
„Bobersoon” – młody człowiek z powiatu sokołowskiego nagrał płytę „Zlepek”.
„Bobersoon” – młody człowiek z powiatu sokołowskiego nagrał płytę „Zlepek”.
Hip hop przyzwyczaił nas, że tekst podawany jest w mowie potocznej, która znowuż gęsto okraszona jest wulgaryzmami oddającymi stosunek do życia i świata. Jeśli wsłuchamy się w pierwsze utwory „Molesty” to odnajdziemy tam katalog rozterek, z którymi musieli się mierzyć młodzi ludzie wychowujący się na przełomie ustrojów komunistycznego i kapitalistycznego. Zostawieni sami sobie w wielkomiejskiej przestrzeni mieli swoje marzenia i swoje ideały, które nie były do końca rozumiane przez rodziców i ogół dorosłych. Nie było Rzecznika Praw Dziecka, a dzieci i ryby głosu nie miały... przynajmniej w domu. Gdzie więc gadać? Gdzie manifestować swoje poglądy i ideały? Wśród kolegów, na podwórku, przy trzepaku, na ławce pod klatką – pamiętam to ze swojej (mijającej niestety) młodzieńczości. Muzyka była wentylem, przez który pompowaliśmy nasze koła wolności wiozące nas w świat.
Hip hop mający swój rodowód w USA od zawsze był głosem sprzeciwu i buntu wobec ciemiężenia tych, którzy znajdowali się na marginesie społeczeństwa. Jego pierwociny w Polsce brzmiały podobnie (może poza popowymi dyrdymałkami „Liroy’a” i „Wzgórza Yapa3”), by wspomnieć jedynie genialny debiut „Kalibra 44”. Dzisiaj wygląda to nieco inaczej. Pop, disco polo i hip hop przenikają się w swojej estetyce. Różni je poziom zaangażowania w życie społeczne, a właściwie dysonans między zachwytem rozpustną seksualnością a głębszą refleksją nad życiem. Przynajmniej w warstwie tekstowej. Proklamacja hedonistyczna nie jest już naczelnym (choć zbierającym największe żniwo) tematem hip hopu. I przejdźmy do sedna. „Bobersoon” – młody człowiek z powiatu sokołowskiego nagrał płytę „Zlepek”. Może nie poczyta sobie tego in plus, ale jest to znakomita uczta (muzyczna i tekstowa) dla czterdziestoletniego człowieka, którego dzieci wkraczają z mocą w stan samodzielności.
„Nie moczę dzioba w gorzale i nie mulę po squnie” – wykrzyczy Bobersoon w jednym z utworów. W tytułowym dla płyty utworze doda: „Zlepek, kilka prostych słów leci dziś do ciebie”. Bo właśnie jest to przekaz bardzo pozytywny. Artysta wychował się nie w Warszawie, choć ta pojawia się już na samym początku jako zbiór inspiracji, ale na podlaskiej wsi. Zapewne bardziej konserwatywnej niż wielkomiejskie przestrzenie, ale równie mocno podatnej na budowanie intymnej wolności.
Płyta jest świetna. Nie wiem jednak co buduje jej wielkość. Trudno mi bowiem jednoznacznie sformułować wnioski. Nie tkwiąc na co dzień w tej estetyce nie wiem, czy muzycznie jest nowatorska. Tekstowo – bez wątpienia.
Kuba Siedlecki ukrywający się za pseudonimem artystycznym „Bobersoon” dał nam dawkę znakomicie pozytywnego przekazu pokazując, że życie bez używek, bez nachalnego poszukiwania – mówiąc językiem młodzieżowym – „fejmu” jest możliwe i daje spełnienie.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wiem, że jestem starcem, ale mi się nie podoba. Cały ten hip hop jest bardzo odtwórczy. Wszystkie utwory identyczne. Rady życiowe od jakiegoś dzieciaka, który nic nie wie.
Nie jeden dzieciak mógł przeżyć więcej niż ty ?
Akurat ten ze swoimi infantylnymi radami się do tej grupy nie zalicza. Pretensjonalny bełkot i nic więcej.
Brawo Kubuś po raz kolejny ! ?
Bełkot i amatorszczyzna, nie dałam rady wysłuchać wszystkich piosenek. Panu Ziontkowi wydaje się, że wszystko wie i na wszystkim się zna. Myli się, i to bardzo.
gdz lepszy
Fajnie, że coś robi i znalazł sposób na siebie ale jego twórczość jest jedną z bardzo wielu jemu podobnych. Odnośnie do "popowych dyrdymałków „Liroy’a” i „Wzgórza Yapa3" to chyba trochę się zapędził, bo co by nie mówić o Liroyu to ma on niepodważalny wpływ na rozwój HH w Polsce.
Dla lansu Ziontek czepia się wszystkiego a g....o się na tym zna
Straszne smuty. Muzyczna paplanina, do kitu. Rynek muzyczny szybko weryfikuje takie gwiazdy. Jedynie festyny w gminach zostaną do obskoczenia.