
W niewielkiej miejscowości w gminie Jabłonna Lacka na przestrzeni ostatnich dwóch lat już 4 razy w tajemniczych okolicznościach wybuchały pożary drewnianych budynków, płonął też las. Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że za podkładaniem ognia stoi podpalacz i obawiają się, że gdy skończą mu się niezamieszkałe posesje może dojść do tragedii. Pilnują dobytku, nie śpią po nocach, a cała sytuacja fatalnie odbija się na relacjach w lokalnej społeczności.
Swoimi obawami i spostrzeżeniami podzieliło się z nami kilkunastu mieszkańców Teofilówki. To miejscowość w gminie Jabłonna Lacka o dość rozproszonej zabudowie. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat spłonęły tam cztery stare, drewniane budynki, palił się też las. Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że to dzieło podpalacza. W rozmowach z nimi przebija obawa o własny majątek, strach że przez podpalacza może w końcu ktoś zginąć i pretensje do policji, że robi zbyt mało, by sprawę wyjaśnić.
- Pierwszy pożar miały miejsce w czerwcu 2023 r., ostatni kilkanaście dni temu. Budynki zawsze paliły się w nocy, tylko las w dzień. Akurat mnie nie było na miejscu, dowiedziałem się po powrocie – relacjonuje jeden z mieszkańców. - Domów w Teofilówce jest niewiele. Sytuacja robi się coraz bardziej poważna, bo najpierw podpalone zostały opuszczone budynki, jakiś składzik na drewno, a ostatnio już dom letniskowy, do którego przyjeżdżali ludzie i tam przebywali. Próbuję zabezpieczyć swój dom na wszystkie możliwe sposoby. Mam zainstalowane kamery, na każdej ścianie światło odpalane przez czujnik ruchu, wiem że sąsiedzi mają tak samo. Myślę o alarmie. Nastąpiła mobilizacja przez strach, bo każdy boi się o swój dobytek. Każdej nocy może zdarzyć się pożar - dodaje.
- W naszej okolicy jest nerwowa sytuacja – przyznaje inna osoba. - Te pożary pojawiają się cyklicznie i jest jasne, że były to były podpalenia, a nie pożary wynikające z wad instalacji elektrycznych czy innych tego typu powodów. Każdy chce chronić swój dobytek, zabezpieczamy się w ten sposób, że zakładamy kamery. Jesteśmy jednak bardzo zaniepokojeni tą sytuacją. Martwi nas, że z działań policji nic nie wynika. Pierwszy pożar był dwa lata temu, ostatnio mieliśmy czwarte takie zdarzenie. Każdy był w nocnej porze, po 1 w nocy i później, jak wszyscy śpią. Ludzie po pożarach pełnią dyżury, pilnują swoich posesji, ale tak się nie da cały czas, brakuje już sił – podkreśla.
- Przykro patrzeć na spalony budynek, to dom mojej babci, wiąże się z nim dużo wspomnień. Niby policja prowadziła dochodzenie, policjanci przyjechali, obejrzeli miejsce pożaru, były jakieś drobne przesłuchania, ale nie widać, by coś w tej sprawie się działo – opowiada kolejny rozmówca. - Sami musieliśmy dzień po pożarze dzwonić, żeby policja przyjechała i zabezpieczyła ślady, musieliśmy się o to dopraszać. Przyjechali, zrobili zdjęcia, zabezpieczyli monitoring od sąsiadów, ale nic z tego nie wynikało. Śledztwo niby trwa, jest w toku, ale nie wiemy, co tam się dzieje, kto je prowadzi, nie mamy nawet kontaktu do funkcjonariusza. Każdy się boi w naszej wsi, idzie spać z przerażeniem, bo nie wiadomo, co zdarzy się tej nocy. Wielu mieszkańców założyło kamery, ale to nie daje nam poczucia bezpieczeństwa. Niestety, ludzie patrzą też na siebie z podejrzeniem. Z prostych obserwacji wynika, że musi to robić osoba z naszej okolicy, bo podchodzi do budynków tak, że nikt tego nie widział. Musi znać teren. Budynki, które płoną są stare – dwa domy, stara obora, szopa. Z punktu widzenia materialnego one nie przedstawiają dużej wartości. Ale dom miał dla naszej rodziny wartość sentymentalną. W naszej wsi jest zabudowa drewniana, to potęguje zagrożenie. Chcemy, by w nocy pojawił się czasem patrol. Wiemy, że sytuacja w kadrowa w policji jest trudna, ale nie widzieliśmy nigdy, by zajrzał do nas ktokolwiek z mundurowych w nocy. Do tego nie mamy w naszej wsi oświetlenia ulicznego, lampy poprawiłyby sytuację, nawet jeśli chodzi o widoczność w kamerach - dodaje.
- Mam kamery na terenie swojej posiadłości, ale tu potrzeba dodatkowych działań. Dla nas jest jasne, że robi to podpalacz, który dobrze zna ten teren i umie się poruszać tak, żeby nie zostać zauważonym. Policja przeglądała nagrania ode mnie, ale nic na nich nie było widać. Powinna tak zadziałać, żeby go złapać. Ja jestem następny w kolejce, bo on idzie od tamtej strony. Obawiam się, że podpali i u mnie, teraz trzy noce nie spałem – żali się inny mieszkaniec Teofilówki.
- Czy mamy czekać aż spali całą wieś? Nie śpimy nocami. Mamy gospodarkę, zwierzęta i się boimy. Chodzimy wieczorem, wyglądamy przez okna do 2-3 w nocy. Tu jest dużo kukurydzy, lasy, takiemu podpalaczowi łatwo się schować. Strach jest ogromny. Do tego nic nie wiemy, co ze śledztwem. Dopóki podpalacz nie zostanie złapany, nie będziemy się czuć bezpiecznie. Część mieszkańców pracuje gdzieś w ciągu dnia, w nocy chcą odpocząć. A my cały dzień przy robocie w gospodarstwie i w strachu, co się wydarzy. Gdybym go złapał, to nie wiem co bym mu zrobił! Ludzie boją się nawet mówić o tym przy innych, bo nie wiemy, gdzie on jest, co robi, czy się później nie zemści. My się tu psychiczne wykończymy, jak tak dalej będzie – opowiada jeden z rolników.
- Moja rodzina stąd pochodzi, od wielu lat przyjeżdżam do Teofilówki. Zawsze tutaj było fajnie, bezpiecznie, o północy można było wracać od sąsiadów, wszędzie cisza i spokój. Ale od ponad 2 lat boję się sama zostać, jak mąż wyjedzie. Wieś wielkości znaczka pocztowego, a kamer pełno. Mamy drewniany domek, taki letniak, na tyle na ile było nas stać. Mamy tu sentymentalne pamiątki. Ale jak nam to spali, to przestaniemy tu przyjeżdżać, bo po co – mówi jedna z właścicielek posesji w Teofilówce. Jej mąż dodaje, że noce są ostatnio nerwowe. - Ostatniej nocy światło kilka razy się zapalało, wybiegałem sprawdzać, co się dzieje. Jakieś szuranie było słychać na drodze. Chcemy tu odpocząć w spokoju, a nie drżeć o dom. Raz widzieliśmy tutaj policję, ale jej działania słabo wyglądają. Uważają chyba, że temat zamknięty do następnego pożaru. Policja musi się solidniej zabrać za szukanie osoby, która to robi. Po jednym z pożarów znaleziono w polu świeczki, dlaczego nie próbowano zdjąć z nich odcisków, użyć psa tropiącego? Czy trzeba żeby doszło do tragedii i ktoś zginął w ogniu, żeby ktoś poważnie zajął się tą sprawą? Jeśli nie złapią tej osoby przed kolejnym podpaleniem, naprawdę może stać się coś złego – ostrzega.”
- Strach tu mieszkać, w każdej chwili mogą nas spalić. Najgorsza jest noc. Mieszkamy w drewnianym domu, jak tylko pies zaczyna szczekać, budzimy się i wyglądamy – mówi starsze małżeństwo. - Nie wiemy, jak się można w takiej sytuacji zabezpieczyć i ochronić. Ktoś ze służb powinien się tym zająć, czy my sami mamy złapać tego podpalacza za rękę i zaprowadzić na policję? - pytają.
- Czujemy niepokój, ale i taki brak zaufania między ludźmi w naszej społeczności. Słyszałem wprawdzie, że tajniacy podobno siedzieli w kukurydzy, że radiowóz się pojawił. Do mnie jednak nikt nie przychodził, nie pytał o sprawę pożarów. A przy pierwszym i drugim pożarze byłem szybko na miejscu akcji. Mógłbym teoretycznie być podejrzanym – zauważa mieszkaniec Teofilówki.
- Pierwsze pożary jeszcze chyba nikogo nie niepokoiły, nikt ich nie wiązał ze sobą – przyznaje jeden z mężczyzn mieszkający w wiosce. - Dla mnie Teofilówka to miejsce kojarzące się ze spokojem i bezpieczeństwem. Ale teraz zaczyna być inaczej. Staram się utrzymać spokój, ale w głowie gdzieś siedzi ta obawa. Widziałem osobiście ostatni pożar. Mam kilka kamer wokół domu, które robią za straszak i uspokajają mnie trochę. Mieszkam w rejonie tych pożarów, nikt ze mną nie rozmawiał, nie wypytywał. A należałoby chyba dokładnie wypytać wszystkich, którzy coś o tej sprawie mogą wiedzieć. Takie sytuacje prowokują podejrzenia, oskarżenia – także bezpodstawne. Ludzie patrzą na siebie nieufnie, jeszcze dojdzie do jakichś samosądów, jeśli osoba odpowiedzialna za podpalenie nie zostanie ustalona – obawia się.
O stanowisko w tej sprawie zwróciliśmy się do sokołowskiej policji. Postępowania w sprawie pożarów prowadzą funkcjonariusze z Posterunku Policji w Sterdyni. Rzecznik prasowa Komendy Powiatowej Policji w Sokołowie Podlaskim mł. asp. Aleksandra Siemieniuk podkreśla, że nie można mówić o lekceważeniu sprawy podpaleń w Teofilówce.
- Kwestia pożarów na terenie gminy Jabłonna Lacka jest priorytetem dla sokołowskiej policji. Policjanci prowadzą działania, aby ustalić sprawcę ewidentnych podpaleń na tym terenie. Typowani są sprawcy wywoływania pożarów, jednak na ten moment nikt w sprawie nie został jeszcze zatrzymany. Nie wynika to z bezczynności, lecz z potrzeby zebrania rzetelnego materiału dowodowego, który udowodni winę sprawcy przed sądem – zaznacza mł. asp. Aleksandra Siemieniuk.
Do sprawy będziemy wracać.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.