Reklama

Krzemień 1792, Jagodnik 1944 – pamiętamy.

Bitwy pod Krzemieniem - 24 lipca 1792 r. i Jagodnikiem – 28 lipca 1944 r. to ważne daty w historii naszej Małej Ojczyzny – Ziemi Sokołowskiej. Powinniśmy o nich pamiętać.

Bitwa pod Krzemieniem

W 1791 r. Rzeczpospolita wstawała z kolan. Sejm uchwalił Konstytucję 3 maja, która gruntownie zmieniała nasze państwo. Rodzimi zdrajcy i złowroga Rosja, a zwłaszcza ta druga, postanowili zareagować. Doszło w 1792 r. do wojny polsko-rosyjskiej. Wielu z nas zapewne uczyło się w szkole o bitwach pod Dubienką i Zieleńcami, ale chyba nikt nie odnalazł w szkolnym podręczniku bitwy pod Krzemieniem. A została ona stoczona tu, na Ziemi Sokołowskiej, na terenie obecnej gminy Jabłonna Lacka i warto o niej pamiętać.

Krzemień to miejsce na mapie Polski szczególne ze strategicznego punktu widzenia. Tędy bowiem przez wieki przeprawiały się na wschód i zachód różne armie, korzystając z dogodnego miejsca do przedostania się na drugi brzeg. Tak też było 24 lipca 1792 r. W kierunku tej miejscowości cofała się armia litewska pod dowództwem gen. Michała Zabiełły. Miała już za sobą długi szlak odwrotu ze wschodu, na którym trudno jej było odnieść jakieś ważne liczące się zwycięstwo. W dniu 19 lipca przeprawiła się przez most pontonowy między Grannem a Krzemieniem, rozbijając wraz z posiłkami polskimi obóz pod tą drugą wsią, ok. 3 km od Bugu w stronę Dzierzb. Liczyła 12 tys. żołnierzy.

Świtem 24 lipca nadciągnęło 4,5 tys. Rosjan pod dowództwem gen. Fiodora Denisowa. Stanowili pierwszy rzut o wiele większej armii rosyjskiej. W pierwszym impecie wybili oddziałek piechoty (50 ludzi), jaki strona polsko-litewska zostawiła po prawej stronie rzeki w Grannem. Uciekł także polski oddział kawalerii, ale druga grupka polskiej piechoty zdołała przebić się do swoich. Dowodził nią kpt. Józef Sułkowski, późniejszy słynny towarzysz Napoleona.

Pewni siebie Moskale przeszli most szykując się do bitwy. Zareagował na to gen. Zabiełło, który uformował swoje siły w dwie linie z wysuniętymi do przodu skrzydłami. Po wymianie ognia artyleryjskiego jazda rosyjska uderzyła na polskie prawe skrzydło. Udało jej się nawet zdobyć 1 działo. Wtedy kontratakowała nasza jazda, która szybko pokonała Rosjan zmuszając ich do odwrotu. Gen. Zabiełło postanowił wykorzystać ten moment uderzając na całym froncie. I wtedy Denisow zorientował się, że grozi mu klęska, tym bardziej że część uciekających kozaków wpadła na własne oddziały powodując rozgardiasz i zamieszanie. Wydał zatem rozkaz do odwrotu za Bug.

W tym momencie błąd popełnił nasz dowódca. Gdyby bardziej zdecydowanie natarł na Rosjan, pojawiłaby się szansa na ich odcięcie od rzeki i zniszczenie. Niestety, nie została ona wykorzystana przez siły polsko-litewskie, a Rosjanie po owym pontonowym moście zdołali przedrzeć się na prawą stronę Bugu. Na placu boju (który trwał od 5.00 do 7.00 rano) pozostawili ok. 250 zabitych, poległych po stronie polskiej było natomiast ok. 100. Czy to zwycięstwo miałoby natomiast jakies strategiczne znaczenie ? Z przykrością należy stwierdzić, że nie. Król Stanisław August Poniatowski w przeddzień bowiem bitwy zdradził swój kraj i swoich żołnierzy – przystąpił do konfederacji targowickiej. A potem nastąpił II i III rozbiór Rzeczpospolitej. Na naszym odcinku Bugu rozpostarła się granica austriacko-pruska.

O tamtych wydarzeniach przypomina tablica umieszczona u podnóża pomnika w Krzemieniu w lipcu 2007 r. oraz tablica informacyjna odsłonięta przez wójta gminy Jabłonna Lacka Wiesława Michalczuka, radnych gminy Jabłonna Lacka, Bogusława Niemirkę i sołtysa wsi Krzemień Stefana Kondraciuka, czyli osoby zaangażowane w ich powstanie. Pamiętając z kolei o 233. rocznicy zmagań pod Krzemieniem kwiaty złożyli i znicze zapalili byli i obecni radni Rady Powiatu Sokołowskiego – Jacek Odziemczyk, Mieczysław Łaba, Zygmunt Żyluk i Sławomir Hardej.

Dzieje pomnika w Krzemieniu

Pierwszy pomnik w Krzemieniu został odsłonięty uroczyście w maju 1936 r. Na kamieniu był napis poświęcony żołnierzom francuskim poległym w 1812 r. (w Krzemieniu bowiem przeprawiały się także jednostki Wielkiej Armii w drodze na Moskwę i z powrotem), żołnierzom polskim poległym w wojnie 1920 r. Dodatkowo kolejne słowa napisu mówiły o odsłonięciu pomnika w I rocznicę śmierci Józefa Piłsudskiego. Inicjatorem budowy był natomiast nauczuciel Eustachy Czuma wraz z Kołem Młodych Wsi Krzemień i Wieska. O pomnik bardzo dbali kolejni pedagodzy – Józef Nestorowicz i Walery Pacek (późniejszy teść Mieczysława Łaby). W pobliżu pomnika znajdowała się też mogiła z kośćmi 5 tys. żołnierzy, przeważnie francuskich, zmarłych z zimna, głodu i przemęczenia na trasie tragicznego odwrotu. Potem złożono w niej prochy żołnierzy Wojska Polskiego poległych we wspomnianym 1920 r.

Po II wojnie światowej przyszły nowe komunistyczne czasy. Władza ludowa nakazała zlikwidować mogiłę, a ziemię wykorzystać do napraw miejscowych dróg. W latach 60. zniknęła także pamiątkowa tablica – pomnik znikał z miejscowej kultury i tradycji. Do odbudowy przystąpiono w lipcu 1993 r. kiedy to powstał Komitet Odbudowy Pomnika. Ponowne odsłonięcie nastąpił z początkiem maja 1993 r., w okresie gdy stanowisko wójta sprawował Sławomir Hardej, który także przyczynił się do jego ponownego powstania.

Pamięć poświęcona nauczycielom

Na pomniku została umieszczona także tablica poświęcona trzem szczególnym ludziom - nauczycielom, którzy odcisnęli swoje piętno na losach gminy Jabłonna Lacka. Pierwszy z nich to Eustachy Czuma (ur. 16 stycznia 1901 r., pochodził z Kieleckiego), do 1939 r. kierownik szkoły powszechnej w Dzierzbach, żołnierz kampanii wrześniowej, w okresie okupacji niemieckiej komendant ośrodka AK obejmującego gminy Jabłonna Lacka (kryptonim ,,Jodła’’) i Sabnie (kryptonim ,,Sarna’’). Warto przy tym dodać, że ośrodek w terminologii konspiracyjnej to struktura obejmująca np. jedną lub dwie gminy, podległa obwodowi, czyli konspiracyjnemu odpowiednikowi powiatu. Czuma nosił pseudonim ,,Tur’’ i miał stopień podporucznika. Wziął udział w akcji ,,Burza’’ na terenie powiatu sokołowskiego jako dowódca kompanii koncentrującej się do walki w Lasach Repkowskich , w rejonie gajówki Bażantarnia. Swoje zaangażowanie w pracę podziemną przypłacił aresztowaniem w połowie sierpnia 1944 r. i łagierniczą wywózką w głąb Związku Sowieckiego. Do kraju powrócił w 1945 r. Z czasem przeniósł się na zachód Polski. Do sierpnia 1970 r. pracował w Zarządzie Okręgowym ZNP w Szczecinie.

Kolejny pedagog to Józef Nestorowicz (na tablicy błędny zapis - Nastarowicz) ur. 17 kwietnia 1908 r. w Jelnicy, w pow. Radyń Podlaski. Po uzyskaniu odpowiednich kwalifikacji rozpoczął pracę nauczycielską w szkołach powiatu sokołowskiego – Kosowie Lackim, Czaplach, Drażniewie, Krzemieniu, Jabłonnie Lackiej. Uzyskał też stopień podporucznika rezerwy, wziął również udział we wrześniowych bojach walcząc w składzie 71. pułku piechoty. Do niewoli sowieckiej dostał się w okolicach Białej Podlaskiej. Jeniec Kozielska. Wywieziony z obozu w kwietniu 1940 r. i zamordowany strzałem w tył głowy w Katyniu. Pośmiertnie awansowany na stopień kapitana Wojska Polskiego 5 października 2007.

Z kolei trzecia postać to Walery Pacek. Urodził się 20 listopada 2001 r. w Lubartowie. W latach 1937-1944 kierownik szkoły powszechnej w Krzemieniu. W okresie okupacji żołnierz AK ps. ,,Mrówka’’. Aresztowany 9 listopada 1944 r. przez NKWD w Krzemieniu, skazany 15 grudnia 1944 r. na 10 lat pozbawienia wolności przez Trybunał Wojenny sowieckiej 5-tej Armii Szturmowej. Wywieziony do Kiemierowskiego obwodu, gdzie funkcjonował wielki zespół obozowy zwany Sibłagiem, z siedzibą w Mariińsku. Odesłany do Brześcia 8 maja 1948 r. Wrócił do kraju. Na zaświadczeniu wydanym mu na punkcie Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Białej Podlaskiej znajduje się zdjęcie o szczególnej wartości, a na nim twarz człowieka z obandażowaną głową i szyją, który wiele przeszedł na swojej drodze do Polski. Walery Pacek powrócił oczywiście do pracy nauczyciela, pełniąc funkcję kierownika szkoły na sokołowskiej Przeździatce. Zginął w sposób tragiczny i do dziś niewyjaśniony. 14 sierpnia 1955 r. wracał rowerem z Kupientyna i uległ wypadkowi. Przewieziony do szpitala, zmarł następnego dnia. Według wiedzy i ustaleń rodziny został potrącony przez samochód, a sprawców do dziś nie odnaleziono…

Bitwa pod Jagodnikiem

Koniec lipca 1944 r. W powiecie sokołowskim, czyli obwodzie ,,Sęp’’, ,,Proso’’ trwała właśnie akcja ,,Burza’’, a na kolonii Wypaleniska, będącej częścią wsi Garnek (ob. gmina Ceranów, wtedy gm. Sterdyń) wstawał właśnie świt 28 lipca 1944 r. W 4 zabudowaniach przysiółka, otoczonego kompleksem Lasów Ceranowskich, stanął 70-osobowy oddział Lucjusza Gawrysia ps. ,,Ryś” z II batalionu 22 pułku piechoty AK, w którym przebywał także kpt./mjr Czesław Majewski ,,Moro’’ z komendy Obwodu AK ,,Sęp’’, ,,Proso’’ Sokołów Podlaski. W pewnym momencie ,,Ryś’’ w sprawach służbowych opuścił oddział, a dowodzenie na ten czas przejął ,,Moro’’.

Na północ od Wypalenisk , w odległości ok. 600-700 m, rozciągała się z kolei kolonia Jagodnik (będąca częścią wsi Rytele Olechny). Około godz. 7.00 rano partyzanci zauważyli ludzi uciekających właśnie stamtąd. Uciekinierzy twierdzili, że w wiosce są Niemcy, którzy zatrzymują mężczyzn i rabują inwentarz. W celu zorientowania się w sytuacji ,,Moro’’ wysłał dwuosobowy patrol do Jagodnika (plut. Antoni Żuber ,,Łada’’ i st. strzelec Tadeusz Lemke ,,Maszt’’). Akowcom w brawurowy sposób udało się wziąć do niewoli niemieckiego oficera, którego ściągnęli z konia. Kilku przestraszonych niemieckich żołnierzy uciekło do Ryteli Olechnów, gdzie stał ich główny oddział. Dzięki temu uwolnionych zostało 8 gospodarzy, uwięzionych w piwnicy Polikarpa Ołdakowskiego.

Tymczasem wzięty poprzednio do niewoli niemiecki porucznik zeznał, że jest dowódcą 200 – osobowej kompanijnej grupy saperów ze wspomnianych Ryteli Olechnów, których zadaniem była budowa umocnień na Bugu. Dla dowódcy partyzanckiego jasne było, że Niemcy przystąpią do ataku, a patrole właśnie potwierdzały, że w Jagodniku znajduje się ich już ok. 100. Mjr Majewski zarządził więc odwrót w głąb Lasów Ceranowskich. Taki manewr w warunkach bojowych to zawsze rzecz niełatwa, który trzeba ubezpieczać. I waśnie takie zadanie dostały dwie partyzanckie drużyny liczące łącznie ok. 20 ludzi, pod dowództwem ,,Łady’’ i kpr. podch. Tadeusza Włodarskiego ,,Halbana’’. Dysponowały one, jak na warunki partyzanckie, dużą siłą ognia w postaci m.in. trzech ręcznych karabinów maszynowych.

Główną pozycję na skraju lasu, prostopadle do drogi z Jagodnika którą nadchodzili Niemcy, zajął ,,Halban’’. ,,Łada’’ natomiast pozostał w odwodzie. Niemcy natomiast, pewni swoje przewagi, właśnie nadchodzili. Szli w kolumnie dwójkowej, bez ubezpieczeń, za to z zakładnikami na przedzie. Przed nimi bowiem jechał wóz przy którym szli pędzeni Polikarp Ołdakowski i Stanisław Terebus (wysiedleniec z Wielkopolski).

Niemcy zostali podpuszczeni na odległość 60-70 m. Właśnie nadchodziła godz. 8.00. I wtedy partyzanci ,,Halbana’’ otworzyli ogień. Łatwo zatem sobie wyobrazić jaki wrażenie zrobił on na okupantach. Ich kolumna się rozproszyła, poniosła straty, niektórzy próbowali wracać do Jagodnika. Zapanował chaos, który wykorzystali Ołdakowski i Terebus, uciekając do lasu i pobliskie pole. Nie wolno jednak nie doceniać przeciwnika, jak mówi stare przysłowie. Niemcy byli wszak doświadczonymi frontowymi żołnierzami. Po pewnym czasie się otrząsnęli oraz podciągnęli posiłki. Wprowadzili do walki granatniki i zbliżyli się niebezpiecznie blisko do pozycji ,,Halbana’’. Zagrożenie coraz bardziej narastało. I w tym momencie do walki weszła drużyna ,,Łady’’, która zajęła stanowisko na skraju lasu, osłaniając lewe skrzydło ,,Halbana’’. W ten sposób uderzyła i rozpoczęła prowadzenie ognia ,,w bok” atakujących ,,Halbana’’ Niemców. Krzyżowy ogień broni maszynowej obydwu drużyn był morderczy, Niemcy rozpoczęli odwrót. Dochodziła godz. 10.00. Dowódcy partyzanccy też nie czekali na dalsze ataki i aby nie kusić losu, rozpoczęli odwrót. Wykonali już swoje zadanie w zupełności.

Na polu bitwy pod Jagodnikiem pozostało 20 niemieckich trupów i tyluż ciężko rannych. Po stronie polskiej lekko ranny w nogę został ,,Halban’’, a w rękę S. Terebus. A co najważniejsze, nie było represji wobec ludności cywilnej. Można powiedzieć, że była to największa bitwa jako akowskie podziemie stoczyło z wrogiem podczas okupacji niemieckiej w powiecie sokołowskim. Dla uczczenia tego wydarzenie niedaleko od miejsca bitwy 7 września 1986 r. odsłonięto pomnik, zwieńczony kotwicą Polski Walczącej. Chwili tej nie doczekał jeden z bohaterów jagodnickich zmagań – Antoni Zuber ,,Łada’’. Zginął w 1945 r. z rąk UB lub NKWD.

Pamiętając o Nim, o ,,Halbanie’’ i ich żołnierzach, 28 lipca 2025 r., w 81. rocznicę bitwy kwiaty złożyli i zapalili znicze przy pomniku radni Rady Powiatu Sokołowskiego – Jacek Odziemczyk, Sylwester Rytel-Andrianik i Sławomir Hardej wraz z byłą wójt gminy Ceranów Ewą Częścik oraz grupa mieszkańców powiatu. Pamiętamy.

ZDJĘCIA – JACEK ODZIEMCZYK, KRYSTYNA ZIĘBA.
ZDJĘCIE JÓZEFA NESTOROWICZA – ZBIORY MUZEUM KATYŃSKIEGO W WARSZAWIE.
ZDJĘCIE WALEREGO PACKA – ZE ZBIORÓW DANUTY I MIECZYSŁAWA ŁABÓW.

Miejsce zdarzenia mapa Sokołów Podlaski

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 03/08/2025 10:02
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Mirek - niezalogowany 2025-08-03 19:24:29

    Cześć i chwała bohaterom! Wieczna hańba rosyjskim i niemieckim okupantom! Szacunek dla Pana Jacka Odziemczyka.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Janek - niezalogowany 2025-08-06 22:51:48

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo




Reklama
Wróć do