
Przewodniczący Rady Powiatu Sokołowskiego Jarosław Puścion skierował do prokuratury pismo z oskarżeniami wobec szefa klubu PiS Jacka Odziemczyka, które otrzymał od mieszkanki Sokołowa. I choć śledczy odmówili wszczęcia postępowania, przewodniczący na sesji, publicznie odczytał najpierw odmowę prokuratury, a później… treść paszkwilu.
Przewodniczący Rady Powiatu Sokołowskiego Jarosław Puścion skierował do prokuratury pismo z oskarżeniami wobec szefa klubu PiS Jacka Odziemczyka, które otrzymał od mieszkanki Sokołowa. I choć śledczy odmówili wszczęcia postępowania, przewodniczący na sesji, publicznie odczytał najpierw odmowę prokuratury, a później… treść paszkwilu.
Nadzwyczajna sesja Rady Powiatu Sokołowskiego w poniedziałek, 4 grudnia, przebiegała w miarę spokojnie aż do jednego z końcowych punktów. W czasie przeznaczonym na wnioski i oświadczenia radnych głos zabrał przewodniczący Jarosław Puścion.
Użył tylko słowa „kurde”
Poinformował, że 19 października do rady wpłynęło pismo – skarga od mieszkanki Sokołowa Anny Krasnodębskiej i – jak stwierdził - przekazał je kierownik Wydziału Organizacyjnego z informacją o zastrzeżeniu dostępności tylko dla niego.
- Telefonicznie skontaktowałem się z burmistrzem miasta Sokołowa Podlaskiego Bogusławem Karakulą, by poinformować go o skardze. Pan burmistrz oświadczył, że o sprawie wie. Przez 5 dni zastanawiałem się z tym, co zrobić z pismem z uwagi na treści w nim zawarte - mówił Jarosław Puścion. - Po konsultacji z prawnikami uznałem, że rada nie może być stroną w tej sprawie. Cały czas na uwadze miałem, aby pismo nie dostało się do przestrzeni publicznej, bo treści w nim zawarte nie powinny podlegać publicznej debacie. 23 października przekazałem pismo do prokuratury, z informacją do autorki i pana radnego Odziemczyka, którego ono dotyczyło. Dziś dostałem odpowiedź z prokuratury.
Tu przewodniczący odczytał treść dokumentu prokuratury, odmawiającego wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień służbowych przez nauczyciela Publicznej Szkoły Podstawowej Nr 4 przy ul. Kupientyńskiej Jacka Odziemczyka w związku z interwencją wobec dwóch uczniów. Mieszkanka Sokołowa, która złożyła zawiadomienie została przesłuchana, śledczy zabezpieczyli monitoring z „Czwórki”, przesłuchali świadków i samego Jacka Odziemczyka. Ustalili, że 17 października do Jacka Odziemczyka, który miał dyżur w szkole, zgłosił się uczeń 3 klasy i poskarżył się, że został pobity przez starszych kolegów, których wskazał. Nauczyciel podjął rozmowę z tymi dwoma uczniami 7 klasy, doszło do wymiany zdań. Zaprzeczyli oni, by pobili młodszego ucznia. Monitoring potwierdził, że trzecioklasista się pomylił. Śledczy przejrzeli też monitoring dotyczący interwencji nauczyciela, który nie potwierdził niestosownego zachowania Jacka Odziemczyka. Nie potwierdziło się, by użył on słów wulgarnych lub w inny sposób przekroczył swoje uprawnienia. Zdaniem śledczych, podjął interwencję, do której był zobowiązany. W rozmowie z dyrektor szkoły 7-klasiści także nie potwierdzili, by Jacek Odziemczyk odnosił się do nich wulgarnie. Stwierdzili jedynie, że użył słowa „kurde”, którego nie uważali za obelżywe. Matka jednego z chłopców zaznaczyła, że nie rości żadnych pretensji do nauczyciela. Nie potwierdziło się też doniesienie, że jej syn w związku z tym incydentem został przewieziony do szpitala w Siedlcach. Owszem, trafił tam, ale w związku z wcześniejszym urazem ręki. Matka drugiego ucznia to autorka skargi. Biorąc to wszystko pod uwagę, prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania.
Ostre słowa z polityką w tle
Przewodniczący Puścion na sesji stwierdził, że choć rada powiatu nie jest uprawniona do rozpatrzenia tej sprawy („Czwórka” podlega miastu), to uznał, że nie można jej pozostawić bez reakcji. Przyznał, że na posiedzeniu prezydium rady powiatu, w obecności przewodniczących komisji rady odczytał treść skargi mieszkanki i zapytał, czy powinni ją otrzymać wszyscy radni. Ustalono, że pismo nie będzie rozsyłane. Ale – jak stwierdził przewodniczący – nie z jego woli zostało ono upublicznione. Temat był omawiany na Komisji Rewizyjnej, kserokopię pisma przewodniczący polecił udostępnić radnemu Odziemczykowi, na jego wniosek.
- W tej sytuacji uznałem, że skarga musi być odczytana publicznie i to uczynię - oświadczył na sesji przewodniczący i – ku zdumieniu części obecnych na sali – zrobił to.
Pisma cytować nie będziemy, bo zawiera ono bardzo ostre zarzuty wobec Jacka Odziemczyka, a prokuratura uznała, że są nieprawdziwe. Dość wspomnieć, że autorka zarzuciła nauczycielowi, że wyzywał uczniów od „rasistów, głąbów i debili”, twierdziła że to w efekcie zajścia drugiego ucznia odwieziono na oddział ortopedyczny szpitala. Wobec Jacka Odziemczyka użyła określeń, że zachowywał się „niczym kibol, prostak”. Ale w skardze znalazł się też przytyk polityczny – autorka napisała, że radny „działał prawie i sprawiedliwie” i zwróciła się do przewodniczącego o „prawe i sprawiedliwe ukaranie Jacka Odziemczyka”. Zagroziła poinformowaniem mediów oraz Rzecznika Praw Dziecka. Zaznaczyła, że o sprawie powiadomiła też dyrektor szkoły, burmistrza, kuratorium, a komenda policji miała rzekomo odmówić przyjęcia zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.
Nie potwierdza słów syna
Na sesji Jarosław Puścion twierdził, że podczas Komisji Rewizyjnej radny Odziemczyk sugerował, że to przewodniczący rady stoi za tym pismem. – Nie może być zgody na wyzywanie dzieci od debili, rasistów, głąbów etc. Nie może być zgody na narażenie utraty zdrowia, kiedy dziecko pokrzywdzone w dniu zdarzenia matka odwiozła do szpitala w Siedlcach na oddział ortopedyczny. Nie może być zgody na to. Z tego co wiem, prokuratura umorzyła postępowanie, ale nie mogę zgodzić się na atmosferę i nagonkę na moją osobę, którą przewodniczący klubu PiS prowadzi. Taka postawa zmusiła mnie, mimo moralnego sprzeciwu, do zapoznania państwa z tą skargą. Ja byłem przeciwni upublicznianiu sprawy – oświadczył Jarosław Puścion.
- Postąpił pan źle, czytając to pismo – oceniła radna Ewa Kraska. – Zaczął pan od końca, od decyzji organów. Przedstawił też pan publicznie wersję matki, która chyba nie do końca mówi prawdę. Bardzo dziwne, że z tego, co napisał prokurator wynika, że nie potwierdza ona słów własnego syna.
Pisma były dwa…
Głos zabrał też Jacek Odziemczyk, który bardzo szczegółowo, momentami też emocjonalnie odniósł się do sprawy. - To, co pan tu zrobił, było podłe. Pan postąpił wobec mnie podle. Jeśli to panu sprawia przyjemność, to proszę bardzo. Kłamie pan odnośnie wydarzeń na komisji rewizyjnej, możemy odsłuchać nagrania i wyjaśnić, jak było naprawdę. Nie padło nawet słowo insynuacji pod pana adresem – mówił. Ale wskazał też na inne okoliczności. Pytał, czy jako przewodniczący Jarosław Puścion kierował też do prokuratury inne pisma, które trafiały do rady, czy takie kiedykolwiek były.
- Pan mówi, ze nie może być zgody na nazywanie kogoś, debilem, rasistą itp. Ja też uważam, nie może być na to zgody. I ja tego nie zrobiłem! – głośno i dobitnie stwierdził. - Pan musi jeszcze jedną rzecz wiedzieć: ile tych pism było! Dwa, o różnej treści. Pismo do dyrekcji miało pół strony, a pismo do pana - półtorej. Na obydwu jest ta sama data, 17 października. Wbrew pozorom, ja tej matce współczuję, nie mam do niej żalu. Do dziecka też nie, bo w emocjach różne rzeczy można zrobić. W piśmie do szkoły nie ma tych określeń, nie ma żądania, by pan mnie karał „prawie i sprawiedliwie”. Czego ta pani oczekuje? Że pan specjalna brygadę w starostwie powoła do spółki z panem starostą, choć nie sadzę, by pan starosta dał się w to wmanewrować?
I cynk do dziennikarza…
Jacek Odziemczyk zwrócił też uwagę, że incydent w szkole miał miejsce 17 października, a 19 października pismo otrzymał przewodniczący.
- Dwa dni później zadzwonił do mnie dziennikarz z informacją, że radny PiS pobił dziecko i jest ono w szpitalu. Nie ujawnię nazwiska tego dziennikarza. Kuma pan, czy nie wie, o co chodzi? Skąd dziennikarz miał taką informację?. Odesłałem go do dyrekcji SP Nr 4 i monitoringu – podkreślił. Dodał, że – jak wynika z dat - dziennikarz dzwonił zanim 23 października formalnie przewodniczący wysłał pismo mieszkanki do prokuratury.
- 6 listopada opowiadał pan o tym piśmie na prezydium, a ja o nim nic wtedy nie wiedziałem. Czemu nawet nie próbował pan tego ze mną wyjaśniać, porównać z tym, co dotarło do szkoły? Nie mam nic przeciwko, żeby to prokuratura badała. Ale można było się zachować jak człowiek – podkreślił. - 22 listopada pismo od mieszkanki Sokołowa rozesłał pan do wszystkich radnych. A dziś najpierw czyta pan pismo z prokuratury, że jestem niewinny, a później to, które mnie szkaluje. Mamy 4 grudnia, 37 dni po fakcie pan ujawnia pan sprawę. Co takiego się wydarzyło, że dopiero dziś pan to robi?
Jacek Odziemczyk zaznaczył, że rozważy kroki prawne w związku z sytuacją jaka miała miejsce na sesji. – Nie miałem złej woli, nie chciałem nic w tej sprawie robić. Jestem nauczycielem od 20 lat, czasu swego młodzieży nie szczędzę, ale po tym, co pan dziś zrobił, po tych manipulacjach, zastanowię się, jakie kroki podjąć. Bo przekroczył pan wszelkie moralne standardy, jest mi za pana wstyd – dodał.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie