Reklama

Gmina Ceranów coraz bardziej przypomina serialowe „Ranczo”

23/08/2018 21:08

Już trzecia skarbnik w tej kadencji zrezygnowała z pracy w gminie Ceranów i do tego przestała odbierać telefony. Ta sytuacja sprawiła, że samorząd nie może płacić swoich zobowiązań, pracownicy gminni nie dostali poborów. A to nie wszystko…

Już trzecia skarbnik w tej kadencji zrezygnowała z pracy w gminie Ceranów i do tego przestała odbierać telefony. Ta sytuacja sprawiła, że samorząd nie może płacić swoich zobowiązań, pracownicy gminni nie dostali poborów. A to nie wszystko…

Krzysztof Młyński wójtem Ceranowa jest od 2010 r. i właśnie szuka czwartej osoby na stanowisko skarbnika. W większości samorządów w naszym regionie urzędnik to stanowisko zajmuje przez długie lata i pozostaje nawet mimo zmian wwłodarzy. W Ceranowie jednak kolejne osoby popadają „w niełaskę” u wójta. Podobnie było zresztą z dyrektorami ceranowskiej szkoły.
Karuzela zmian zaczęła się pod koniec poprzedniej kadencji, w 2014 r. – wówczas na emeryturę odeszła wieloletnia skarbnik Jadwiga Żochowska, a jej miejsce zajęła inspektor ds. księgowości Jadwiga Kurowicka. Ale po dwóch latach wójt nagle miał szereg zarzutów do jej pracy i złożył wniosek o odwołanie. Radni na nadzwyczajnej sesji początkowo nie zgodzili się na to, bo uznali, że nie mieli szans poznać stanowiska Elżbiety Kurowickiej. Gminie groził jednak paraliż i w końcu po kilku dniach uchwała rady gminy o odwołaniu została podjęta. Nowym skarbnikiem została Elżbieta Kazimierczuk, emerytka, wcześniej wieloletnia skarbnik w Małkini. Ale i ona popracowała do marca tego roku, kiedy na skarbnika powołano Barbarę Sulińską-Facon. 
Jak się dowiedzieliśmy, Barbara Sulińska-Falcon w sierpniu zrezygnowała z pracy, jest na zwolnieniu lekarskim. Gmina została bez ważnego urzędnika, którego podpis jest wymagany przy decyzjach finansowych, np. zleceniach przelewu. Stąd też nie płaci swoich zobowiązań, a pracownicy gminy nie dostali pensji.

Do naszej redakcji trafił list od mieszkańców z apelem o nagłośnienie tego, co dzieje się w urzędzie gminy. – W czasie składania wniosków suszowych zobaczyliśmy tam zjawisko ogromnego wyniszczania pracowników. Tam pracuje ich już kilku, reszta nie wytrzymała znęcania się nad nimi i poszła na zwolnienia lekarskie. Ten urząd idzie ku końcowi, tam jest celowa robota zamknięcia gminy. (...) Tam w końcu dojdzie do tragedii – czytamy w piśmie.

Część pracowników UG choruje, ale jak donoszą nasi informatorzy, wójt Krzysztof Młyński zatrudnia inne osoby bez konkursów, czy prowadzenia jakichkolwiek innych oficjalnych procedur naboru. Wystarczy, że kandydat dobrze wypadnie podczas rozmowy kwalifikacyjnej z włodarzem. A umiejętności i kwalifikacje? Na to też wójt podobno ma sposób. Radzi nowym pracownikom, by w razie problemów dzwonili po informacje do urzędników z… Kosowa Lackiego, bo tam wiedzą.
Nie zdarzyło się, by wójt odpowiedział na nasze pytania kierowane mailem na adres podany na stronie internetowej samorządu. Mieszkańcy skarżą się też, że w gminie Ceranów lekceważone są terminy, wójt traktuje urząd jak swój prywatny folwark, a jego zachowania porównują do tych, które prezentował wójt Kozioł z popularnego serialu „Ranczo”. Tyle że w Ceranowie dzieje się to naprawdę i nikomu chyba nie jest do śmiechu…

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo




Reklama
Wróć do