
Prokuratura Rejonowa w Sokołowie Podlaskim umorzyła postępowanie w sprawie skargi rodziców Mateusza Pietraka ze Starej Maliszewy, mężczyzny, który znalazł się w dramatycznej sytuacji po wypadku samochodowym.
Prokuratura Rejonowa w Sokołowie Podlaskim umorzyła postępowanie w sprawie skargi rodziców Mateusza Pietraka ze Starej Maliszewy, mężczyzny, który znalazł się w dramatycznej sytuacji po wypadku samochodowym.
O sprawie 20-letniego Mateusza pisaliśmy już wcześniej, interesowały się nią również ogólnopolskie media.
http://zyciesokolowa.pl/interwencja-w-sokolowskim-szpitalu/
We wrześniu 2013 r. Mateusz wracał autem z pracy, uderzył w drzewo. Trafił do szpitala w Sokołowie Podlaskim z poważnym urazem głowy. Nie przetransportowano go w porę do kliniki neurologicznej, bo sokołowski szpital nie znalazł miejsca dla mężczyzny w specjalistycznej jednostce. Dopiero rodzina załatwiła przeniesienie z Sokołowa do szpitala w Grodzisku. Teraz Mateusz leży w domu sparaliżowany.
Mama mężczyzny Lilla Pietrak domaga się sprawiedliwości. Na skargę na nieprawidłowości podczas leczenia syna prokuratura w Sokołowie Podlaskim nie zareagowała. Umorzyła dochodzenie twierdząc, że nikt nie zawinił.
Z umorzenia postępowania wynika, że nikt nie ponosi winy za to, że Mateusz jest sparaliżowany. Prokurator wspomina o umowach, których rzekomo nie podpisał sokołowski szpital z innymi specjalistycznymi jednostkami - denerwuje się pani Lilla Pietrak. - Gdyby od razu po wypadku syna przetransportowano do szpitala neurologicznego Mateusz chodziłby dziś. Nie interesują nas jakieś umowy, czy niedopatrzenia w kwestii przepisów na lokalnym lub wyższym szczeblu. Walczymy o zadośćuczynienie od szpitala, który według nas nie zrobił wszystkiego. Na pewno zaskarżymy to postanowienie do wyższej instancji - dodaje.
- Postanowienie o umorzeniu zostało sporządzone na podstawie materiałów zebranych w szpitalu - informuje prokurator Krystyna Gołąbek.
Dyrektor szpitala w Sokołowie Podlaskim Ewa Wojciechowska mówi, że żadne umowy nie są potrzebne, by ratować ofiarę wypadku. - O tym, gdzie ma trafić ofiara decyduje grupa ratowników medycznych na miejscu zdarzenia - dodaje.
Jak to zatem w końcu jest? Na to pytanie uzyskamy może odpowiedź po rozpatrzeniu skargi przez Prokuraturę Okręgową.
AW
CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU ŻYCIA SIEDLECKIEGO Z 20 MARCA
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pozew powinien być skierowany przeciwko kilku instytucjom i to z urzędu.Przede wszystkim do pogotowia a potem oczywiście ministerstwo zdrowia za nie umiejętną organizację ochrony zdrowia. To straszne, że pacjent i rodzina pozostaje w takiej sytuacji sam. Nikt nie ponosi winy za braki organizacyjne albo odmowę leczenia przez szpitale warszawskie.
"Dyrektor szpitala w Sokołowie Podlaskim Ewa Wojciechowska mówi. O tym, gdzie ma trafić ofiara decyduje grupa ratowników medycznych na miejscu zdarzenia" następnie wiozą do szpitala i ich rola się kończy.
Kłamstwo. Ratownicy mogą wezwać na miejsce pogotowie lotnicze, które przetransportuje rannego tam gdzie potrzeba a nie wyrzucają ciężko rannego do placówki, która nie ma możliwosci leczenia takich obrażeń i nie ma prawa odmówić przyjęcia jeśli stan człowieka nie pozwala na dalszy transport.
Dyrektor szpitala w Sokołowie Podlaskim Ewa Wojciechowska mówi. O tym, gdzie ma trafić ofiara decyduje grupa ratowników medycznych na miejscu zdarzenia" Wiozą do najbliższego szpitala i ich rola się kończy.
A który z lekarzy przyjechał karetka do wypadku???
A jak rodzina "załatwiła"miejsce w klinice?
Może kolejny reportaż o tym "jak załatwia się" miejsce w klinice. Dlaczego lekarze choć próbowali nie załatwili a rodzinie się udało?
Tak będzie, jeżeli podstawowym ogniwem ratownictwa drogowego będzie Ochotnicza Straż Pożarna. Fikcyjnie wyszkoleni, bez sprawdzenia trzeźwości, pędzą na akcję bo będzie z tego parę groszy.
A co ty masz do OSP.Skąd pomysł o fikcyjnym wyszkoleniu,czy zdawałeś egzamin państwowy z PPM i wiesz? Tam nie ma zmiłuj. Jestem strażakiem OSP i jeździmy za DARMO za wszystkie te PARĘ groszy kupujemy sprzęt właśnie do tego ratowania i nikt się nie ogląda za kasą.Zdarzyło Ci się przywrócić komuś czynności życiowe? Mi tak FACHOWCU wszystkich oceniasz według siebie???
Słów brak
A co mają tutaj strażacy. W tym przypadku strażacy wydostali Poszkodowanego z auta. Po czym został oddany w "karetce" Poza tym jeśli uważasz, że strażacy z OSP są tak źli, niewyszkoleni odpowiednio i jak zarzucasz pijani to w razie konieczności proszę czekać na pomoc Strażaków z PSP. Zanim dojadą może nie być co ratować.
Nie ma co wrzucać wszystkich do jednego worka. Wiadomo że są ekipy dobrze zgranych chłopaków którzy robią dobrą robotę przy wielu zdarzeniach ale są też tacy co cały rok tylko czekają że by się naj...ać na Floriana albo na zawodach powiatowych. Nie ma co myśleć stereotypowo o takiej instytucji. Czołem
A czy ktoś pomyślał, że gdyby transportowano dalej ten chłopak by nie przeżył? Tu wszyscy zrobili wszystko co mogli, ale uszkodzenia były poważne i tak pozostawiłyby trwałe zmiany. A doktorek z dalekiej neurochirurgii teraz mówi o cudach, których na pewno nie obiecywałby gdyby pokiereszowany trafił do niego.
do pacjenta. Skoro w niedzielę przeżył transport to i w piątek by przeżył, albo w sobotę. Krwiaki pojawiały się z czasem a obrzęk rósł. Mateusz to silny chłopiec który ma wolę walki tylko odebrano mu możliwości. On w piatek był tak silny ze nie mogli go uspać nie mogli zrobić tomografu itd... a teraz nie można go do budzić. Podłączyć do urządzeń i czekać aż umrze całkiem jego mózg, potrzebna była interwencja. Takich historii w tym szpitalu było wiele po wypadkach ludzie leżeli aż umarli. Przykład chłopiec z dostawczego mercedesa chyba leżał tydz aż umarł. Z Mateuszem było by tak samo, ale tu pomoc przyszła trochę późno wystarczyło by zaczął umierać mózg.....Nie zrozumie nikt tego kto nie był po drugiej stronie ściany i czekał na dobre wiadomości a przychodziły coraz gorsze. Chciało się krzyczeć róbcie coś, ratujcie go...ale odpowiedz brzmiała robimy co w naszej mocy (a w ich mocy było podawanie leków i monitorowanie a nie OPERACJa NIE iNTERWENCJA. Kto odpowie za to, że on leży jak zdjęty z krzyża. Ten kiedyś przystojny silny mężczyzna. Czy ktoś w ogóle to monitoruje co się dzieje z ludźmi po wypadkach w okolicy sokołowa
LPR może wezwać tylko LEKARZ a nie ratownik medyczny
Nie tlumacz glupiemu bo i tak nie zrozumie... kozak w internecie pojechalby na prawdziwa akcje ubralby sie w aparat ochrony drog oddechowych i to by go uratowalo od uduszenia bo juz samo to pewnie by sprawilo zeby sie obs.ał bez wchodzenia w dym i ogien
Nie Misiaczku, nie masz racji... LPR mogą wezwać: lekarze koordynatorzy ratownictwa medycznego i dyspozytorzy pogotowia ratunkowego oraz oddziałów pomocy doraźnej,dyspozytorzy medyczni Centrum Powiadamiania Ratunkowego,dyspozytorzy innych podmiotów ratowniczych (Państwowa Straż Pożarna, GOPR, TOPR, WOPR, PRO, MSR) poprzez dyspozytora medycznego pogotowia ratunkowego lub bezpośrednio na podstawie podpisanych porozumień.
http://www.hems.info.pl/?page_id=407
Masz rację, przemęczył sobie głowę studiami lub nauką zawodu, to niczego już wiecej nie pojmie. W OSP wystarczy podstawówka i kurs. Jak kogoś uratujemy, to go rodzina nie rozpozna.
Chodziło mi o to że z załogi karetki może o to wnioskować lekarz do dyspozytora a nie ratownik medyczny
To źle myślisz, wnioskuje każdy,kto pełni funkcję kierownika zespołu. Ratownik medyczny też może być kierownikiem zespołu, w którym pracuje. Skoro zespół Podstawowy może jechać do wypadku może również wnioskować do koordynatora konieczność wezwania LPR. Jeśli pracownicy sokołowskiego pogotowia o tym nie wiedzą, to jakim cudem mogli pomóc poszkodowanemu w należyty sposób?