
Na sesję Rady Powiatu Sokołowskiego zwołaną 25 października przyszli przedstawiciele mieszkańców wsi Dybów, protestujący przeciwko działaniom związanym ze scalaniem gruntów na terenie tej miejscowości. Padły konkretne żądania.
Scalanie gruntów nazywane jest również komasacją. To działania, które mają wyeliminować istnienie małych działek rolnych, rozproszonych po większym terenie. Grunty są łączone, wymieniane między właścicielami, na nowo wytyczane są granice (większych) działek, rowy melioracyjne i drogi. Komasacja służy temu, by grunty rolne lub leśne mogły być w lepszy sposób zagospodarowane i rozwijane.
Prace scaleniowo-wymienne na naszym terenie – a trwają w kilku gminach - koordynuje i wykonuje samorząd województwa, na działania związane ze scaleniami przeznacza fundusze, które pokrywają koszty prowadzonych działań.
Na powiatowej sesji, w punkcie przeznaczonym na wystąpienia mieszkańców, głos jako pierwszy zabrał Robert Maleszewski, sołtys wsi Dybów.
- Mamy w tej chwili u nas przeprowadzany proces scaleniowy gruntów. Chciałbym uzyskać odpowiedź na kilka pytań – mówił. - Chciałbym zapytać, czy proces scaleniowy na terenie wsi Dybów został przeprowadzony zgodnie z prawem? Dlaczego nie był powołany inspektor nadzoru nad tym procesem i nikt nie czuwał? Byli tylko rolnicy i geodeci, czy to normalna sytuacja? Do 17 działek nie ma w ogóle dojazdu, nie została do nich wytyczona droga. Kto w tej chwili odpowiada za granice działek, które zostały zniszczone – wyorane, przeorane? Powierzchnie gruntów w ogóle nie zgadzają się z powierzchnią w dokumentach, ani starych, ani nowych. Czy można łączyć dwa wnioski na budowę dróg? Burmistrz miasta Kosów Lacki buduje nam drogi, z Polskiego Ładu. Po procesie scaleniowym mamy dostać jakieś tam pieniądze i mają być one przeznaczone na te same drogi. Nie rozumiemy tego. Czy możemy dowiedzieć się, ile tych pieniędzy wszystko? - zgłosił długą listę pytań sołtys.
Później scalenia gruntów w Dybowie krytykował jeszcze członek rady sołeckiej wsi Dybów Wacław Sobotka i też miał pytania.
- Chcielibyśmy zobaczyć protokół z wyboru panów do komasacji. Nie było inspektora nadzoru w ogóle. Gdybym dom budował, bez inspektora nadzoru nikt prac nie odbierze. 43 lata temu brałem udział w trzech komasacjach, jeszcze były wtedy władze województwa siedleckiego. Ale takiej bandy jak teraz, to jeszcze u nas nie było. Rok czasu komasować i tylko przebijanie pali. Jest tak narobione teraz, że nikt tam nie dojdzie – skarżył się mieszkaniec. - Pierwsze odwołanie złożyły 63 osoby, miał to powiat rozpatrzyć. Nikt nie przyjechał, nie rozpatrzył, oni dalej swoje robili. Aż poszło pismo od 40 osób do prokuratury i dopiero się zaczęło coś dziać. Ale jak? Nie było wyceny lasu, przesunęli tak, że tym, co mieli dobry las, dawali pustostany, a [właścicielom] pustostanów dobry las. Było kilka zebrań i jako mieszkańcy żądamy – mam w tej sprawie upoważnienie – zmiany komisji komasacyjnej. Ci ludzie nie mogą dalej u nas komasować. Jak sprawa poszła do prokuratury, to przysłał trzech czy czterech ten kierownik, chcieli pale wyciągać i na starą miedzę bić. Ale nasza „republika babska” zadziałała, za kije i panów stąd pognali. I teraz nie wiadomo, co dalej. Domagamy się zmiany komisji komasacyjnej. Sami się wybrali, sami działali bez komisji i podpisów – podkreślił Wacław Sobotka.
- Sprawa scaleń jest bardzo złożona. Przynajmniej na część tych pytań spróbujemy odpowiedzieć. W tę sprawę są zaangażowane trzy wydziały z naszego starostwa – przyznał starosta Adam Góral. I poprosił o wyjaśnienia szefów wydziałów.
- Ten projekt jest bardzo złożony. Firma, która go wykonuje, to Mazowieckie Biuro Geodezji w Ostrołęce. Jest to biuro podlegające marszałkowi, a nie żadna firma, czy osoba prywatna – wyjaśniała Urszula Woźniak, kierownik Wydziału Inwestycji, Rozwoju i Promocji w Starostwie Powiatowym w Sokołowie Podlaskim. - To biuro wykonuje łącznie sześć prac scaleniowych na podstawie ustawy. To nie jest tak, że mamy wybór. Biuro jest narzucone z ustawy. Mieliśmy odwołania na obiekcie Ratyniec, gdzie prace scaleniowe wysłano do oceny ekspertów. Oceniono, że biuro wykonało swoje zadania na bardzo wysokim poziomie – określono, że to jedne z lepszych scaleń, jakie widziano. Więc nie jest do końca tak, że biuro nie wykonuje właściwie prac. Nie jest też tak, że da się wszystkim dogodzić, żeby każdy był zadowolony. Inspektor nadzoru będzie powołany dopiero na etapie zagospodarowania poscaleniowego – na budowę i przebudowę dróg – wyjaśniała.
- Pan sołtys wspomniał o finansowaniu dróg z dwóch źródeł. Taka możliwość jest, dają ja zasady Polskiego Ładu, ale i ustawy o scalaniu i zagospodarowaniu poscaleniowym – wyjaśniała pani kierownik. - W naszym wniosku o dofinansowanie był podany zakres dróg objętych zagospodarowaniem po scaleniach, to miało miejsce w 2020 roku. Później burmistrz [Kosowa Lackiego] złożył wniosek do Polskiego Ładu. Wygląda to tak, że część zakresu będzie wykonywał burmistrz – podbudowę i pierwszą warstwę asfaltu, my mamy zgodę Urzędu Marszałkowskiego na zmianę zakresu i będzie wykonywana warstwa ścieralna. Mamy to ustalone zarówno z burmistrzem Kosowa Lackiego, jak i z Urzędem Marszałkowskim Województwa Mazowieckiego, gdzie rozliczany jest projekt scaleniowy.
Urszula Woźniak dodała, że mieszkańcy złożyli odwołanie do wojewody, jest ono rozpatrywane i nie ma jeszcze orzeczenia, czy decyzja zostanie uchylona. Wciąż trwają czynności, była m.in. wizja w terenie.
- Padło sformułowanie, że należy zmienić komisję scaleniową. Komisję wyłonili mieszkańcy jako swoich przedstawicieli. To są mieszkańcy i rolnicy z Dybowa. Ta komisja, rozumiem, cały czas pracowała z geodetami – mówił starosta Adam Góral.
- Z tego, co wiemy, nie było żadnego zebrania, nie ma protokołów z wyboru tej komisji – wskazał sołtys.
- To kto ją wybrał? - pytał przewodniczący rady Jarosław Puścion.
- Kiedy zaczęły się scalenia? W 2020 r. Wtedy jak państwo zaczynaliście scalenia, wyłoniliście komisję scaleniową. Dziś mamy 2024 r. - dodał starosta.
Ale Wacław Sobotka wskazywał na kolejne błędy w postępowaniu geodetów.
- Dziś tej sprawy nie rozstrzygniemy. Rozumiem, ze jest złożone odwołanie do wojewody i czekamy na decyzję wojewody – podsumował dyskusję przewodniczący Jarosław Puścion.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Polski chłop bez walki nie da nawet palca ziemi.Dobrze,że pogonili kijami tych geodetów z Ostrołęki.Odezwał się przewodniczący ,fachowiec od wszystkiego.
A podobno Ostrołęka nie pęka.............
Te scalania to jeden wielki przekręt tych dużych obszarowcow bo to pod nich wyłącznie jest robione scalanie a geodeci robią co oni chcą a zwykły kowalski jak mial 5 działek tak mu zrobia 4 ale w innych miejscach niz mial, bezsensowne juz nie wspomnę o bałaganie w księgach wieczystych, brak nawet aktu notarialnego po scaleniu ze działki sa rolnika
Nie dajcie sobą manipulować. Scalanie robią dla bogaczy a reszta na tym straci to dlatego tak kręcą i moncą. Drogi tak wytyczą że nie dojedziecie do swoich gruntów. Z bogaczami mogą mieć rózne układy np budowa wiatraków, które niszczą zdrowie ludzi i przyrodę. Są na to naukowe dowody. Brawo Pani Redaktor za artykuł bo może ludzie przejrzą na oczy i pogonią scalaczy.
Podziękujcie byłej --sąsiadce z kutysków to ona sprawiła Wam taki prezent