Rewolucja pożera własne dzieci – te słowa aż cisną się na usta, gdy popatrzymy na to, co stało się w ostatnich dniach w sokołowskim magistracie. Damian Fiołek, który miał zajmować się dialogiem społecznym nowej władzy z sokołowianami, został odsunięty od pracy w magistracie i przeniesiony do miejskiej biblioteki. A wyłoniony w konkursie nowy sekretarz miasta, pochodzący z Łukowa Sławomir Smolak, podobno odmówił podpisania umowy o pracę...
Dialogi komunikacja z mieszkańcami to to, co miało się zmienić po wyborach. Bo „za Karakuli” podobno mieliśmy w mieście niemal autorytaryzm, burmistrz sam podejmował decyzje, nie liczył się z mieszkańcami. Ale po wygranej „Sokołowskich Demokratów” wszystko miało być jawne i transparentne.
Tymczasem to, co ostatnio się dzieje w mieście zakrawa na jakiś kiepski żart. W czerwcu burmistrz Iwona Kublik zatrudniła w magistracie dwóch członków swojego komitetu. Jeden – Damian Fiołek miał zajmować się realizacją programu wyborczego KWW Iwony Kublik: dialogiem z mieszkańcami, kontaktami z mediami i tworzeniem Młodzieżowej oraz Senioralnej Rady Miasta. W lipcu w niejasnych okolicznościach został jednak odsunięty od współpracy z dziennikarzami, a w ubiegłym tygodniu przeniesiony do Miejskiej Biblioteki. Czy stały za tym względy merytoryczne? Czy może powodem jest konflikt z tzw. hejterami z Melasy? (To oni podobno stoją za wieloma kadrowymi ruchami w mieście). Tego nie jesteśmy w stanie ustalić...
Drugi z zatrudnionych, Grzegorz Mieczkowski, zajął się promocją miasta. Dzielnie robi zdjęcia pani burmistrz w każdej sytuacji. Z opisaniem tego, co pani burmistrz na tych zdjęciach robi jest już gorzej, bo pan Grzegorz nie bardzo radzi sobie z pisaniem.
A zresztą... Po co drążyć szczegóły! Zaraz wyjdzie na jaw to, co wyjść nie powinno. W lipcu władza dumnie obwieściła, że zrealizowała jeden z punktów swojego wyborczego programu: ustawiła pod magistratem tężnię solankową (z racji niewielkich rozmiarów przez mieszkańców nazywana tężyczką). Ale wystarczy poczytać komentarze pod tym wpisem na FB i okazuje się, że tężnię ustawiła prywatna firma w ramach testu na miesiąc, a co później? Trzeba płacić. Ile? Tego się już nie dowiedzieliśmy.
Nowa władza z wielkim szumem zaczęła konsultacje internetowe w sprawie wdrożenia aplikacji dla mieszkańców, w której znajdą potrzebne informacje. Ma to być cudowne narzędzie, które samo rozwiąże problemy z kontaktami władzy z sokołowianami! Nikt nie wspomniał jednak, że takiej aplikacji nikt za darmo nie przygotuje. Gdy kilka lat temu „za Karakuli” sondowano możliwość wdrożenia takiego rozwiązania, firmy wyceniały je na około 150 tys. zł. Teraz taniej na pewno nie będzie...
Nowa władza wybrała się w lipcu na wycieczkę do Żnina. Działa tam ciekawie zorganizowany kompleks hotelowy firmy Arche, stworzony na terenie zamkniętej cukrowni Żnin. Takie coś nowa władza obiecała też w Sokołowie zamiast Parku Przemysłowego. Pal licho, że Żnin ma dwa duże zbiorniki wodne, a w niewielkiej odległości historyczne miasta: Gniezno i Toruń, a co za tym idzie zupełnie inne warunki do rozwoju turystyki niż Sokołów. Pal licho, że samorząd nie może prowadzić działalności tego rodzaju. Nowa sokołowska władza musiała się do Żnina wybrać w dziewięcioosobowej delegacji, przenocować i osobiście wszystko obejrzeć. Kto za to zapłacił i ile? Czy jeśli chcecie Państwo sprzedać samochód, to jeździcie po całej Polsce, żeby sprawdzić, za ile można sprzedać taki model i rocznik? Czy raczej próbujecie ściągnąć zainteresowanego na miejsce, by zechciał obejrzeć i ewentualnie kupić wasze auto?
Konkurs na sekretarza miasta nowa władza przeprowadzała dwa razy. W pierwszym był błąd, trzeba było go poprawić i całą procedurę rozpocząć na nowo. W lipcu konkurs wygrał Sławomir Smolak, doświadczony samorządowiec z powiatu łukowskiego, obecnie miejski radny. Miał zacząć pracę 1 sierpnia, ale nie pojawił się w magistracie. 5 sierpnia Iwona Kublik w enigmatycznym oświadczeniu poinformowała, że „wyłoniony w toku konkursu kandydat odmówił zawarcia umowy o pracę w Urzędzie Miasta Sokołów Podlaski na zaproponowanych warunkach”.
Kto odmówił zawarcia umowy, czy faktycznie był to nowy sekretarz? Czy zorientował się może, co czeka go w urzędzie zarządzanym z tylnego fotela? Wysłaliśmy pytania do Sławomira Smolaka, ale nie mamy odpowiedzi.
Pamiętacie obietnicę wyborczą Iwony Kublik pod hasłem „bumerang”? Jak to wykształceni młodzi sokołowianie mieli wracać do miasta i tu szukać pracy... Jak wyszło? „Perełką” okazuje się nowy prezes Sokołowskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Został nim Adam Zawadzki, prezes siedleckiego TBS, który za rok osiągnie wiek emerytalny.
W konkursie startowali młodzi i wykształceni sokołowianie. Jeśli uwierzyli w obietnice wyborcze pani burmistrz, to dostali... bumerangiem po głowie...
Od 20 lat jestem dziennikarzem, ale z takimi „numerami”, jak w Sokołowie Podlaskim w ostatnich tygodniach, jeszcze nie miałam do czynienia i nie kojarzę, by gdziekolwiek miały miejsce...
Burmistrz Iwona Kublik z przedstawicielami mediów nie chce się spotykać, nie odbiera telefonów od nich, ustami swoich pracowników oświadczyła, że „skończyły się czasy, kiedy dziennikarze dzwonili sobie do burmistrza”. Bo to nie jakiś wójt Jabłonny Lackiej czy Repek, co telefon odbierze i od ręki odpowie na pytanie, a jeśli nie – to odpowiedni urzędnik wyśle nam szybko potrzebne informacje. Nie ma konferencji prasowych, a od maja jako redakcja nie zostaliśmy zaproszeni na żadne wydarzenie w mieście. Informacje zdobywamy dla Państwa dzięki życzliwości naszych informatorów. Gdyby nie oni, mieszkańcy nie dowiedzieliby się na przykład o kulisach konkursów na dyrektorów przedszkoli i szkół.
Wiemy za to, że nowa ekipa z magistratu bardzo uważnie czyta artykuły na naszym portalu i komentarze do nich. Kiedy w ubiegłym tygodniu ktoś z komentatorów zaczął dopytywać się, dlaczego - mimo prawnego obowiązku - na stronie internetowej miasta nie ma oświadczenia majątkowego Iwony Kublik, dokument ten błyskawicznie został opublikowany!
W Sokołowie mamy teraz urzędowy dialog i komunikację. Na pytania wysłane mailem (to jedyna forma kontaktu z panią burmistrz) przychodzą nieprecyzyjne odpowiedzi, na niektóre czekałam prawie 2 tygodnie.
Do tego Iwona Kublik dopuściła się rzeczy skandalicznej – opublikowała zmanipulowane pytania od dziennikarzy lokalnych mediów i odpowiedzi na nie na stronie internetowej miasta – lekceważąc chociażby przepisy ustawy ochronie danych osobowych. Na wezwania do ich usunięcia nie zareagowała, ale... wątki tej sprawy zaczęli opisywać... hejterzy z Melasy na swoim profilu. Tej sprawy nie będziemy szerzej komentować, zajmują się nią już odpowiednie instytucje.
15 sierpnia mija 100 dni rządów Iwony Kublik. Czy słyszeli Państwo, żeby nowa burmistrz pozyskała jakieś fundusze z zewnątrz dla miasta? Przecież obiecywała, że pieniądze będą płynąć do Sokołowa szerokim strumieniem! Prace w schronisku dla psów w dużej części są sfinansowane ze zbiórek wolontariuszy, część pozyskano za poprzednich władz. Remont ulic w rejonie Wiejskiej to zadanie, na które również pozyskano fundusze jeszcze w poprzedniej kadencji.
Chleba (czytaj inwestycji) na razie nie ma, mamy igrzyska. I coraz to nowe pomysły hejterów z Melasy. Niedawno puścili „bączka” o konieczności zdejmowania krzyży w urzędach, ale nikt tego specjalnie nie podchwycił. Podobno nie porzucili pomysłu „ucięcia” dyrektora SOK. Nie przeszkadza im to, że „jeden z najlepszych w Polsce specjalistów od bezpieczeństwa” mimo szumnych zapowiedzi podczas kontroli nie znalazł w SOK afer i nieprawidłowości. A wszystko to mistrzowie hejtu robią „z tylnego siedzenia”, choć skutki spadają na burmistrz i nową radę.
Jednak prawdziwe igrzyska w naszym mieście zaczną się, gdy hejterzy z Melasy zaczną atakować Iwonę Kublik. To tylko kwestia czasu...
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie