
... śpiewała m.in. na koncercie Estrady Warszawskiej w Powiatowym Domu Kultury w Sokołowie Halina Kunicka. Koncert prowadził legendarny konferansjer Lucjan Kydryński - mąż znakomitej piosenkarki.
... śpiewała m.in. na koncercie Estrady Warszawskiej w Powiatowym Domu Kultury w Sokołowie Halina Kunicka. Koncert prowadził legendarny konferansjer Lucjan Kydryński - mąż znakomitej piosenkarki.
To prawdziwa piosenka. W wykonaniu Kunickiej stała się szlagierem czasów PRL. Bilety na koncert kosztowały po 15 i po 17 zł, z czego połowę lub w całości pokrywały rady zakładowe związków zawodowych.
Zamiast na koncert - pod "Bociany"
Bywało, że obdarowani darmowymi biletami pracownicy zakładów przed domem kultury odsprzedawali je miłośnikom muzyki, rezygnując z koncertu na rzecz wizyty w pobliskim sklepie monopolowym o wdzięcznej nawie ?Bociany?. Cóż było robić? Klasa robotnicza mimo wielu udogodnień i zachęt nie zawsze dawała się skusić na obcowanie z kulturą. Za to w sprawozdaniach wszystko grało.
Nigdy nie brakowało widzów na koncertach i spektaklach teatralnych. W Sokołowie koncertowali największe polskie i zagraniczne gwiazdy estrady. W sali widowiskowej, mającej 420 miejsc, upychało się na dostawionych krzesłach nawet 600 widzów. Sokołowianie zapewne pamiętają koncerty orkiestry Polskiego Radia Stefana Rachonia z Ireną Santor, czechosłowackiej orkiestry Gustawa Broma z Helena Vondraczkową i Karelem Gottem, węgierskiego zespołu z czołówki światowej listy przebojów ?Lokomotiv", orkiestry i chóru filharmoników z Nowosybirska odległego od Sokołowa o, bagatela, 6 000 km.
Dlaczego bez sukcesów?
Miłośnicy instrumentów dętych wspominają koncerty na stadionie reprezentacyjnych orkiestr Wojska Polskiego, orkiestr milicyjnych, strażackich i zakładowych, grających na kolejnych festiwalach orkiestr dętych województwa siedleckiego. Honoru naszego miasta broniła na tych konkursach orkiestra Ochotniczej Straży Pożarnej. Niestety, bez większych sukcesów, z wyjątkiem 4. miejsca w 1979 roku i nagrody w wysokości 10 000 zł na Wojewódzkim Festiwalu Orkiestr OSP w Siedlcach.
Bywało mi przykro, gdy wśród zespołów nagradzanych dyplomami, pieniędzmi i instrumentami muzycznymi brakowało muzyków z Sokołowa. Najczęściej łowcami nagród były orkiestry z Siedlec, Łukowa, Garwolina, Mińska Mazowieckiego i? Stoczka Łukowskiego.
Najbardziej oczekiwanymi nagrodami były instrumenty muzyczne. W tamtych czasach nieosiągalne. Raz udało się zdobyć dwie trąbki i klarnet przemycony z Czechosłowacji przez wicewojewodę dr Marka Zelenta, który wymienił z czeskimi pożarnikami poszukiwane przez nich strażackie węże na instrumenty firmy Amati.
Dociekałem przyczyn słabego poziomu naszych orkiestr w odniesieniu do czeskich i słowackich "dychowek? w rozmowach z fachowcami Markiem Zajfrydem ? kapelmistrzem orkiestry garnizonu siedleckiego, Maćkiem Dziekońskim ? instruktorem muzyki w Centrum Kultury i Sztuki, Konstantym Domagałą - organizatorem i dyrektorem Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia w Siedlcach. Z rozmów tych wynikało jedno: Sokołów nie prowadzi żadnej formy kształcenia muzycznego dzieci i młodzieży. Nie prowadzi, bo nie ma kadr - nauczycieli muzyki, kapelmistrzów, instruktorów muzyki. Władze miasta i powiatu przypominajły sobie o orkiestrze, gdy trzeba kogoś z zasłużonych odprowadzić na wieczny spoczynek bądź zagrać hymn na akademii, czy marsza na defiladzie. Żeby zapewnić mieszkanie i zatrudnienie dobremu kapelmistrzowi, to był problem zbyt trudny do rozwiązania. Jak czytam kroniki OSP, kiedyś, w daleko trudniejszych czasach, radzono sobie lepiej ze wszystkimi problemami. Zdobywano nowe i remontowano stare instrumenty muzyczne. W sobotnio-niedzielne popołudnia grano walce, polonezy i marsze w altanie na skwerze przy ulicy Kilińskiego. Nawet w czasie okupacji orkiestra dęta OSP grała w Sokołowie, dając przykrywkę wielu druhom zaangażowanym w działalność konspiracyjną,j ak np. dh. Aleksandrowi Zadrożnemu, prowadzącemu prace wywiadowczą dla AK w niemieckim szpitalu, mieszczącym się w budynku Gimnazjum Salezjanów (dziś siedziba sądu).
Ważne nazwiska
Jaka jest kondycja i poziom artystyczny orkiestry dzisiaj ? nie wiem. Wiem natomiast, że jak każda forma aktywności społecznej, orkiestra ta zasługuje na szacunek i konkretną pomoc. Z szacunku dla ich społecznej pracy, by ocalić od zapomnienia, przywołuję nazwiska kolejnych kapelmistrzów sokołowskiej orkiestry.
W czasie pierwszej wojny światowej, dzieląc czas na pełnienie obowiązków Straży Obywatelskiej i próby orkiestry, w drewnianej remizie przy ulicy Kosowskiej kierował orkiestrą dh Władysław Włodarski, a pomagał mu grający na wielu instrumentach dh Kazimierz Stefaniak. Następnie batutę przejęli druhowie Aleksander Michalak i Józef Szwalbe. Ze zbiórek społecznych kupiono kilka instrumentów, umożliwiających wzrost liczebny orkiestry do 30 muzyków. Dobrze szkolony i prowadzony zespól uzyskał w 1937 roku bardzo wysoki poziom muzyczny. Dyrygował wówczas orkiestrą Wiktor Langowski ? ojciec mojego przyjaciela z dzieciństwa - Michała. Orkiestra była angażowana na uroczystości państwowe i religijne. Grała w kościołach, na majówkach, zabawach i loteriach. Posiadała własną świetlice z szafami na instrumenty oraz pulpity krzesła i mundury. Próby odbywały się budynku magistratu przy ulicy Długiej.
Po okupacji, już 1946 roku, Aleksander Zadrożny, Mieczysław Leoniak i Wiktor Teleńczuk zdecydowali się zbierać datki pieniężne na zakup i remont instrumentów. Przez okres zimy 1946/47 zebrano na ten cel 97 280 zł, co daje dobre świadectwo ofiarności, przecież biednych sokołowian. Józef Pietrzykowski, Tadeusz Jastrzębski i Jan Królikowski przekazali na wyposażenie orkiestry klarnet, waltornie i altówkę. W kwietniu 1946 roku na rezurekcji w kościele św. Rocha orkiestra zagrała swój pierwszy po wojnie koncert. Słuchając ?Jeszcze Polska nie zginęła? i ?Roty? wielu sokołowianom popłynęły z oczu łzy. Gratulacjom i podziękowaniom nie było końca. Po nabożeństwie, przy dźwiękach starych marszów i piosenek mieszkańcy Sokołowa tłumnie odprowadzili orkiestrę do jej siedziby.
Projektory za instrumenty
Kolejnymi dyrygentami aż do 1953 roku byli Władysław Prus, Stefan Fronczak, Bronisław Siennicki, Józef Piszczyk i Jan Michalski. W tymże roku z orkiestry odeszli wyszkoleni w niej młodzi muzycy m.in. Stefan Kupisz,Włodek Armanowski, Zbyszek Tomczuk, Edek Świsłowski - do organizowanej na polecenie władz orkiestry hufca ?Służby Polsce". Po rozwiązaniu tej formacji, mającej wielki wkład w dzieło odbudowy zniszczonego wojną i okupacją kraju, orkiestra przestała istnieć, a jej wyposażenie przekazano do Państwowych Ośrodków Maszynowych w Nowym Dworze i w Sokołowie.
W 1957 roku Wydział Kultury i Sztuki PPRN przekazał zarządowi OSP 37 instrumentów przejętych z POM-u, z których ledwie 17 nadawało się do użytku. Po kilkuletnie przerwie, pod batutą Wiktora Langowskiego, orkiestra Ochotniczej Straży Pożarnej w Sokołowie rozpoczęła próby i szkolenie nowych członków. Z powodu postępującego niedowładu prawej ręki Wiktor Langowski zmuszony był przekazać batutę Kazimierzowi Dubniakowi.
Do 1978 roku Sokołów miał dwie orkiestry. Drugą była też strażacka orkiestra Cukrowni Sokołów, rozwiązana z powodu braku pieniędzy przez sponsora, jakim był największy wówczas zakład pracy w Sokołowie. Prezes Powiatowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych pan Lucjan Marasek zdecydował o połączeniu obu orkiestr. Skrupulatni księgowi Cukrowni nie godzili się jednak na przekazanie instrumentów. Na prośbę Lucjana Maraska podjąłem negocjację w tej sprawie z p. Zbigniewem Trompczyńskim, kierownikiem klubu ?Cukrownik?. Kino w klubie wyposażone było w projektory 16 M/M co ograniczało dostęp do wielu fabularnych filmów. Zakupiłem i przekazałem klubowi dwa radzieckie projektory K N-35.W zamian klub przekazał orkiestrze cały zestaw doskonałych instrumentów.
Pozostał problem znalezienia fachowego dyrygenta. Udało mi się namówić na to stanowisko por. mgr. Marka Zajfryda, prowadzącego orkiestrę garnizonową WP w Siedlcach. Ale o wybitnie uzdolnionego młodego dyrygenta upomniało się wojsko i powierzyło mu prowadzenie reprezentacyjnej orkiestry podhalańczyków w Krakowie. Odtąd mogliśmy jedynie podziwiać maestrię i kunszt tej orkiestry w transmitowanych przez TV musztrach paradnych.
Muzyka łagodzi obyczaje...
"Jest w orkiestrach dętych jakaś siła?. To prawda. Trzeba ją tylko wyzwolić i upowszechnić. Wtedy wszyscy, i grający, i słuchający poczują się silniejsi i weselsi. Teraz jest o wiele łatwiej. Nie ma problemów z nabyciem instrumentów, nie ma problemów z dyrygentami. Lokalami na próby i występy. Czemu więc tak rzadko słychać na ulicach, parkach i w lokalach Sokołowa muzykę? Powinni o tym pomyśleć ludzie odpowiedzialni za kulturę i kondycje społeczną. Wszak muzyka łagodzi obyczaje. Te zaś nie są u nas najlepsze....
WACŁAW KRUSZEWSKI
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie