W pierwszych miesiącach tego roku PKS Sokołów zanotował zyski, ale sytuacja jest bardzo trudna. Nowe władze powiatu i prezes PKS zapowiadali na ostatniej sesji restrukturyzację i ratowanie przewoźnika. 2 lipca nieoczekiwanie prezes Krzysztof Dębński zrezygnował z kierowania PKS.
W pierwszych miesiącach tego roku PKS Sokołów zanotował zyski, ale sytuacja jest bardzo trudna. Nowe władze powiatu i prezes PKS zapowiadali na ostatniej sesji restrukturyzację i ratowanie przewoźnika. 2 lipca nieoczekiwanie prezes Krzysztof Dębński zrezygnował z kierowania PKS.
Na sesji 26 czerwca Rada Powiatu Sokołowskiego omawiała m.in. sytuację finansową i perspektywy dalszego istnienia PKS Sokołów Podlaski. Informacji w tej sprawie udzielił radnym prezes Krzysztof Dębiński, który kierował spółką od 1 lutego, a właśnie złożył rezygnację.
Fatalny 2018 rok
- Omawiając sytuację finansową, nie sposób nie odnieść się do sytuacji, jaka miała miejsce na koniec 2018 r. kiedy przygotowano szereg sprawozdań. Na koniec grudnia 2018 r. spółka zatrudniała 142 osoby, pod koniec maja liczba pracowników spadła do 128. Średnia płaca ogółem w ostatnich trzech latach wynosiła 2784 zł brutto – wyliczał prezes Dębiński. Majątek spółki systematycznie i dość szybko maleje. Przychody PKS w roku 2018 w porównaniu do roku 2017 zmniejszyły się o 200 tys. zł netto, ale w porównaniu do roku 2016 – aż o 1,3 mln zł netto. Koszty działalności w 2018 r. w porównaniu do wcześniejszych 12 miesięcy wzrosły o 450 tys. zł. Za cały rok spółka zanotowała stratę w wysokości ponad 1,28 mln zł – wyższą o 622 tys. zł niż rok wcześniej.
Spółka zajmuje się głównie przewozami na terenie powiatów sokołowskiego i węgrowskiego. Realizuje też kursy dalekobieżne i międzynarodowe. Najbardziej opłacalne dla przewoźnika są przewozy związane z dowożeniem dzieci do szkół. Są to wpływy regularne od września do czerwca, związane ze sprzedażą biletów miesięcznych. PKS realizuje te usługi w większości gmin na terenie obu powiatów i z nich pochodzą największe wpływy.
Krzysztof Dębiński przedstawił też wyliczenia dotyczące dofinansowania nierentownych kursów z budżetu państwa, w ramach wspierania PKS-ów. Tu jednak sytuacja nie przedstawia się zbyt różowo. - Ustawa do końca 2021 r. przewiduje złotówkę dofinansowania. Przy naszych kosztach średnio wynosi 3,5 zł na kilometr, a przychód z kilometra – 2 zł. Deficyt wynosi 1,5 zł. 10 proc. dołożyłby samorząd, 1 zł państwo – a i tak wychodzi na minusie. Linii, z których mamy wpływy powyżej 2 zł i przy dofinansowaniu państwa byłyby rentowne, mamy niewiele – mówił. Zaznaczył, że aby skorzystać z dofinansowania, nierentowne dotychczas linie muszą zostać przebudowane.
Ten rok na plusie
Prezes Dębiński zaznaczył, że od stycznia w spółce podjęto działania restrukturyzacyjne. - Polegają ona na działaniach w kierunku zwiększenia przychodów z usług przewozowych i pomocniczych, zmniejszeniu zatrudnienia, zmniejszeniu kosztów funkcjonowania spółki, odzyskania płynności finansowej, co ma dać dodatki wynik finansowy. Podjęte przez zarząd działania spowodowały, że za pierwsze 5 miesięcy 2019 r. po raz pierwszy od wielu lat spółka uzyskała dodatki wynik finansowy - ponad 150 tys. zł. W analogicznym okresie roku 2018 strata wynosiła 143 tys. zł. Należy podkreślić, że dodatki wynik finansowy spółka notowała w każdym miesiącu tego roku – dodał Dębiński..
Na 31 grudnia zobowiązania PKS wynosiły 2,33 mln zł. Ponad milion to były pieniądze dla poprzedniego dostawcy paliwa. W 2019 r. ta kwota została w całości spłacona. PKS w tym roku dostał ze starostwa pożyczkę w wysokości 500 tys. zł oraz odnowił kredyt obrotowy w banku spółdzielczym w wysokości 700 tys. zł. Te pieniądze pozwoliły spłacić wierzycieli, którzy mogli zablokować konta firmie. - Te efekty osiągnięte zostały w wyniku zmian organizacyjnych i zarządczych. Jednak dla niezagrożonego działania spółki konieczne jest przeprowadzenie głębszej restrukturyzacji. Chodzi tu m.in. o racjonalne wykorzystanie posiadanych przez nas nieruchomości. Środki pozyskane z ich sprzedaży powinny zostać przeznaczone na spłatę zadłużenia, poprawę płynności finansowej, remont budynków i mocno już zdewastowanej spółki i zakup nowego taboru. Wpływ na poprawę sytuacji może mieć też rządowy program wsparcia lokalnych połączeń. Ważna jest także ochrona naszych interesów – mówił prezes PKS. Pozostało nadal 1,8 mln zł długu – poza pożyczonymi z powiatu i banku kolejne blisko 600 tys. zł u innych podmiotów.
Mniej pracowników, choć bez zwolnień
- Przysłuchiwałem się panu, w niektórych punktach nie sposób nie przyznać panu racji. Ale powiedział pan też o sprzedaży majątku i zwolnieniach pracowników – zwrócił uwagę radny i były starosta Leszek Iwaniuk.
- Nikt nikogo nie zwalniał. To były odejścia na emeryturę, nie zwolnienia – ripostował Krzysztof Dębiński.
- A jakie ma pan pomysły na zwiększenie przychodów PKS? - kontynuował Leszek Iwaniuk. - Nie zgadzam się z taką strategią, bo osobiście zabiegałem, by samorząd przejął PKS. Nie możemy wyprzedawać jednej bazy, drugiej – bo za chwilę nie będzie nic. Proszę panią starostę i zarząd, by być ostrożnym w tych kwestiach. Sprzedać można raz i już nie ma. Trzeba wymagać od zarządu działań zwiększających przychody – dodał.
- Ma pan radny rację, że sprzedać można raz. Ale proszę mieć też na uwadze, w jak trudnej sytuacji jest PKS – odniósł się do tej wypowiedzi wicestarosta Ryszard Domański. - Jesteśmy po rozmowach z zarządem powiatu węgrowskiego, który jest otwarty na pomoc dla PKS. Musi mieć jednak czas na rozmowy z wójtami.
Absurdów jest wiele
- Po analizie sytuacji w PKS okazało się, że powiat sokołowski dokładał do nierentownych połączeń na terenie powiatu węgrowskiego ok. 900 tys. zł rocznie. W poprzednim okresie inwestowaliśmy w tamten powiat. Powiedzieliśmy dość, nie chcemy dalej dokładać. Zarząd powiatu węgrowskiego zastanawia się, co z tym zrobić – mówiła starosta Elżbieta Sadowska. - Jeśli zaś będzie potrzeba sprzedaży jakiejś niewielkiej części majątku, to robić to będziemy z rozwagą i po to, by ratować firmę - dodała.
- PKS został doprowadzony na skraj bankructwa, strata jest bardzo duża. Złożyło się na to wiele czynników, m.in. takie ustawienie autobusów, że wyjeżdżają one na trasy 5 minut po prywatnych busach. Nikt nie zrobił nic, by to zmienić. Nasze autobusy muszą jeździć wcześniej – mówił radny i członek zarządu Marek Ratyński. - Nie wiem też, kto zdecydował, ale się dowiem, o likwidacji linii do Siedlec. Jeśli ludzie na to czekają, to sami pozbawiamy się dochodu. Nie wiem też, kto wymyślił, żeby nasze autobusy jeździły do Warszawy wszędzie, tylko nie pod Pałac Kultury. Kto zechce dojechać na Plac Szembeka, a później jeszcze przez całą Warszawę się przebijać. Nawet stacja benzynowa PKS to obraz nędzy i rozpaczy. Kto pojedzie tam tankować, jak można urwać koło? Pamiętam ten plac 20 lat temu i nadal taki sam jest. No i jeszcze stacja benzynowa, która jest czynna do godz. 15, to tak jakby była nieczynna. To chyba jedyna stacja w Polsce, którą zamyka się o 15.00. Za ubiegły rok przyniosła ona 29 tys. zł strat, kiedy wszyscy zarabiają na sprzedaży paliwa. Straty ma też stacja kontroli pojazdów. Od wielu lat nie ma rozkładu jazdy na przystankach, brakuje informacji. Busy z Warszawy jadą pełne, a trasy PKS ustalono tak, że autobus do Warszawy jedzie pusty i to aż przez 3,5 godziny. Nie możemy opierać strategii PKS o bilety miesięczne. Takie absurdy mógłbym jeszcze długo wymieniać, bolączek jest wiele. Jest wiele do zrobienia – dodał Marek Ratyński.
- W poprzednich latach majątku PKS sprzedano wiele. Czy sprzedaż kolejnych nieruchomości da wystarczające fundusze na tę restrukturyzację? Czy nie będzie znów tak, że pieniądze się rozejdą i nic nie zostanie zrobione - pytał radny Łukasz Śmiejkowski.
- Minimalne dokapitalizowanie spółki, by ją postawić na nogi, to minimum 3,3 mln zł – wyjaśniał Krzysztof Dębiński. - Jeśli jeszcze jeden rok będzie ze stratą na poziomie tej z poprzedniego roku, 1,3 mln zł, to możemy się już żegnać ze spółką. Dokapitalizowanie to jedyna szansa. Można powołać kilkudziesięciu ekspertów i każdy powie podobne zdanie – wyjaśniał prezes Dębiński.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie