Reklama

Kłopoty właścicieli posesji z Dzierzb. Zalewa ich woda i złość.

01/11/2016 23:09

Na podwórku państwa Boguckich w Dzierzbach 6 lat temu gmina położyła rurę ? przepust odprowadzający wodę. Ma ona jednak zbyt małą średnicę i przy większych opadach zalewana jest i posesja Boguckich, i sąsiednie podwórko. To sprawia ogromne kłopoty.

Na podwórku państwa Boguckich w Dzierzbach 6 lat temu gmina położyła rurę – przepust odprowadzający wodę. Ma ona jednak zbyt małą średnicę i przy większych opadach zalewana jest i posesja Boguckich, i sąsiednie podwórko. To sprawia ogromne kłopoty.

Wieś Dzierzby w gminie Jabłonna Lacka to teren pagórkowaty i przy opadach, woda spływa na obszary położone niżej. W szczególnie trudnym położeniu są Danuta i Henryk Boguccy. Jeśli pada, to ich podwórko zamienia się w bagno, podtapiane są budynki. A próby rozwiązania problemu ściągnęły na nich ogromne kłopoty i koszty. Teraz woda zalewa dwie posesje, a koszty udrożnienia odpływu według gminy ma ponieść Henryk Bogucki.

Nie chcą płacić
Właściciel posesji nie chce o tym słyszeć. Podkreśla, że to gmina w 2010 roku nie konsultując decyzji zafundowała mu przepust wodny, który biegnie w poprzek podwórka gospodarza. Po prostu przekopano posesję, nie informując nawet o tym Henryka Boguckiego. Wstawiono rurę o zbyt małej średnicy, co powoduje, że woda spływając z okolicznych pól zatrzymuje się przed wlotem do niej, zalewając przy tym posesję sąsiada. Przy takim ukształtowaniu terenu nie trzeba wielkiego deszczu, by woda nie była w stanie zmieścić się w rurze. 
Zatargowi pomiędzy gminą, a rolnikiem nie widać końca. Mężczyzna twierdzi, że nie będzie ponosił żadnych kosztów udrożnienia spływu, bo on tego nie robił. 
- Nie ma nawet na to żadnych dokumentów - tłumaczy. - Ot, po prostu sześć lat temu, gdy zwróciłem się do gminy o uregulowanie spraw melioracyjnych jeszcze za starego wójta, to na podwórku zjawili się robotnicy i zaczęli kopać. Zalewało mnie, więc nic nie mówiłem. Myślałem, że zrobią wszystko dobrze. Ale już po pierwszych deszczach okazało się, że w górnej części spływu jest problem. Płynąca woda nie mieści się i pozostaje na sąsiedniej posesji. Pisałem i zwracałem się, by coś z tym zrobili. Oni twierdzą, że to moja sprawa i ja powinienem ponosić wszelkie koszty. Przecież rów można puścić poza naszymi posesjami. O tym też mówiłem, ale urzędnicy tłumaczą, że nie mają pieniędzy. U nas teren nie jest odwodniony, czyli nie ma melioracji na polach. Wszystko płynie na nasze podwórka. Przez stojącą wodę osiada mój dom, co powoduje pękanie ścian. Do tego jestem obciążany coraz to nowymi kosztami. Wójt ze swojej kieszeni za żadne ekspertyzy nie płaci, na mnie to spada, a jedna kosztuje nawet kilka tysięcy złotych - dodaje. 

SKO za nimi
Właściciel sąsiedniej działki, który jest gminnym radnym, potwierdza, że po opadach i na jego posesji ciągle stoi woda. Poniekąd obwinia za to Boguckiego, z którym żyje w konflikcie przez sprawy związane z przebiegiem granic obu działek. - Faktycznie na rów, który biegnie przez podwórko sąsiada i moje nie ma żadnej dokumentacji - mówi. - Żeby wszystko grało, należy wymienić rurę, ale sąsiad nie chce - dodaje. 
Nie wiadomo, jak rozwiązać problem. Z jednej strony Henryk Bogucki ma rację, bo dlaczego na ponosić koszty, skoro to nie on wymyślił umieszczenie rury na posesji. Pokazuje korzystne dla siebie decyzje Samorządowego Kolegium Odwoławczego. SKO uchyliło decyzje wójta, nakazujące mu zamontowanie na posesji przepustu o średnicy 60 cm na swój koszt. Nie ma bowiem dokumentów, które by potwierdzały, że poprzednie prace były wykonane w porozumieniu z właścicielem posesji.
Gmina obecnie twierdzi, że należy poczekać, aż zakończą się sprawy w sądzie i procedury administracyjne, które właśnie się toczą. Obecny wójt Wiesław Michalczuk podkreśla, że zbyt małą rurę wkopano w czasie, gdy nie był jeszcze wójtem. Jest powściągliwy w wydaniu opinii na ten temat. Powiedział, że należy poczekać na rozstrzygnięcia prawne w tej sprawie. 
Boguccy przypominają jednak, że w 2010 r., kiedy wkopywano feralną rurę wójtem, owszem był Grzegorz Popowski. Jednak Wiesław Michalczuk pełnił wówczas funkcje przewodniczącego rady gminy, a skłócony z Boguckimi sąsiad także wówczas był radnym i obaj o pracach musieli wiedzieć. 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    ABC - niezalogowany 2016-11-01 23:16:57

    Ale historia

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • JL - niezalogowany 2016-11-08 18:12:58

    Niestety, jest takich więcej w tej gminie

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo




Reklama
Wróć do