
Dziś kolejna relacja o leczeniu osób z koronawirusem w sokołowskim szpitalu. Tym razem swoje odczucia przekazała nam córka pacjentki. Jej mama z uwagi na swój stan zdrowia nie mogła samodzielnie wykonać podstawowych czynności. A najbliżsi nie mieli z nią kontaktu...
Dziś kolejna relacja o leczeniu osób z koronawirusem w sokołowskim szpitalu. Tym razem swoje odczucia przekazała nam córki pacjentki, która z uwagi na swój stan zdrowia nie mogła samodzielnie wykonać podstawowych czynności. A najbliżsi nie mieli z nią kontaktu...
Moja mama dostała udaru. W ciężkim stanie została zabrana karetką do szpitala. Najpierw trafiła na czerwoną strefę, żeby wykluczyć COVID-19 – mama bowiem była „podejrzana” z powodu gorączki (choć miała inne typowe dla udaru oznaki – m.in. niedowład lewej strony ciała, opadnięty kącik ust, brak słownego kontaktu). Po trzech dniach dowiedzieliśmy się w punkcie informacyjnym (przy bocznym wejściu do szpitala - przez domofon), że została przewieziona na neurologię – na szczęście z wynikiem negatywnym, jeśli chodzi o koronawirusa.
Niestety, do dziś nie wiemy jak wyglądało jej leczenie przez ten czas. Przez pierwsze dni z mamą nie mieliśmy żadnego kontaktu. Zadzwoniłam do punktu pielęgniarskiego z prośbą o pomoc, bo mama zapomniała jak obsługiwać telefon (wiedzieliśmy, że już mówi). Panie odpowiedziały, że nie są od tego, by komuś ładować telefon, czy łączyć z rodziną, mają inne zajęcia. Na szczęście po kilku dniach udało nam się dodzwonić.
Następnie mama trafiła na rehabilitację, bo jej stan się nieco poprawił. Zaczęła powoli chodzić przy balkoniku, potrzebowała jednak nadal pomocy przy podstawowych czynnościach, jak jedzenie, kładzenie się do łóżka, wstawanie na rehabilitację. Wszystko zaczęło powoli iść w dobrym kierunku.
Niestety, po ponad 2 tygodniach Mama została zakażona koronawirusem. Nie wiemy, jak to się stało – przecież wszyscy pacjenci, którzy byli na oddziale trafili tam z wynikiem negatywnym i nie mieli szans na bezpośredni kontakt z rodziną – reszty możemy się domyślać. Rehabilitacja musiała zostać przerwana. Nie było możliwości przeniesienia mamy do innego szpitala, bowiem COVID-19 przebiegał bezobjawowo – co trochę jest dziwne, biorąc pod uwagę liczne schorzenia mamy i osłabiony organizm po udarze.
O pozytywnym wyniku testu dowiedzieliśmy się w czwartek, a już w piątek zadzwoniono do nas z informacją, że mama zostanie tego dnia wypisana do domu. Nikogo nie interesowało, że może dojść do zarażenia osób zdrowych, czy będzie miał ktoś się nią zająć. Nie. Powiedziano nam, że należy jak najszybciej zwolnić miejsce dla „objawowych”, a mama może „dochodzić” do siebie w domu i że wcale nie musi dojść do zarażenia pozostałych domowników („nie musi” – w znaczeniu „ale może”). Stanowczo się temu jako rodzina sprzeciwiliśmy. Pan doktor na szczęście zgodził się zostawić mamę dłużej.
Mama przez kilka dni leżała ponownie na strefie czerwonej. Nie wiemy, co tam dokładnie się działo. Z relacji mamy wiemy, że musiała na przykład kilkakrotnie prosić o zmianę pampersa, czy o tabletkę od bólu głowy. Leżała tan przez 7 dni. Zjadła – dobrze, nie zjadła – też dobrze. Żołądek jej się zamknął i zaczęły się wymioty przy próbach zjedzenia czegokolwiek. Nikt nas o tym nie poinformował. Nikt. Po rozładowaniu się telefonu ponownie straciliśmy z mamą kontakt. Nie znalazła się żadna osoba, która podłączyłaby mamie telefon i umożliwiłaby rozmowę z najbliższą rodziną.
W kolejny czwartek dostaliśmy informację, że mama zostanie karetką odtransportowana do domu. Czekaliśmy cały dzień. Obolałą, z opuchniętymi do granic możliwości nogami (mama mogła włożyć na stopy tylko skarpety, żadne buty nie wchodziły), osłabioną i wymiotującą przywieziono do domu przed godziną 23. Czy w takim stanie i o tej godzinie niepełnosprawni ludzie w podeszłym wieku powinni trafiać do domów? Czy tak powinien wyglądać system opieki zdrowotnej? Myślę, że każdy sam powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie.
IMIĘ I NAZWISKO DO WIADOMOŚCI REDAKCJI
Zachęcamy mieszkańców powiatu, którzy chcą podzielić się swoimi relacjami z leczenia koronawirusa do kontaktu z redakcją: mail [email protected]
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
I w końcu prawda o śpitalu. Przepis na poprawę działalności tej instytucji?Poprawić jakość leczenia albo zamknąć dla dobra pacjentów. Przede wszystkim wymienić starostwo, dyrekcję zatrudnić fachowców (przykład Siedlce, Węgrów), zatrudnić nowych lekarzy, z doświadczeniem i wiedzą (np. z Warszawy, Siedlec) ale na etatach a nie kontraktach, wypowiedziedzieć umowy z firmami outsourcingowymi i usługi wykonywać samemu (będzie taniej i będzie wpływ na jakość). Poprawić wizerunek szpitala, juz nie śpitala. Da się?
W tym szpitalu pacjentów traktuje się jak zło konieczne
Bardzo podobna sytuacja była z moją mamą tylko na oddziale wewnętrznym i moja mama nie ma telefonu pielęgniarki na punkcie były delikatnie mówiąc niegrzeczne gdy dzwoniłam z pytaniem co podać mamie usłyszałam że sama powinnam wiedzieć one nie są od informacji
Omijajcie ten szpital !!!!!!!!!
Ryba psuje się od głowy, gdzie jest dyrekcja ???
może czeka na nagrody
najgorszym lekarzem na oddziale wewnetrznym jest doktor Pierzchlewska.
Wredna baba
Dobrze że jej nie wynieśli przed szpital i nie zostawili na ławce.
Jak chodzisz na prywatne wizyty do ordynatora to bedą leczyć a jak nie to olewają.Tak jest na odziale wewnętrznym
Macie v-ce Kraskę, gonić dziada...
Vi-ce to tylko szczepionka,szczepionka ,szczepionka
Wypisałam się na własną prośbę i dobrze zrobiłam bo by mnie wykończyli. Dopiero w siedleckim szpitalu postawili właściwą diagnozę i tam mnie wyleczyli
Fatalny poziom leczenia w szpitalu ,rozwalony PKS ,Sadowska nie sprawdziła się na stanowisku starosty.
dno, ale nagrody zostaną przydzielone bo się nalezo
Najgorszemu wrogowi nie zyczę aby trafił do tej umieralni
Jaka dyrekcja ..tacy lekarze i takie leczenie ...konowały
Leżałem teraz na wew. na Cowid. od 22 - 27 listopada. Prawie trzy tygodnie przed szpitalem w domu leczyłem się sam - nie dałem rady. Podłączyć ładowarkę przez ,, personel ,, komórkę - zapomni, Mi nie pozwolono dzwonić z konta korytarza. Dwóch w sali i obaj mamy telefony - tak nie da się rozmawiać, ja w dodatku mam wiadomość o śmierci mamy brata [ nie Cowid ] , a pielęgniarka goni mnie jak małolata do sali [ a mam 63 lata ]. następna próba - to samo. Nie odpuszczę tego , w poniedziałek uruchamiam Tyg. Siedlecki -- będzie znów artykuł jak z brakiem kolacji.
Zauważyłeś może ze jest epidemia i nie chodzi się po salach i korytarzu. Pielęgniarka zwracała uwagę dla Twojego dobra. Pisz smsy w szpitalu i zachowuje się jak w czasie epidemii.
Jezdzi nową ,, furą ,, za 200 tysiaki.
Dziadek poszedł na wewnętrzny na badania a po dwóch tygodniach wypisali go z zapaleniem płuc. Dobrze że trafił w ręce lekarzy z Klimowizny bo pewnie by już nie żył. Na Klimowiznie lekarze i personel podchodzą do pacjenta z sercem i oddaniem. Lekarze z sokołowskiego szpitala powinni się od nich uczyć.
Po zmianie władzy w starostwie leczenie w sokołowskim szpitalu drastycznie się pogorszyło. A co robi pani Sadowska i pan Odziemczyk ? Zajmują się zakupem samochodu bo dla nich to artykuł pierwszej potrzeby.
Dlaczego Zarzad powiatu odcina się od działań szpitala ??? Dlaczego ???
Każdy tylko narzeka. Są procedury których trzeba przestrzegać! Jest taka sytuacja. Nie ma chodzenia po oddziale na spacery bo taki jest nakaz z góry. Złość bo pielęgniarka nie chce ładować telefonu? W tym czasie ta pielęgniarka ma tysiąc innych obowiązków. Przez covid wszystko działa inaczej. Wszystko się kończy. Nie mają środków ochrony a one też są ludźmi i też się mają prawo o siebie bać. Idź jedna z drugą popracuj przez 24 godziny w takich warunkach. Będziesz za pewne najmilsza pielęgniarka na świecie.
Kultury nie trzeba się uczyć tylko się ją ma lub nie. Przez covid wszystko działa inaczej, to żadna nowość. Jednak kasjerki w biedronce pracują także nocami i covidowych dodatków nie dostają, muszą znosić fochy klientów i również mają prawo się o siebie bać. Ryzyko takie samo a standardy obsługi zupełnie inne.
Dlaczego Zarząd Powiatu nie reaguje na rażące przypadki nieludzkiego traktowania pacjentów w sokołowskim szpitalu ???
Zgadzam się. Dlaczego???!!!
Bo zlikwidowali wydział zarządzania kryzysowego :)
Bo szukają nowego auta teraz
za dużo wymagacie od powiatu
Bzdura! Nie wychwalaj Klimowizny, bo tam to dopiero jest poziom leczenia! Pacjenci z Węgrowa tłumnie walą do Sokołowa bo wiedzą, że tam pomocy nie dostaną!!!!!!
A można zapytać w jakim Ty żyjesz świecie? Bo ten właśnie szpital uratował mi życie. Dosłownie, ponad miesiąc temu. Chcesz poznać szczegóły? Jeszcze wkrótce poczytasz. Obiecuję.
a ja mam inne zadmie o Węgrowie dobre
Takich pytań jak Twoje można zadać wiele. Dlaczego starostwo najpierw popiera zbiórkę pieniędzy a później ją krytykuje? Dlaczego to starostwo nie sfinansuje zakupów tylko szpital musi prosić o pomoc? Dlaczego przedkłada się inne wydatki nad wydatki na szpital?
Na szpital, to można walić i walić kasę bez końca ,tylko nic z tego nie wynika.Przecież witaminą C nie będą was leczyć, bo to za tanio,teraz to tylko procedura,procedurę pogania,
Niestety ,ale takich mamy ministrantów od zdrowia,i nic się nie zmieni,tylko będzie jeszcze gorzej.Oni o niczym innym nie mówią,tylko o głupotach(testy,testy,testy)(szczepionka,szczepionka szczepionka,maseczki ,maseczki ,maseczki takie lekarstwa nam wynależli.
A ja nie spacerowałem , wiedziałem że nie jestem w sanatorium. Rozmawiałem przez telefon w końcu korytarza. Pielęgniarek i salowych było z sześć osób. Nikomu to nie przeszkadzało tylko jednej , i dzwoniłem z ,, kibla ,,. Ale TA pielęgniarka na klatkę schodową na papieroska często wychodziła - jak lekko zwróciłem JEJ uwagę ,, olała to z uśmiechem ,, taka bezczelna. Nie życzę CI takiej sytuacji. Pozdrawiam wszystkich ,, ozdrowieńców ,,.
A co Cie obchodzi jak pielęgniarka pali? Szkoda Ci?
Klatka schodowa to nie pomieszczenie wyznaczone do palenia papierosów. Nie muszę wąchać smrodów. To szpital a nie ławka w parku.
Bo ,, NIE ,, I nie szkoda.