Reklama

Burza na sesji powiatowej przez program naprawczy szpitala

21/11/2017 07:04

Radni z opozycyjnego klubu PiS, oburzeni tym, że nie mogli na sesji Rady Powiatu Sokołowskiego swobodnie dyskutować nad planem naprawczym szpitala, na znak protestu opuścili salę obrad. Zarzucili przewodniczącemu Jarosławowi Puścionowi niewłaściwe prowadzenie obrad.

Radni z opozycyjnego klubu PiS, oburzeni tym, że nie mogli na sesji Rady Powiatu Sokołowskiego swobodnie dyskutować nad planem naprawczym szpitala, na znak protestu opuścili salę obrad. Zarzucili przewodniczącemu Jarosławowi Puścionowi niewłaściwe prowadzenie obrad.

Program naprawczy SP ZOZ w Sokołowie Podlaskim musiał zostać uchwalony, bo strata zakładu za rok 2016 była większa niż kapitał własny. 

Pytania i odpowiedzi
Gdy doszło do tego punktu obrad, pytania zdążyło zadać czworo radnych reprezentujących szeregi PiS. Pytali m.in. o zobowiązania jakie ma szpital, pieniądze za nadwykonania zapłacone przez NFZ i to, co nie zostało uregulowane oraz o przyszłość projektu DDOM po tym, jak skończą się pieniądze z ministerstwa zdrowia. Radny Marian Koć przy tym ostatnim pytaniu zaznaczył, że zadawał je już na komisji zdrowia, ale nie dostał odpowiedzi. Jacek Odziemczyk z kolei chciał wiedzieć, co dyrektor Ewa Wojciechowska miała na myśli, wpisując do planu „wzmocnienie autorytetu i pozycji dyrektora”. Zasugerował też, że może lepiej byłoby zamiast tworzyć fundusz na premie, zwrócić pieniądze tym pracownikom, którzy oddali je w 2013 r., by ratować szpital. Bogdan Czarnocki pytał, czy nie jest możliwe renegocjowanie umów z podmiotami zewnętrznymi, świadczącymi usługi da szpitala. Ewa Kraska zapytała zaś o zwiększanie przychodów szpitala. Po zadaniu tych pytań, przewodniczący Jarosław Puścion ogłosił przerwę i po niej przyszedł czas na odpowiedzi.
Dyrektor Ewa Wojciechowska podkreśliła, że wynajem firmy zewnętrznej do sprzątania jest tańszy niż zatrudnianie własnych pracowników. Do posunięć oszczędnościowych w ostatnim czasie zaliczyła też zamontowanie bramek na parkingu, które pozwoliły zmniejszyć koszty ochrony. Odpowiadając na pytanie radnego Kocia wyjaśniła, że "osobodzień" w DDOM to koszt 115 zł. Nadal nie wiadomo, czy uda się pozyskać fundusze na kontynuowanie projektu, który zaplanowany był na 3 lata. Jeśli nie - pacjenci będą musieli sami pokrywać koszty pobytu.

- Co do planu naprawczego to tłumaczyłam już, że trudno wymyślić coś nowego, bo jesteśmy po restrukturyzacji zakładu. Oszczędności zrobiliśmy ogromne – w 2012 r. zmniejszyliśmy koszty o 8 mln zł, a w 2013 r. – o kolejne 2 mln. Trudno coś dalej wymyślać. Termomodernizacja jest zrobiona, wodę mamy ze swojego źródła, sami ją podgrzewamy – mówiła pani dyrektor. Podkreśliła, że plan naprawczy to „wymysł nowej ustawy” podobnie jak raport finansowy. – Raport był aktualny na tamtą chwilę [30 maja2017], dziś strata zmniejszyła się o 430 tys. zł, a wiemy, że będzie lepiej, bo mamy informację, że dostaniemy 800 tys. zł. Nie zrzekamy się też kolejnych nadwykonań. NFZ mazowiecki dostał ostatnio 80 mln zł i oprócz aktualnych, ma też płacić nadwykonania z poprzednich lat. Ale nie wiemy, na ile pieniędzy wystarczy. W sądzie mamy z NFZ sprawę o zapłatę zaległych 3,2 mln zł, pojechała tam ciężarówka dokumentów, rzeczoznawcy to analizują, końca nie widać. Jeśli będzie propozycja ugody na 50-70 proc., to pewnie się na to zgodzimy. Jeśli chodzi o to nieszczęsne sformułowanie o „umacnianiu autorytetu dyrektora”, to chodziło nam o to, że spotykamy się na komisjach z radnymi i tylko krytykujecie państwo i ja się tłumaczę. A my chcemy współpracować konstruktywnie. Może państwo coś byście nam podpowiedzieli. Oczywiście współpraca z powiatem układa się w miarę prawidłowo, ale oczekiwania dyrektora zawsze będą takie, żeby powiat dołożył nam więcej niż teraz. Bo potrzeby mamy przeogromne.

Dyrektor Wojciechowska poruszyła jeszcze kilka innych wątków, m.in. sprawę braku dostatecznej liczby lekarzy i pielęgniarek oraz zbyt niskiej wyceny punktu przez NFZ. Kolejnych pytań radnym przewodniczący Puścion nie pozwolił zadać. Zamknął dyskusję i przeszedł do głosowania. W nim 9 radnych z koalicji PSL-PO poparło program naprawczy, 8 z PiS było przeciw.

8 wyszło z sali
Kolejnym punktem na sesji było uchwalenie nowego statutu SP ZOZ. Radny Bogdan Czarnocki zwrócił uwagę, że w porównaniu do starej wersji, usunięto wiele punktów, brakuje m.in. zadań Rady Społecznej SP ZOZ, wykreślono też listę oddziałów szpitalnych. W kuluarach radni opozycji nazwali wprost ten dokument „bublem prawnym”. Ale radca prawny Witold Kosowski ocenił, że statut ma wszystko, co mieć powinien.

Jacek Odziemczyk poprosił o krótką przerwę i po wznowieniu obrad zabrał głos. - Po raz kolejny stanowczo protestuję przeciwko temu, jak pan przewodniczący prowadzi obrady – podkreślił. - Pani dyrektor mówi, że my krytykujemy tylko, nie ma żadnych rozmów. Twierdzi, że radny Marian Koć za każdym razem zadaje te same pytania, pozwala sobie na odzywki „nie wiem, czemu jeszcze raz odpowiadam”, pozwala sobie prześmiewczo naśladować radnego Kocia, robi sobie centralnie żarty z rady. A pan przewodniczący nie pozwala nam się nawet do tego odnieść, zamyka nam usta. Tak się, proszę pana, nie robi. Jesteśmy radnymi Rady Powiatu Sokołowskiego i tak, jak pan, mamy mandat mieszkańców. Ad vocem każdy radny ma prawo odnieść się do tego, co mówi pani dyrektor. I jeśli pan mówi nam nie, to my w takiej sesji uczestniczyć nie chcemy. W związku z tym opuszczamy salę obrad, a pani niech dalej sobie prowadzi tę sesję w sposób, jaki pan uważa za słuszny i zamyka usta, komu chce – dodał. Po tych słowach 8 radnych wyszło z sali.

Do pustych krzeseł
Pod koniec sesji sytuację skomentowali starosta Leszek Iwaniuk i sam przewodniczący rady.

- Jestem bardzo zbulwersowany tym, że radni klubu PiS opuszczają salę obrad, tłumacząc to nieprawidłowościami w sposobie prowadzenia sesji. Stwierdzam, ze sesja prowadzona jest z sposób bardzo dobry i przejrzysty. Pan przewodniczący prosił o zadawanie pytań, zamknął ten punkt, poprosił o odpowiedź panią dyrektor i zamknął ten punkt. Państwo radni chcieli dalej ciągnąć ten punkt. Mieszkańcy wszystkich nas wybierają i wszyscy powinniśmy decydować o tym, co i jak tutaj się dzieje. Z tej demonstracji nic dobrego nie ma, powstaje tylko ferment. Myślę, że to się nie będzie więcej zdarzać, a pan przewodniczący prawa nie naruszył – mówił Leszek Iwaniuk.

- Na pewno odniosę się do tej sytuacji na najbliższej sesji - zapowiedział Jarosław Puścion. - Ale ja lubię się opierać na faktach, a nie na pomówieniach i insynuacjach i te fakty wszystkim przedstawię. Główny spór dotyczył dzisiaj tego, czy przekształcić sesję w jarmark, czy nie. Nie ma mojej zgody na przekształcenie sesji w jarmark. Od tego są posiedzenia komisji, na których można dyskutować w dowolny sposób. Dziwi mnie jeszcze, że jedna strona może powiedzieć o drugiej wszystko, a druga nie – mówił. - Chętnie poddam się krytyce i ocenie, bo nie ma ludzi doskonałych i ja też nie jestem doskonały. Natomiast podkreślam, że nie ma mojej zgody na przekształcenie obrad rady na jarmark. Próbowano mi zarzucać, że działam politycznie, ale nie wiem, co to znaczy. Jeśli państwo uznacie, że nie nadaję się na stanowisko przewodniczącego, zrzeknę się go natychmiast, bo nie jestem do niego przyklejony ani przywiązany. Podyskutujemy na ten temat, jak będzie druga strona, ale na pewno w sposób kulturalny – zakończył wątek przewodniczący.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo




Reklama
Wróć do