 2004 roku. Było to wtedy trzecie miasto, po Płońsku i Węgrowie, które nosiło ten zaszczytny tytuł, mający promować mniejsze ośrodki, ich bogatą tradycję i atrakcje. Samorząd mazowiecki wsparł wtedy organizację imprez i działań, które z jednej strony dały szansę sokołowianom na udział w ciekawych przedsięwzięciach, a z drugiej – promowały miasto na zewnątrz. Tamten rok i wieloletnia praca dyrektorów Sokołowskiego Ośrodka Kultury Marii Koc, a później Marcina Celińskiego sprawiły, że dziś marka Sokołowska Kultura jest wartościowa oraz rozpoznawalna i na Mazowszu, i na Podlasiu. Jednym z ambasadorów Sokołowa jest Zespół Pieśni i Tańca „Sokołowianie”, członek prestiżowej federacji CIOFFF, który tylko w tym roku reprezentował miasto na festiwalach na Tajwanie, w Albanii i w Hiszpanii.
W roku 2004 było trochę artykułów w mediach ogólnopolskich, dziwiących się: jak to Sokołów Podlaski ma być Kulturalną Stolicą Mazowsza. A dziś niech ktoś powie, że Sokołów Podlaski leży na Mazowszu, to zaraz sokołowianin sprostuje: w województwie mazowieckim, ale na Podlasiu.
Ale wracając do „Słownika języka sokołowskiego”, jest to inicjatywa Miejskiej Biblioteki Publicznej w Sokołowie Podlaskim, której patronem medialnym jest nasza redakcja. Trwają prace redakcyjne, w czasie wakacji zebrano blisko 70 określeń, które zna praktycznie każdy członek naszej lokalnej społeczności, chociaż dla osób spoza miasta niekoniecznie są one tak jasne.
Ot choćby taka „Podlasianka”. W Sokołowie nie chodzi o mieszkankę Podlasia, a o słynną restaurację u zbiegu ulic Wolności i Sadowej, w której „opito” wiele udanych interesów. Co z tego, że nie działa od ponad 30 lat, a w zabytkowym przedwojennym budynku znalazł miejsce sklep meblowy. Gdzie jest „Podlasianka” w Sokołowie wie każdy.
Sklep „Pod Bocianami” (choć ani sklepu, ani ozdobnych bocianów przy nim nie ma już od kilku dekad), „Słoneczko” (dawna restauracja), Ruskie Doły, osiedle Zory i Gałki, foksztel (dawny dworzec PKS) – te miejsca również są powszechnie znane w lokalnej społeczności. „Pod Bocianami” w PSS Społem, można było kupić „bułkę chleba”, bo taki synonim słowa bochenek u nas się przyjął. A na samych sokołowian ze starej części miasta mówiło się „kałakuty”, choć dziś to określenie nabrało raczej negatywnego znaczenia.
Gdzie jest „kamienny krąg” też łatwo się dowiemy. Niektórzy z tych, co wskażą to miejsce nie wiedzą, że oficjalna nazwa obelisku, przy którym odbywa się wiele miejskich uroczystości patriotycznych to Pomnik Czynu Niepodległościowego.
Wiele osób „z Polski” kojarzy nazwę Sokołów Podlaski przede wszystkim z wędlinami, a zwłaszcza parówkami. W mieście swój największy zakład (ponad tysiąc pracowników) i główną siedzibę ma mięsny holding „Sokołów”. Wybudowane w połowie lat 70. przez firmę Epstein z Chicago Zakłady Mięsne w Sokołowie Podlaskim od początku istnienia nazywane są kombinatem. Do „kombinatu” wiedzie szeroka, acz dziurawa ostatnio droga, zwana „zakładówką”. Ale pogłoski o tym, że w Sokołowie mamy hot-dogi jak na poniższym obrazku, są mocno przesadzone...
Po innym, ważnym dla historii miasta zakładzie pozostały tylko wspomnienia i kilka budynków z czerwonej cegły. Chodzi o Cukrownię Elżbietów, później Cukrownię Sokołów działającą w latach 1845-2004. Pod koniec lat 50. XX wieku należała do największych fabryk cukru w Polsce. Zakład padł ofiarą przemian gospodarczych w naszym kraju po 1989 r. Nie pomogły protesty pracowników i plantatorów buraków, cukrownia została zamknięta w tym samym roku, w którym Polska weszła do Unii Europejskiej.
W części obejmującej zabytkowe budynki dzięki funduszom unijnym pozyskanym za pośrednictwem Samorządu Województwa Mazowieckiego miasto stworzyło Park Przemysłowy. Nie działa on tak aktywnie, jak się spodziewano. Ostatnio pojawiły się pomysły, by zmienić charakter tego miejsca na wystawienniczo-rozrywkowo-muzealne, ale nie udało się znaleźć zainteresowanego tą koncepcją inwestora.
Cukrowni nie ma od 20 lat, ale osiedla wokół dawnej fabryki do tej pory w Sokołowie nazywane są „Melasą”. Wielu ludzi, którzy tam mieszkają z sentymentem wspomina czasy, gdy cały Sokołów jesienią pachniał buraczanymi wysłodkami.
Mamy w Sokołowie „rondo kwadrat”, czyli Plac Księdza Brzóski. Nazwa wzięła się od nietypowej organizacji ruchu na okalających go ulicach (w zasadzie lewostronnego), ale miejsce jest wyjątkowe. Na środku placu stoi obelisk, który upamiętnia tragiczne wydarzenie – egzekucję ostatniego powstańca styczniowego ks. Stanisława Brzóski i jego adiutanta Franciszka Wilczyńskiego w dniu 23 maja 1865 r. Skazańców powieszono na rynku, w obecności spędzonych na to makabryczne widowisko 10 tysięcy mieszkańców miasta i okolicznych miejscowości. Bohaterski kapłan, który walczył z Moskalami, po upadku powstania, przez wiele miesięcy był ukrywany przez okoliczną ludność. Po egzekucji pochowany został w nieznanym miejscu – i stał się inspiracją dla wielu pokoleń lokalnych patriotów. W II Rzeczpospolitej w miejscu tragicznych wydarzeń stanął pamiątkowy obelisk, ograbiony przez Niemców podczas II wojny światowej. W latach 80. mieszkańcy pomnik odbudowali i odtąd stał się on wyjątkowym miejscem spotkań dla antykomunistycznej opozycji. Ksiądz Stanisław Falkowski, legenda sokołowskiej „Solidarności” zainicjował składanie kwiatów pod pomnikiem Ks. Brzóski w rocznicę egzekucji, choć przez wiele lat kończyło się to ukaraniem go wysoką grzywną. Do dziś najważniejsze obchody związane z powstaniem styczniowym w Sokołowie Podlaskim organizuje się nie w rocznicę wybuchu zrywu (21-22 stycznia 1863), a w rocznicę stracenia księdza Brzóski (23 maja 1865).
Cetynia to też nazwa powszechnie znana sokołowianom – chodzi o rzekę, nad którą leży Sokołów, lewy dopływ Bugu, liczący nieco ponad 37 kilometrów. W ostatnich latach - gorących i suchych - słowo „rzeka” wydaje się mocno przesadzone. To leniwie snujący się przez miasto strumyczek. Symboliczny jest stojący przy ul. Siedleckiej „Nepomucen”, czyli drewniana kapliczka z figurą św. Jana Nepomucena, zbudowana w 1806 r. przez mieszkańców. Skoro ją tam postawiono, to znaczy że mieszkańcom potrzebny był orędownik podczas powodzi. Jednak i święty Nepomucen okazał się bezradny w dwóch przypadkach. Najpierw latem roku 1948, gdy nad miasto nadciągnęła ogromna ulewa, która skończyła się zalaniem wielu budynków i ogromnymi stratami. - Gdy woda opadła, na ul. Kosowskiej i Szkolnej w zagłębieniach jezdni łowiłem karasie – wspominał sokołowski regionalista Marian Pietrzak, który przez wiele lat prowadził prywatne muzeum i wydał kilka książek o mieście. Historia powtórzyła się 10 sierpnia 2018 r. Wówczas po potężnej burzy wody spłynęły do Cetyni, a jej nurt porwał obserwującego sokołowski potop 57-latka. Ciało mężczyzny woda przeniosła kilka kilometrów dalej. Te zdarzenia przypomniały, że nasi przodkowie nie bez powodu postawili kapliczkę przy Cetyni na ul. Siedleckiej...
„Nepomucen” to, niestety, jeden z nielicznych w Sokołowie zabytków. Mnóstwo zniknęło bezpowrotnie podczas bombardowania miasta w nocy z 26 na 27 lipca 1944 r. Sowieckie lotnictwo urządziło wówczas dwukrotny nalot, w którym zginęło ok. 400 mieszkańców, a ponad tysiąc zostało rannych. W gruzach legło wiele zabytkowych budynków, w tym piękny kościół pw. Św. Michała, po którym dziś zostały tylko zdjęcia.
W „Słowniku języka sokołowskiego” nie mogła nie znaleźć się „Majorka”. Wszyscy wiedzą, co to jest. Ale mało kto spoza miasta wpadłby chyba na właściwy trop, co to słowo oznacza. Żadne luksusy, wręcz przeciwnie! To mieszkania socjalne o najniższym standardzie, położone na tyłach pałacu na Przeździatce. Duża część z nich stoi dziś pusta, bo miasto rozpoczęło remont budynków i nie zdążyło dokończyć, ponieważ przedwojenni właściciele pałacu na Przeździatce odzyskali park i owe budynki, nazwane „Majorką”. Samego pałacu im nie zwrócono – siedzibę w nim ma dziś Caritas Diecezji Drohiczyńskiej, która dzięki dużym nakładom zdołała wyremontować dawny pałac, zrujnowany gdy w czasach „komuny” służył jako szpital.
Najbardziej kontrowersyjnym hasłem w słowniku z pewnością jest określenie „Złodziejowo”. To znana nam wszystkim część miasta z dużymi domami jednorodzinnymi. Kiedyś na sesji Rady Miejskiej jeden z radnych użył nazwy "Złodziejowo", nikt nie zaprotestował, opisaliśmy to wiernie na portalu, a potem były telefony od mieszkańców, którzy poczuli się tym określeniem dotknięci. Z drugiej strony jednak na internetowych stronach z ogłoszeniami znaleźć można takie opisy: „czarno-biały kot zaginął na „Złodziejowie” i nie trzeba nikomu tłumaczyć, gdzie zwierzakowi przytrafiło się nieszczęście...
Skąd taka nazwa? Niektórzy widzą związki między kradzieżami na ślimaczących się inwestycjach z czasów PRL (np. trwającej wiele lat budowie szpitala w Sokołowie), a szybkim tempem powstawania jednorodzinnych domów na „Złodziejowie”. Podobno nawet glazura położona w szpitalnych łazienkach czy pomieszczeniach socjalnych przez robotników w dzień, w nocy znikała... Ale bliżsi prawdy są chyba raczej ci (mniej liczni) sokołowianie, którzy na „Złodziejowo” mówią „Hamburg”. Wskazują tym samym, że domy szybko i okazale budowali ci, co wyjeżdżali „na saksy” - do pracy w Niemczech...
Rok 600-lecia miasta przyniósł w Sokołowie Podlaskim potężną zmianę. Po 25 latach nieprzerwanych rządów (w tym pięciu wygranych wyborach bezpośrednich na stanowisko) na emeryturę odszedł burmistrz Bogusław Karakula, przez lata związany z PiS. Nie startował w wiosennych wyborach samorządowych. W II turze głosowania, 21 kwietnia mieszkańcy zdecydowali, że burmistrzem zostanie Iwona Kublik, szefowa lokalnych struktur PO. To potężne trzęsienie ziemi w grodzie nad Cetynią. Od kilku miesięcy emocje w mieście kipią.
Przeciwnicy dotychczasowego włodarza twierdzą, że w Sokołowie skończył się „Karakulizm” - takie pojęcie też zgłoszono do sokołowskiego słownika. Łączą to określenie głównie z negatywnymi zjawiskami: wysokim zadłużeniem miasta, marazmem w inwestycjach, jednoosobowym podejmowaniem decyzji. Ale czy wraz z upływem czasu do "Karakulizmu" ludzie nie będą się odnosić z coraz większym sentymentem? Czas pokaże.
Samorząd województwa mazowieckiego jest podmiotem, który zapewnił największą pulę wkładu własnego do rządowego programu Kolej+, który zakłada rewitalizację do 2029 r. linii kolejowej z Siedlec do Sokołowa Podlaskiego. Pociągi pasażerskie (wśród nich odnotowany w słowniku jako „Lubelak” lub „Włóczęga Północy” pociąg, który jeździł z Lublina przez Siedlce, Sokołów, Olsztyn do Gdyni i Kołobrzegu) przestały do naszego miasta docierać na początku lat 90. Dworzec kolejowy zamieniony został w bibliotekę, a stacja przez którą w czasie II wojny światowej przechodziły transporty Żydów z getta w Warszawie, służy w niewielkim stopniu przewozom towarowym. Do naszego miasta po przeprowadzeniu inwestycji Kolej+ mają dotrzeć pociągi pasażerskie Kolei Mazowieckich z Siedlec. Na północ, w stronę Kosowa Lackiego, jak dawny „Włóczęga Północy” już nie pojadą, bo rozebrano tory. Ale Kolej+ to ogromna szansa na rozwój grodu nad Cetynią, większość sokołowian liczy, że nad inwestycją nie zawisną czarne chmury.
A rok jubileuszowy 600-lecia i kolejne lata zapewne przyniosą nowe hasła do „Słownika języka sokołowskiego”.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Opisu ukcesu poloneza 635/600 jak nie było - tak nie ma... Tak, tak, wiemy. Kolejka tematów do opisania, sprawy ważne i ważniejsze a felietoniści to w ogóle mogą pisać wg własnego "widzi mi się" i o czym chcą bo to ich "portal informacyjny bo nie gazeta" i dziennikarzami są tylko, jak krytykują... A Sokołów i tak ma sukces ???????????? Gratuluję wszystkim zaangażowanym tańczącym i imprezę obsługującym - szacunek dla Was za chęci.
Nie będzie. Zaproszono 1200 osób, a Pani Redaktor nie :-)
W innych mediach też nie ma żadnej informacji, także podziękowałbym w pierwszej kolejności pani burmistrz za to.
A ja zrozumiałem że na terenie byłej cukrowni rusza produkcja poloneza a to hejterzy pompują temat tańca. Sokołów potrzebuje pilnego remontu basenu, budowy ronda , remontu dróg i wiele innych inwestycji które jak słyszę zostały przesunięta na przyszły rok. Narazie na ten rok mamy tężyczkę i tzw poloneza który ma być jakimś rekordem ale jeszcze nikt nie wie jakim. Jedni mówią że rekordem Polski inni że świata a jeszcze inni Guinnessa. Uśmiechajmy się:)
Jak grono wielbiących się zrobili sobie jakieś bicie rekordu i zero jakiejkolwiek informacji w postaci plakatów na słupach czy tym podobnych rzeczach to się nie dziwcie, że nic nie ma o tym info.
Żal "lubelaka"
Ten Lubelak nie bez powodu był nazywany 'Włóczęgą Północy', on nad morze z Lublina jechał dwa dni i noc ;-) A jak kopcił dawniej! Historia!
Jeszcze jest od wielu lat „Wapniarka” - część miasta położone w województwie mazowieckie, w powiecie sokołowski, w gminie Sokołów Podlaski. Wapniarka razem z miejscowościami: Przeździatka, Podnieciecz, Wesoła, Wapniarka, Podprzywózki tworzy administracyjnie - miasto Sokołów Podlaski.W najbliższej okolicy znajdują się miejscowości: Sokołów Podlaski, Żanecin, Podkupientyn, Karlusin, Łubianki.
Opisałam tylko niewielką część haseł ze "Słownika", głównie te zgłoszone za pośrednictwem naszego portalu. Zebrano dużo więcej. Jest "Wapniarka" i wiele innych. Pani dyrektor MBP pracuje nad słownikiem.
Sokołowianie są dumni z naszego miasta! Chcielibyśmy, żeby było fajnym, przyjaznym miejscem do życia. Ciekawy artykuł, taki o nas... Coś fajnego, bez kontrowersji i narzekania...
Sokołów Podlaski w mazowieckim. Tomaszów Mazowiecki w Łódzkim. Janów Podlaski w lubelskim. Wysokie Mazowieckie w podlaksim. Taki miszmasz. Ale czasem się zastanawiam czy nie byłoby dla Sokołowa lepiej jakbyśmy zgodnie z historycznymi wskazówkami do województwa podlaskiego należeli... chyba więcej funduszy by do nas spłynęło jako do Polski Wschodniej. A tak Warszawa wskaźniki bogactwa podbiła i my tu na wschodzie poszkodowani zostaliśmy.
Słuszna uwaga! Granice obecnych województw są dość przypadkowe. Od początku traktuje się nas po macoszemu -jak dziki wschód... W Warszawie nie uważają nas za mazowsze, nie wiem jak formalnie byłoby nam w podlaskim ale na pewno nie mielibyśmy gorzej!
Nasza cukrownia na przełomie wieków radziła sobie nienajgorzej -padła nie tyle ofiarą przemian ustrojowych co właśnie wejścia do UE i ich decyzji przypominających centralne planowanie gospodarki. A wspomniane "rondo kwadrat" to wyjątkowe miejsce także z innego powodu -to jedno z nielicznych miejsc w Polsce gdzie de facto obowiązuje ruch lewostronny.
Ten "biedny" utopiony w Cetynii był wtedy pijany, ale o tym się mówi, prawda
w Sokołowie chyba każdy (przynajmniej z mojego pokolenia) wie co to "grefel". poza miastem słowo występuje jeszcze w północno-wschodniej Polsce jako "gryfel"
Ta nazwa Hamburg to akurat nie była łączona z wyjazdami zarobkowymi. Chodziło o napływowych mieszkańców nieprzyjemnie określanych jako cha.y i bura.i. Stąd to połączenie.
Dajcie już spokój Pani redaktor z tym czepianiem się, że nie opisuje super wydarzenia na melasie. Już wystarczająco opisała je osoba z tamtąd, która albo niczego nie rozumie, albo udaje, że nie rozumie. Gdyby Pani redaktor opisała to wydarzenie musiałaby napisać prawdę, że organizatorzy z jakiegoś powodu wprowadzili mieszkańców w błąd co do bicia rekordu. Okazało się, że sami nie wiedzieli jakiego. Natychmiast stałaby się wrogiem władzy i tych nawiedzonych sojuszników.
To jaki w końcu rekord został pobity?? Rekord Guinnessa, rekord Polski, rekord województwa, rekord powiatu, rekord miasta czy rekord ul.Węgrowskiej???
Rekord głupoty i myślenia oczu. To nic że ulicę dziurawe, basenu nie ma, nawet pasy na przejściach dla pieszych nie widoczne, brud w parkach i na ulicach- najbardziej w parku pod UM, staw Mazura to wysypisko butelek, place zabaw zdewastowane. Wyrzucanie pieniędzy na takie głupoty a niby pusta kasa.
Są jeszcze w Sokołowie podl " Kurodusy"
Pozytywny przekaz, a ten kamienny krąg to w Parku Adasia :)
A do czego potrzebne komuś w Sokołowie pasy na przejściach. Toż jeden z radnych pokazał, że przechodzić można gdzie się chce i jak się chce.
Pozwolę sobie na lekką polemikę z Autorką artykułu. Kulturalna Stolica Mazowsza ..... ufff.... ile to już lat temu było ? Dziś z tą kulturą jest jak z drogami, basenem i wieloma innymi kwestiami. Dzięki pracy Marii Koc i Marcina Celińskiego ? Co do osoby Pani poseł Marii Koc to powiem, że o ile dla Węgrowa faktycznie zrobiła dużo, o tyle dla Sokołowa Podlaskiego jakoś bardzo się nie przysłużyła w moim odczuciu. Co do Pana Dyrektora Marcina Celińskiego i kierowanej przez niego instytucji mam jednak zastrzeżenia. Dziś Sokołowski Ośrodek Kultury nie posiada oferty dla ludzi młodych i w średnim wieku, nie licząc kina. Zespół Sokołowianie jest w zasadzie jedynym rodzynkiem na tej pustyni ale trzeba też pamiętać, że to trochę jak z Cepelią - fajne, nawet ładne, ale nie na co dzień.
Zgadzam się z Twoim komentarzem chociaż za rzadów Marii Koc trochę w naszym SOKu więcej się działo pisałem już o tym były zapraszane znane zespoły na Dni Sokołowa przy Gamie fajne rockowe koncerty na sali widowiskowej / cykl Doors Open Festiwal i Epicentrum / niestety zostało to zlikwidowane także oferta koncertowa szczególnie dla odbiorców młodych i w średnim wieku do poprawki bo jeśli chodzi o nowości filmowe czy kółka zainteresowań to tu jest wszystko na wysokim poziomie
Ktoś tu ma bardzo krótką pamięć. Za czasów kiedy p.Koc była dyrektorem SOK został odremontowany zarówno wewnątrz jak o zewnątrz budynku. Co do p.Celińskiego to można go lubić lub nie. To kwestia gustu, a podobno z gustami się nie dyskutuje. Jednak obecne nasz SOK jest obecnie jednym z najlepiej działających ośrodków w regionie. Jeżeli chodzi o co dla młodych, to jak ktoś chce to zawsze znajdzie coś dla siebie. Było tyle ciekawych koncertów zarówno w ośrodku jak i na trawniku kulturalnym. Tylko trzeba było przyjść a nie narzekać. Kilka dni temu był wspaniały koncert jazzowy. Ludzi było bardzo mało. Dzisiaj też jest koncert Domagały. Trzeba tylko się wybrać do SOK.
Owszem, jest ,,Trawnik Kulturalny" - sam niejednokrotnie byłem na koncertach oraz na seansach filmowych, tutaj pełna zgoda. Tylko, że te wydarzenia odbywają się wyłącznie w czasie wakacji a przez resztę okresu roku jest posucha. W Sokołowie obecnie mieszkam, tutaj się uczyłem i stąd wyjechałem na przeszło 10 lat i stwierdzam, że w tym czasie dużo się tu w kwestii kultury zmieniło - i to nie koniecznie na lepsze. Pamiętam koncerty z okazji ,,Dni Sokołowa" czy ,,Lata z Radiem", coś się w mieście działo. Dziś tego już nie widzę - od kilku lat zresztą. Te negatywne (w moim odczuciu) zmiany zaszły właśnie za kadencji Pana Dyrektora Celińskiego. Nie jestem w żadnym zakresie jego krytykiem, szanuję jego poglądy polityczne ale nie da się też ukryć, że w obecnym stanie rzeczy jest on (jego osoba) elementem ,,niepasującym do układanki", obcym. Sam byłem w podobnej sytuacji bowiem do roku 2015 pełniłem troszkę podobną funkcję (uzależnioną od polityki). Kiedy jednak przyszła zmiana władzy to ja sam złożyłem rezygnację i nie czekałem, aż ktoś mnie odwoła. Czasami trzeba zrobić jeden krok wstecz aby później wykonać dwa kroki do przodu. W mojej opinii Pan Dyrektor Celiński nie jest ostatnim bojownikiem o sokołowską kulturę a jego trwanie na stanowisku szkodzi tylko i wyłącznie instytucji, którą zarządza. Z jego doświadczeniem oraz koneksjami bez problemu znajdzie pracę gdzie indziej. Minister Józef Beck powiedział kiedyś cyt. ,,jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor ! " Te słowa dedykuję Panu Dyrektorowi Celińskiemu i czynię to w gruncie rzeczy życzliwie.
Może nie najlepszy w regionie, ale daje radę. Jednak MGOK Drohiczyn bije na głowę w regionie mniejszym i większym inne ośrodki kultury
Ja też chodziłem na wybrane koncerty trawnikowe / najczęściej rockowe / niestety z sali widowiskowej te koncerty zniknęły całkowicie teraz zostało mi jedynie Motoserce bo poza trawnikiem latem na sali jest straszna monotonia sa tam w przewadze tylko koncerty Voci i Sokołowian a o młodych i odbiorcach w średnim wieku zapomniano