
O pomoc w załagodzeniu konfliktu między dyrekcją SP ZOZ a związkami zawodowymi działającymi w szpitalu apelowała do radnych powiatowych Jadwiga Bałkowiec, szefowa Solidarności.
O pomoc w załagodzeniu konfliktu między dyrekcją SP ZOZ a związkami zawodowymi działającymi w szpitalu apelowała do radnych powiatowych Jadwiga Bałkowiec, szefowa Solidarności.
Temat sytuacji w służbie zdrowia wracał jak bumerang podczas sesji Rady Powiatu Sokołowskiego w poniedziałek, 28 listopada. Radni zdecydowali m.in. o przeznaczeniu blisko 1,1 mln zł jako wkładu własnego do budowy SOR – Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Wiele emocji wywołała też sytuacja finansowa pracowników sokołowskiego SP ZOZ.
PiP: to dyskryminacja
W czasie przeznaczonym na wystąpienia mieszkańców głos zabrała Jadwiga Bałkowiec. Podkreśliła, że spór pomiędzy związkami a dyrekcją SP ZOZ trwa już ponad rok. W ostatnim czasie związki ponownie zwróciły się do zarządu powiatu o włączenie się w rozwiązanie konfliktu. Podkreśliły w nim, ze w szpitalu dochodzi do łamania praw pracowniczych i związkowych. – Nie dostaliśmy odpowiedzi, otrzymaliśmy za to pismo skierowane przez panią dyrektor do zarządu, w którym napisała, że żadnych podwyżek nie było – tłumaczyła Jadwiga Bałkowiec. – W 2013 roku zrzekliśmy się części swoich wynagrodzeń – od 100 do 200 złotych, żeby ratować szpital, bo nasz zakład był na skraju upadku. Nasze związki zadeklarowały wówczas, że będą wspierać panią dyrektor. Na oddanie pieniędzy zdecydowały się osoby, które zarabiały poniżej 2 tys. zł brutto. Nie wiemy jednak, kto i ile oddał. Pani dyrektor deklarowała wówczas, że zwróci nam te pieniądze, jeśli się sytuacja w SP ZOZ poprawi. Spór zbiorowy zainicjowaliśmy w 2015 r., bo za nasze zarobki nie dało się przeżyć. Okazało się, że tamten rok zakończył się na plusie. Ale propozycja pani dyrektor byłą taka, że podwyżki po 100 zł będą, jak zrezygnujemy z funduszu socjalnego na 3 lata. Na to nie było zgody, bo ten fundusz jest dla nas ważnym wsparciem. Później rozeszły się plotki, które się zaczęły potwierdzać, że najpierw niektórzy lekarze, a później pracownicy administracji dostali podwyżki. Pani dyrektor zaprzeczała, w związku z tym zgłosiliśmy sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy, która przeprowadziła kontrolę. W protokole pokontrolnym znalazło się stwierdzenie, że „pracodawca narusza przepisy prawa stanowiące o uprawnieniach przedstawicieli pracowników, ustalając zasady podziału środków na wynagrodzenia bez osiągnięcia porozumienia w tym zakresie z zakładowymi organizacjami związkowymi”. Mowa jest także o dyskryminacji pracowników. Nie zgadzamy się na taką sytuację, sprawę zgłosiliśmy do prokuratury – dodała. Jadwiga Bałkowiec nadmieniła też, że Rada Społeczna SP ZOZ pozytywnie zaopiniowała decyzję o zwrocie pieniędzy zabranych pracownikom. Z przedstawionych przez nią wyliczeń wynikało, że w 2013 r. części swoich pieniędzy nie oddało ok. 100 osób. Natomiast w tym roku, według informacji jakie zebrały związki, podwyżki miało otrzymać już ponad 200 osób.
O racjonalne gospodarowanie pieniędzmi w szpitalu i sprawiedliwe przyznawanie podwyżek apelowała też do dyrekcji Bożena Niemińska-Gromada. Jak podkreślała, w najtrudniejszej sytuacji są pracownicy z najdłuższym stażem i najsłabiej zarabiający. Podała przykład rejestratorki, która po ponad 40 latach pracy w szpitali dostaje nieco ponad 1500 zł, a 4 lata temu zrzekła się 200 zł miesięcznie, żeby ratować szpital i nadal czeka na zwrot tych pieniędzy.
Pod ścianą
- Nie robimy nic niezgodnego z prawem – ripostowała dyrektor SP ZOZ Ewa Wojciechowska. Zaznaczyła, że w wersji protokołu pokontrolnego PiP, który do niej trafił, nie było fragmentu o dyskryminacji pracowników. Przyznała, że była przesłuchiwana na policji w związku ze zgłoszeniem podejrzenia popełnienia przez związki.– Nie wymyślam ani nie wpisują sztucznych dochodów do budżetu. Po 10 miesiącach działalności mamy 2,6 mln zł niezapłaconych nadwykonań. Jeśli NFZ nie ureguluje tych zobowiązań, to możemy mieć problem z wypłatą wynagrodzeń w grudniu. A nawet jeśli zapłaci część, to i tak będzie strata – mówiła.
Dyrektor Wojciechowska nie odniosła się jednak do kwestii podwyżek, jakie miała otrzymać część pracowników szpitala.
Prokuratura Rejonowa w Sokołowie Podlaskim odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie dyskryminacji przy przyznawaniu podwyżek. Na decyzję tę jednak zażalenie złożyły związki i o tym, czy sprawa powinna być prowadzona rozstrzygnie sąd.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Uwaga bo Solidarność teraz zamykają o 6 rano !
nie martw się. jak nie masz nic za uszami, nie zamkną cię
Szpital na dnie, ale podwyżki mają być i basta. a co ......
Ale tylko z lepkimi rączkami...
Jak pamiętam, to za Lubińskiego była podobna sytuacja, że podnosił pensje komu chciał. Lubińskiego nie ma, a historia się powtarza. "Swoi" się obłupiają na zozie, póki mogą... A pozostali będą płacić coraz niższymi zarobkami. Ale i administrację można sprywatyzować z korzyścią najwyższą ze wszystkich posunięć dyrektorki. I dla powiatu.
Nie wariuj. Jak ktoś jest nieuczciwy, powinien ponieść konsekwencje - nieważne czy jest z Solidarności, SLD, PO, PIS czy innej partii. Nie powinno być świętych krów i tyle.
Pani podwyżka z solidarności to niech raz o czasie do pracy przyjdzie, a nie ciągle spóźniona!!!