
Na kwietniowej sesji Rady Miejskiej w Sokołowie Podlaskim władze wyrażały swoje niezadowolenie z tego, że w mieście pozostało tylko jedno lokalne medium – Życie Sokołowa - które w dodatku krytykuje lokalne władze. „Sokołowscy Demokraci” postanowili temu zaradzić. Władza promuje „portal”, który prowadzi niedoszły radny Grzegorz Mieczkowski, zarejestrowany w Powiatowym Urzędzie Pracy jako bezrobotny. Co z tego, że „redaktor” słabo radzi sobie z językiem polskim, robi rażące błędy ortograficzne, a do tego w naszej ocenie co najmniej dwukrotnie złamał prawo. Jest członkiem Platformy Obywatelskiej i to wystarczy, by działała lokalna wersja „doktryny Neumanna” - jeśli jesteś w PO, będziemy cię bronić jak niepodległości...
Profil Sokołów Podlaski w Obiektywie istnieje od kilku lat i długo skupiał się na tym, co zawiera się w jego nazwie – publikowaniu fotografii z miasta. W ubiegłym roku jego twórca, Grzegorz Mieczkowski, stolarz z zawodu ze średnim wykształceniem i wówczas bezrobotny zaangażował się w kampanię wyborczą KWW Iwony Kublik „Sokołowscy Demokraci”. Wystartował nawet na radnego, ale przegrał z Michałem Lipińskim. Po objęciu fotela przez burmistrz Iwonę Kublik w nagrodę został zatrudniony w sokołowskim magistracie, w dziale promocji. Nie zagrzał tam jednak długo miejsca i po dwóch miesiącach sam zrezygnował z tej posady. Skarżył się – i taka wersja trafiła do mediów – że Iwona Kublik miała być zbyt wymagającą szefową. Podobno potrafił zrobić z jakiegoś wydarzenia 70 fotografii i żadna się „głowie miasta” nie podobała.
Przez kilka miesięcy o „sokołowskim demokracie” była cisza. Grzegorz Mieczkowski pojawiał się jedynie na zdjęciach z partyjnych wyjazdów PO. Pod koniec czerwca tego roku ponownie objawił się już jako „redaktor”. Publicznie poinformował, że założył portal internetowy, opublikował zdjęcia wyrobionej przez siebie samego „legitymacji dziennikarskiej” (zgodnie z przepisami powinien wystawić ją wydawca). A wcześniej zaczął się pojawiać na różnych spotkaniach i wydarzeniach w mieście. W większości tych, gdzie była sokołowska władza.
W kampanii wyborczej Grzegorz Mieczkowski zasłynął z pisania o szkole „Trujce”. Głośno było też o jego wersji nazwiska księdza Brzóski - „Brzuska”. Te błędy już mu się rzadko zdarzają. Czyżby zatrudniał korektę? W dzisiejszych czasach to dla Grzegorza Mieczkowskiego zbędne. Bo jest…sztuczna inteligencja! Dzięki temu jako osoba słabo radząca sobie z językiem polskim może z tych rozwiązań skorzystać i zlecić sztucznej inteligencji napisanie artykułu na konkretny temat. Każdy, kto korzysta z tego narzędzia (nawet nastolatek) potrafi rozpoznać taki tekst. Ale ze sztucznej inteligencji też trzeba umieć mądrze korzystać. Samo napisanie polecenia nie wystarcza. Bo sztuczna inteligencja nie jest nieomylna i np. błędnie zapisuje niektóre nazwiska, czy nazwy własne. Od takich przykładów roi się w „artykułach” na nowym portalu. Kilka przykładów na screenach. Sokołowski „redaktor” pisał o „burmistrz Kupnik”, były burmistrz to „Karakila”. Nazwisko wójta gminy Sokołów też oryginalne - Kurek. Z „portalu” dowiemy się też np., że w Sokołowie jest ulica „Magisterska”.
Nowy „portal” lansowany jest przez frakcję PO związaną z żoną radnego Marka Landzberga. Członkostwa Grzegorza Mieczkowskiego w partii oficjalnie nie chciała potwierdzić, z uwagi na RODO, sekretarz Koła Miejskiego PO w Sokołowie Eliza Lemieszek. Więc jak „pan redaktor” wyobraża sobie pracę jako dziennikarz, skoro obok legitymacji prasowej ma legitymację partyjną? Gdy apolityczność jest elementarną zasadą zawartą w Kodeksie Etyki Dziennikarskiej. Gdy go o to zapytałam, odpowiedział wydrukami z Internetu, że nie jest to sprzeczne z prawem...
Nieoficjalnie wiemy, że „pan redaktor” od kilku miesięcy jest zarejestrowany w Powiatowym Urzędzie Pracy w Sokołowie jako bezrobotny. Oficjalnie tych danych PUP nam nie potwierdzi z uwagi na przepisy związane z RODO.
Nie przeszkadzało to jednak działaczowi sokołowskiej PO prowadzić portalu internetowego, zbierać reklam i ich publikować. To chyba jedyny przypadek w Polsce, że bezrobotny byłby wydawcą portalu!
Grzegorz Mieczkowski ze swoją rozbrajającą szczerością wyjaśnia Wam to Czytelnicy na… Facebooku. I tak twierdzi, że może zarabiać w ramach tzw. nierejestrowanej działalności gospodarczej. Owszem, taki przepis jest, owszem może panu redaktorowi pomogła w tłumaczeniach sztuczna inteligencja. Ale tu znowu mogła się pomylić. Bo przepis ten zezwala na nie zakładanie działalności gospodarczej, jeśli dochód nie przekracza 75 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę, czyli 3,5 tys. zł. A pan Grześ dumnie się chwali z wpływów z reklam. I tak zarabia od - jak oceniam - co najmniej trzech miesięcy. Bez rejestracji działalność gospodarczej. Nie płaci ZUS i podatków.
Iwona Kublik zapytana o to, czy ma świadomość możliwości łamania prawa jej „speca od public relations” poleciła mi napisać donos do Urzędu Skarbowego. Dodała, że nie ma narzędzi do skontrolowania takich sytuacji. Ale przestała udostępniać posty z „portalu” Grzegorza Mieczkowskiego na swoich oficjalnych kontach na Facebooku. Przewodniczący Rady Miejskiej Daniel Krakowski na mojego maila dotyczącego wątpliwości co do tego, że bezrobotny pracuje jako dziennikarz w ogóle nie odpisał.
Mimo zgłaszanych wątpliwości co do działania nowego „portalu”, władze miasta natychmiast zrównały go z innymi mediami. Przewodniczący Krakowski zaczął zapraszać Grzegorza Mieczkowskiego na spotkania i wydarzenia na równi z innymi mediami.
Po wielu latach dobrej współpracy Życie Sokołowa przestało dostawać informacje i zaproszenia na wydarzeniach w SOK, a informacje te płyną jedynie do „nowego portalu”. Mimo, że tego typu wydarzenia zawsze reklamowaliśmy i relacjonowaliśmy bezpłatnie.
Burmistrz Iwona Kublik zwróciła się o patronat medialny nad wydarzeniem „Sokołów Podlaski Stolicą Poloneza” do kilku redakcji. Grzegorz Mieczkowski, w swoim stylu, pochwalił się na Facebooku, że on też o patronat został poproszony. Ba! Nawet udostępnił pismo w tej sprawie. Pomijając fakt, że jest to nieprofesjonalne, zrozumieć należy radość „redaktora”. Finał był jednak taki, że odmówiły inne media. Ostatecznie wśród patronów znalazł się portal Grzegorza Mieczkowskiego oraz wydawana w Łochowie przez znajomą pani wiceburmistrz gazeta „Z Biegiem Liwca”. „Życie Siedleckie” objęło patronatem wydarzenie odpłatnie.
Grzegorz Mieczkowski jako reporter pierwszego frontu ruszył więc do pierwszej pary w polonezie. Nie posłowie, nie pani burmistrz, a on był bohaterem dnia! I chwała mu za to, że charakterystyczny czerwony dres i buty w tym samym kolorze, w których pojawia się „w pracy” zamienił na białe spodnie i elegancką marynarkę. My byliśmy jako dziennikarze zachwyceni, bo gdy tańczył w pierwszej parze, po prostu nie wchodził nam w kadr. Podobno pomysłodawca imprezy, burmistrz Iwona Kublik, która tańczyła dopiero w drugiej parze, była mniej zadowolona, że to pan Grzegorz jest na czele.
Grzegorz Mieczkowski chyba myśli, że bycie dziennikarzem daje władzę. Owszem, nazywają nas „czwartą władzą”. Ale profesjonaliści wiedzą, że prawo stoi ponad wszystkim. I nie chodzi tu o odpowiedzialność za słowa. W dzisiejszych czasach każdy, kto ma smartfona i konto na social media, może poczuć się dziennikarzem. A czy każdy, kto ma zestaw narzędzi, jest stolarzem? I tak nieświadomy pan Grześ w sierpniu opublikował zdjęcia z remontu budynku SOK. To plac budowy, na który nie wolno wchodzić osobom postronnym. Czy ktoś wydał pozwolenie, by „redaktor” tam wszedł? Pytał o to na profilu FB „Sokołów Podlaski w obiektywie” były dyrektor SOK Marcin Celiński. Odpowiedź konkretna od Grzegorza Mieczkowskiego nie padła. Były próby riposty z lekceważącymi, wymijającymi tezami.
We wrześniu zaś Grzegorz Mieczkowski opublikował fotoreportaż z wnętrza kamienicy przy ul. Kilińskiego 8. To dawna siedziba UB, w piwnicach są napisy więźniów. Pomijając fakt, że wejście tam jest ryzykowne, od lat jest po prostu zabronione przez administratora, bo budynek grozi zawaleniem.
Właścicielem kamienicy jest miasto, więc poprosiłam o wyjaśnienia w tej sprawie burmistrz Iwonę Kublik. Dostałam dwa pisma. W jednym prezes STBS twierdzi, że Grzegorz Mieczkowski wszedł do budynku z rzeczoznawcą majątkowym. A sam Grzegorz Mieczkowski w swoim piśmie napisał, że to miasto zaniedbało obowiązki poinformowania o zagrożeniu i jak stwierdził do kamienicy grożącej zawaleniem mógł wejść każdy. Ot takie dwie, wykluczające się wersje. Ich niedorzeczność potwierdzają zdjęcia Grzegorza Mieczkowskiego na których wyraźnie widać, że wejście od ulicy Kilińskiego jest zamknięte, otwarte zaś są drzwi od podwórza, których z ulicy zauważyć się nie da...
Szczegóły na skanach:
Burmistrz Iwona Kublik w przesłanych nam odpowiedziach na pytania jasno stwierdziła, że nie było zgody władz miasta na wejście przez Grzegorza Mieczkowskiego do budynku przy ul. Kilińskiego.
Nie jesteśmy policją, ani prokuraturą, nie mamy czasu na prowadzenie śledztwa w tej sprawie. Nie umiemy rozstrzygnąć, kto ma rację. Wszystkie pisma wraz z opisem sytuacji przekażemy do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Przede wszystkim po to, by sprawdził, czy budynek jest właściwie zabezpieczony i nie ma zagrożenia dla mieszkańców – na przykład dzieci, które wzorem Mieczkowskiego chciałyby się bawić w „odkrywców”.
We wtorek, 14 października, nomen omen w Dniu Edukacji Narodowej, Grzegorz Mieczkowski ogłosił, że wychodzi z „szarej strefy”. I znów na Facebooku przedstawia swoją radość
- 36.250 złoty na start. Z ogromną radością, informuję że projekt „Sokołów Podlaski w Obiektywie” wkracza w nowy etap rozwoju. Po latach pracy nad dokumentowaniem lokalnych wydarzeń, historii i codziennego życia naszego miasta i okolic, mogę ogłosić, że Powiatowy Urząd Pracy w Sokołowie Podlaskim, przyznał mi dofinansowanie na rozpoczęcie działalności gospodarczej – napisał. - Wniosek o dofinansowanie złożyłem we wrześniu bieżącego roku. W tym naborze do urzędu wpłynęło 15 wniosków, spośród których pozytywnie rozpatrzono pięć. Z wielką satysfakcją mogę powiedzieć, że wśród wybranych znalazł się również mój projekt.
Co ciekawe, tydzień wcześniej odbywała się sesja Rady Powiatu Sokołowskiego i obecna na niej Elżbieta Sadowska - była starosta, a obecnie radna opozycyjna z PiS - skarżyła się na zablokowanie jej możliwości uzyskania tego typu wsparcia. Geodeta z kilkudziesięcioletnim stażem chciała powrócić na rynek pracy i założyć własną firmę. Pieniędzy na wsparcie jako bezrobotna nie dostała. Złożyła wniosek, spełniła wszystko wymogi, przeszła szkolenia, znalazła żyrantów i... na 3 godziny przed podpisaniem umowy starosta wstrzymał podpisywanie tego typu dokumentów. Sprawę przeciągnięto do momentu, aż Elżbieta Sadowska straciła status osoby bezrobotnej i pieniędzy dostać już nie mogła. - To celowe, świadome działanie przeciwko mnie. Przy okazji skrzywdzono kilka innych osób, które czekały na uruchomienie własnej działalności – ocenia.
Konkurencja jest ważna i potrzebna, bo zazwyczaj motywuje do lepszej pracy. Także w mediach. Wymaga się od nas, dziennikarzy, rzetelności, odpowiedzialności za to, co piszemy, uczciwości. Dziennikarz lokalny musi umieć napisać relację z meczu piłki nożnej, opisać sprawę kryminalną, wydarzenia kulturalne, historię, ale i komplikowane sprawy dotyczące finansów szpitala, czy oświaty. Dziennikarz ma być rzetelny, a nie sprzyjający jakiejkolwiek władzy. Czemu i komu ma więc służyć promowanie kogoś, kto o podstawach tego zawodu nie ma bladego pojęcia?
Sytuacja mediów lokalnych jest za rządów obecnej władzy w kraju bardzo trudna. Co raz słychać, że zamykane są papierowe tytuły, które istniały na rynku kilkadziesiąt lat – ostatnio „Tygodnik Ostrołęcki”. W listopadzie kończy działalność na papierze tygodnik „Pałuki” Dominika Księskiego – legenda jeśli chodzi o niezależne, lokalne media w Polsce. Media, które patrzą rządzącym na ręce, rozliczają, rzetelnie informują i krytykują są solą w oku władzy – a jakoś szczególnie tej z określeniami „obywatelska” i „demokraci” w nazwie. Dlatego, drodzy „Sokołowcy Demokraci”, nie nazywajcie dziennikarzem swojego poplecznika. Nazwijcie go specem od PR. Pomyślą niektórzy, że ten tekst powstał, by dopiec konkurencji. Nie. Dziennikarze od lat świetnie radzą sobie z „konkurencyjnymi” portalami, gazetkami samorządowymi opłacanymi przez władzę. Praca dziennikarza to ukazywanie prawdy. A prawda jest taka, że ktoś kto nie płaci ZUS i podatków jest promowany przez władze miasta.
Cytując klasyka, „róbmy swoje”. Utrudnianie przez władze Życiu Sokołowa pracy, a wspomaganie „nowego portalu” może być działaniem na krótką metę. Bo to Czytelnicy dokonują wyboru. A ich oszukać się nie da.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Czy ktoś kto wpadł na ten pomysł by tego pana lansować jako redaktora, to ma olej w głowie? Już nie chodzi nawet o to co tu napisane, ale o jego zachowanie na mieście! Sokołowiacy dobrze wiedzą o co chodzi. Facet ma prawie pięćdziesiątkę na karku, nigdzie dłużej nie pracował i dać mu tak duże pieniądze na redakcję ????
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ruda i opisana to ten sam typ, takiej nic nie wartej baby świat nie widział, ale wyborcy omamieni jej wrednym uśmiechem dali się nabrać i wybrali , tylko nikt zapytany nie potwierdza że był jej wyborcą po prostu wstydzą sie , Waldek też
CZŁOWIEKU CHYBA NIE WIESZ CO PISZESZ
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Urząd Skarbowy i ZUS przetrzepią co trzeba. Oni nie zapominają - a jeszcze jak na tym procederze korzysta Sokołowska Władza to robi się ciekawie Nieudolna Władzo sama na siebie ukręciłaś batm. Po co Wam to było ? Przecież ten mały człowieczek w czerwonych portasach Was kompromituje u to jeszcze nie koniec ...przekonacie się. Mieliście z nim już mały epizod a potem był tylko smród i kupa śmiechu. Takim ludziom się nie ufa i w nic nie wtajemnicza.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
O to jest ciekawe...
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Sokołów skłócony, Polska skłócona... no idealny czas dla wrogów Ojczyzny jak przed zaborami... ludzie nie zdajecie sobie sprawy w jakim miejscu historii jesteśmy. Kraj podzielony jest łatwy do rozegrania.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Pani Redaktor nie powinna się Pani cackać z tymi "demokratami" tylko im równo wytykać te skandale , bo to jest kompromitowanie Sokołowa. Niech się wezmą za robotę i pozyskiwanie kasy dla tego biednego miasta a nie mydlenie ludziom oczy tępą propagandą . Karakula zaniedbał tyle spraw , ale teraz dopiero jest dużo gorzej i nie widać że coś się zmieni na lepsze. Gdzie są radni co ciągle milczą i przyzwalają na te wszystkie pajacowania !!!
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Co za czasy nastały. Za moich młodzieńczych lat tuman wiedział, że jest tumanem i siedział cicho. A teaz tylko lansowanie, selfie i promowanie głupoty.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.